Site icon Portal informacyjny STRAJK

Prawo do strajku

fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Zgodnie z art. 59,pkt 3 Konstytucji RP „związkom zawodowym przysługuje prawo do organizowania strajków pracowniczych”. Mimo to większość sił politycznych wstydzi się poparcia dla strajkujących, boi się jednoznacznie stanąć po ich stronie, daje do zrozumienia, że są inne formy wyrażania sprzeciwu.

Gdy nauczyciele zdecydowali się na strajk, wydawało się, że zainicjuje on pozytywne zmiany w systemie oświaty. Wydawało się niemal niemożliwym, aby rząd lekceważył perspektywę długotrwałego zastoju w szkolnictwie, tym bardziej w okresie egzaminów gimnazjalnych i matur. I gdy już wydawało się, że strajk osiągnie swój cel, nagle protestujący zaczęli się wahać. Prezes ZNP Sławomir Broniarz ogłosił, że osobiście raczej nie odważyłby się powstrzymać od klasyfikowania uczniów do matury, a Ogólnopolski Międzyszkolny Komitet Strajkowy wręcz zaapelował do dyrektorów szkół, aby zwoływali rady pedagogiczne. Jest to o tyle dziwne, że Komitet uchodził za najradykalniejsze i najbardziej bezkompromisowe skrzydło strajku. Mimo to ugiął się w kluczowym momencie.

Skąd te wahania i ten strach przed konsekwentną kontynuacją akcji strajkowej? Wydaje się, że nauczyciele ulegli propagandzie, która łączy media prawicowe i liberalne. Zgodnie z nią strajk wcale nie jest prawem obywatelskim, lecz bezczelną hucpą, która zaburza funkcjonowanie państwa i narusza dobre samopoczucie obywateli. Nagonka na strajkujących trwa od początku protestów, a środowiska liberalne wspierają strajkujących tylko o tyle, o ile ci mogą osłabić partię rządzącą. Gdy Tomasz Lis i Grzegorz Schetyna zauważyli, że strajk może okazać się nieskuteczny, a na dodatek część opinii publicznej odwróciła się od niego, zaczęli kluczyć i apelować o spokój. W tym samym duchu wypowiada się kler, który albo potępia strajk, albo powtarza górnolotne frazesy o pojednaniu i uspokojeniu serc.

Niestety tej retoryce ulegają też niektórzy strajkujący, co osłabia ich pozycję i umacnia rząd. Coraz częściej nauczyciele pokrętnie tłumaczą się ze strajku, z nieznanych przyczyn traktując udział w nim jako swoją winę i problem moralny.

Tymczasem udział w strajku jest prawem pracowniczym i obywatelskim. Ludzie strajkują, gdy warunki pracy urągają ich godności. Gdy są oszukiwani i dyskryminowani. Gdy chcą pracować w swojej profesji, ale mają głębokie przekonanie, że pracodawca traktuje ich źle, nieuczciwie, pogardliwie. Gdy zarobki nie są adekwatne do ich wiedzy, wysiłku i kompetencji.

Strajk zawsze jest uciążliwy. Inaczej nie miałby sensu. Pracodawcy boją się strajków, bo te uderzają w ich interesy. Obywatele boją się strajków, bo mogą one utrudnić im zaspokojenie części potrzeb i ograniczyć dostęp do ważnych usług. Strajk w komunikacji może zablokować wyjazd na urlop lub dojazd do pracy. Strajk na poczcie sprawi, że mogą nie dotrzeć na czas wysyłane przez nas listy. Strajk w opiece medycznej może źle wpłynąć na stan naszego zdrowia. Skutki strajków w większości branż mogą oznaczać pogorszenie komfortu życia dla wielu ludzi. Strajki mogą wywoływać irytację, niepokój, a niekiedy strach czy wściekłość.

Ale strajk nie jest kaprysem pracowników, wyrazem ich widzimisię czy rozrywką. Strajk jest świadectwem desperacji i gniewu. Nawet PiS-owska władza zgadza się, że pracownicy oświaty zarabiają za mało i że powinni mieć lepsze warunki pracy. Jeżeli tak, to nikt nie powinien mieć do nich pretensji, że strajkują. A strajk należy podejmować wtedy, gdy prawdopodobieństwo sukcesu jest największe. Dla nauczycieli oznacza to, że nie miałby sensu strajk prowadzony nocami czy na przełomie lipca i sierpnia.

Zarazem wszyscy krytycy strajkujących powinni pamiętać, że to nie nauczyciele doprowadzili do chaosu w oświacie. To nie oni wprowadzili deformę oświaty. To nie oni obniżyli swoje wynagrodzenia w stosunku do średniej. Za złą zmianę w systemie oświaty odpowiada ekipa Prawa i Sprawiedliwości i ona też odpowiada za organizację systemu oświatowego. Jeżeli swoją polityką rząd zniechęcił nauczycieli do pracy, upokorzył ich, doprowadził do frustracji i desperacji, to powinien przystać na postulaty protestujących lub podać się do dymisji. A nauczyciele nie mają żadnego powodu, aby wstydzić się strajkowania lub protest przerywać.

Exit mobile version