Pracownicy ponad 120 sądów w całej Polsce prowadzą akcję protestacyjną. Podczas przerw śniadaniowych wychodzą przed budynki sądów, sprzeciwiając się zamrożeniu płac. „Nie będziemy pracować za grosze” – czytamy na transparentach wywieszanych przez sekretarzy sądowych, protokolantów i asystentów sędziów.
„Śniadania sądowe”, fotografie z hasłami protestacyjnymi i ich publikowanie w internecie to – obok prowadzenia sporów zbiorowych – główna metoda walki pracowników sądów i prokuratur. Do strajku nie mają prawa, zostało im ono odebrane ustawą. – Według ustawodawcy jesteśmy tak ważni dla funkcjonowania państwa, że nie możemy przestać pracować. Niestety nie jesteśmy na tyle ważni, by nas godnie wynagradzać – gorzko komentuje na Facebooku Urszula Łobodzińska, wiceprzewodnicząca związku zawodowego asystentów sędziów Ad Rem.
Śniadania zaczęły się na początku lipca. Najpierw w kilkunastu, potem kilkudziesięciu, teraz już w ponad 126 sądach w całym kraju. Ta liczba rośnie, tak samo, jak rośnie frustracja i gniew pracowników.
Nierówności, niskie płace
Ile dziś zarabiają osoby zatrudnione w sądach i prokuraturach na stanowiskach wspomagających? Jak wskazuje Urszula Łobodzińska, ich płace wahają się od najniższej krajowej do nawet 8400 zł brutto, z tym, że nierówności w skali kraju są ogromne, a przeważają jednak zarobki w dolnych granicach. Ministerstwo Sprawiedliwości nie sporządziło jednolitych wytycznych, które np. powiązałyby zarobki ze stażem pracy czy uzyskaniem awansu. Można zatem awansować na starszego sekretarza sądowego z racji doświadczenia, co oznacza też dodatkowe obowiązki i nadal zarabiać niewiele więcej, niż płaca minimalna.
Bez protokolantów, asystentów sędziów czy sekretarzy sądowych wymiar sprawiedliwości nie działałby w ogóle. To asystenci sędziów piszą uzasadnienia wyroków i uzasadnień, to pracownicy wspomagający odpowiadają za prowadzenie akt, doręczanie powiadomień o rozprawach, wpisy do rejestrów. Jednak już w czasie poprzedniego wielkiego kryzysu, w r. 2009 r., ich pensje zostały zamrożone, w teorii tymczasowo. W 2016 r. przyznano im podwyżkę w wysokości… 20-40 zł brutto.
– W 2018 roku pracownicy powiedzieli dość i również wychodzili na „śniadania sądowe”, aż w końcu w grudniu 2018 roku masowo zadbali o swoje zdrowie, co spowodowało całkowity paraliż sądownictwa w całym kraju. Nasz związek zawodowy rozpoczął procedury sporów zbiorowych w większości sądów, były demonstracje i akcje pod Ministerstwem Sprawiedliwości. Walka ta doprowadziła do uzyskania 1000 zł brutto podwyżki w 2019 roku. Te wywalczone w 2019 roku środki jedynie zaczęły zasypywać wcześniejsze zaniedbania w tym zakresie – wspomina Urszula Łobodzińska.
Wściekli na polityków
Pracownicy sądów są oburzeni planami zamrożenia pensji w budżetówce. Obecnie bowiem wzrost inflacji i wzrost cen niedługo sprawi, że podwyżka z 2019 r. stanie się niezauważalna. Dodatkowo oburzył ich fakt, że w takim momencie politycy przyznali sobie podwyżki, motywując to świetną sytuacją budżetową.
Kolejny problem: mobbing
– Mamy propozycje regulaminów antymobbingowych, mamy propozycje rozwiązań. Porównaliśmy, jak to jest rozwiązywane w innych krajach. I cisza. Ministerstwo nie jest zainteresowane wprowadzeniem takich regulaminów dla wszystkich sądów. A pracodawcy w poszczególnych sądach są różni. Jedni chcą z nami współpracować, a inni wymyślają przepisy typu: zwolnienie pracownika za nieudowodnione zgłoszenie mobbingu. Czasami problemem jest nawet to, żeby w komisji rozpoznającej daną sprawę zasiadał przedstawiciel związku zawodowego – relacjonuje związkowczyni.