Jutro, 15 lipca, odbędzie pierwsza rozprawa z powództwa Mariusza Szpikowskiego, prezesa Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”, przeciw wydawcy Portalu Strajk oraz jego współpracownikom: Piotrowi Szumlewiczowi oraz piszącemu te słowa.
Pozew nie wywołał w środowisku lewicowym rezonansu, jaki – zdawałoby się – wywołać powinien. A przecież nie tak znowu trudno zrozumieć, że jego stawką jest, bez najmniejszej przesady, przyszłość działalności związkowej oraz istnienie propracowniczego, zaangażowanego dziennikarstwa – a więc wolności słowa i organizowania się.
O PPL i ich prezesie w ostatnich latach ukazywało się wiele krytycznych tekstów, ale Mariusz Szpikowski uznał, że dobre imię spółki zostało naruszone dopiero po publikacji na Portalu Strajk. Autorzy wcześniejszych publikacji i ich wydawcy nie zostali pozwani. Oskarżona została grupa osób o lewicowych przekonaniach, związanych z ruchem związkowym, które walkę o prawa pracownicze niosą na sztandarach.
Nie możemy więc nie wnioskować, że celem pozwu jest zakneblowanie nam ust – zastraszenie nas. Prezes Szpikowski wymyślił, że formą wynagrodzenia mu przez nas rzekomego „naruszenia dobrego imienia spółki” będą przeprosiny, których koszty wynosiłyby kilkaset tysięcy złotych. Ale PPL nie tylko grozi nam gigantycznymi kosztami finansowymi, ale też wprost sugeruje, abyśmy przestali interesować się sytuacją pracowników w firmie. Wszak mogłoby zostać to odebrane jako wywieranie presji na sąd lub być powodem kolejnych pozwów.
Sytuacja związków zawodowych działających w Polskich Portach Lotniczych była nieciekawa i przed publikacją tekstu, i po niej. Likwidacja kolejnych miejsc pracy, wejście w spór zbiorowy przez związki zawodowe, które spotkało się groźbą nie wypłacenia nagród zawartych w układzie zbiorowym, a potem nagłe wypowiedzenie tego układu bez żadnych konsultacji – to wszystko miało miejsce w ciągu około dwóch miesięcy, jesienią 2018 roku. Wtedy też doszło do nieprzedłużenia umowy z wieloma pracownikami zrzeszonymi w związkach.
W ostatnich tygodniach doszło do kolejnych niekorzystnych zmian i obniżek pensji pracownikom – znowu wielu działaczy związkowych straciło najwięcej.
Na początku kadencji prezesa Szpikowskiego w PPL miało miejsce referendum strajkowe, które z wielkim prawdopodobieństwem prowadziłoby do eskalacji działań pracowników i zjednoczenia się większości związków. Wtedy prezes ustąpił, ale na krótko. Wkrótce potem doszło bowiem z jego strony do ofensywy wymierzonej właśnie w związki zawodowe. Wprowadził do przedsiębiorstwa atmosferę strachu, która trwa do dzisiaj.
Ten przebieg wydarzeń różni się od tego, co widzieliśmy w ubiegłym roku w innej lotniczej spółce – PLL LOT. Tam związki zawodowe pilotów i stewardess zwarły szyki i udało im się zmobilizować do protestu wielu pracowników. Doszło do strajku, który skończył się zwycięstwem świata pracy. Firma cofnęła zwolnienia dyscyplinarne i nagany, zrezygnowała z pozwów sądowych, a przede wszystkich przyznała pracownikom godne podwyżki. Ostatnim echem protestu było rozpisanie konkursu na nowego prezesa. W PLL LOT udało się na czas powstrzymać zarząd firmy i obronić podstawowe prawa pracownicze. Prezes Portów Lotniczych póki co nie ustępuje.
Możliwość mediacji została z jego strony zdecydowanie zerwana. Ustąpienie prezesowi państwowej firmy byłoby jasnym sygnałem, że nominatom władzy wszystko wolno. Nie możemy na to pozwolić. Na wszystko mamy dowody i żadne słowa z publikacji nie były nieprawdą. Przedstawimy to sądowi.
Pierwsza rozprawa zaplanowana jest na godz. 9:00 w Sądzie Okręgowym w Warszawie.