Kończy się 25-letni okres obecności w Polsce brytyjskiego koncernu Tesco. Sklepy i centra dystrybucyjne zostaną przejęte przez sieć Netto. Pracownicy nie ukrywają, że wypatrują w tym szansy na zwiększenie wynagrodzeń do godnego poziomu.
Kilka dni temu właściciel sieci Netto, czyli Salling Group, porozumiał się z Tesco Polska w sprawie przejęcia całości działalności brytyjskiej spółki w naszym kraju, w tym jej 301 sklepów i dwóch magazynów. Będzie to największa transakcja w polskim handlu od czasu przejęcia Reala przez Auchan.
Zmiana logo nie budzi szczególnych emocji wśród załogi, dla której najważniejsze są warunki pracy. A te w Tesco były na dramatycznym poziomie. Jeszcze latem zeszłego roku kasjer z półrocznym stażem mógł liczyć na 2295 zł brutto. W marcu firma łaskawie dorzuciła 200 zł brutto, co i tak sytuowało brytyjskiego kapitalistę na szarym końcu, jeśli chodzi o wynagrodzenia pracowników.
Związkowcy przyznają, że liczyli się z decyzją o sprzedaży sklepów.
– Oczywiście spodziewaliśmy się, że coś jest na rzeczy i że ruchy, które wykonuje firma, zmierzają do sprzedaży biznesu w Polsce, więc nie było to dla nas zaskoczeniem. Ale nie mieliśmy wiedzy, kto biznes kupuje – tłumaczy Elżbieta Jakubowska, Przewodnicząca Komisji Zakładowej w NSZZ Solidarność Pracowników w Tesco Polska.
Dla załogi sprzedaż nie musi jednak oznaczać ukrócenia wyzysku. Jedyna dobra wiadomość to zmiana nadzorcy. Z poprzednim nie dało się rozmawiać.
– Pracownicy czuli się cały czas niepewnie, zagrożeni utratą pracy. W tej chwili po prostu wiemy, na czym stoimy. Albo będziemy chcieli pracować w nowym miejscu, albo nie. O tym zdecydują negocjacje z nowym pracodawcą. Jednak już teraz wiadomo, że większość pracowników będzie kontynuować zatrudnienie – tłumaczy Elżbieta Jakubowska.
Szefowa związku podkreśla, że organizacja postawa się wywalczyć jak najlepsze warunki. – Zobaczymy, co będzie oferować firma, jednak nie spodziewamy się, że zarobki będą niższe niż w Tesco – podsumowuje.