„Drzwi są cały czas otwarte”, „Jestem wolny”, „Idziemy naprzód”, „Poruszasz świat” – to tylko niektóre z haseł serwowanych przez korporację Uber w ramach trwającej od dwóch lat kampanii wizerunkowej. Firma próbuje budować tożsamość „obywatela świata”, czyli szczęśliwego pracownika bez etatu, na elastycznym trybie. Rzeczywistość brutalnie weryfikuje ten przekaz. Pracownicy pragną przede wszystkim stabilności.
Bezpieczeństwo zatrudnienia jest ważniejsze od wysokich zarobków i nienormowanego czasu pracy. Praca na żądanie to najczęściej ekonomiczna konieczność i główne źródło utrzymania, a nie wolny wybór podyktowany chęcią „dorobienia” – to wnioski wynurzające się z raportu wykonanego przez Centre for Economic Performance w Londynie.
Autorzy badania wzięli pod lupę opinie brytyjskich i amerykańskich pracowników Ubera i innych firm działających w sektorze usług na żądanie (ang. gig economy). D0kument zadaje kłam tezie, która mówi, że że samozatrudnienie, freelancing i zatrudnienie bez określonego godzinowego czasu pracy są cenione przez pracowników bardziej niż etat z powodu elastyczności, jaką oferują. Nie są.
Ponad 70 proc. zatrudnionych w branży usług na żądanie jest gotowych natychmiastzrezygnować z mniej więcej połowy godzinowej stawki na rzecz stałego zatrudnienia i składek na ubezpieczenia: społeczne i zdrowotne. Ich marzeniem jest również uzyskania prawa do urlopu zdrowotnego i wypoczynkowego.
Kierowcy Ubera, a także innej aplikacji Lyft wiosną tego roku na całym świecie protestowali przeciwko złym warunkom pracy i płacy. Powstała organizacja Rideshare Drivers United, która postawiła sobie za cel ucywilizowanie standardów zatrudnienia i wynagradzania w korporacjach gig economy. Pracownicy podkreślali, że ich płace w relacji do liczby przepracowanych godzin stale maleją.
Jestem bezdomny, bo nie zarabiam wystarczająco, żeby wydobyć się z tej sytuacji, ale nie mogę też odejść z Lyfta. Jestem uwięziony w zaklętym kręgu- mówił dla NBC News Sinakhone Keodara, 44-letni kierowca i członek Rideshare Drivers United.
– Przez ostatnie trzy i pół roku, niemal co sześć miesięcy, wciąż tną nam stawki – mówiła Suzanne Gersbach, również zatrudniona w aplikacji Lyft.