To niesłychanie ważny moment dla strajkujących nauczycieli. W ciągu kilku ostatnich dni powstało wrażenie, że ich protest zaczyna nie tyle wygasać, ile zmęczenie strajkujących sprzęga się z niezadowoleniem części rodziców i społeczeństwa. To zwykłe podczas protestów, które są uciążliwe dla społeczeństwa. Takie zresztą mają być, bo społeczeństwo jest w takiej sytuacji narzędziem do nacisku na rządzących. Problem jednak w tej sytuacji polegał na tym, że to niezadowolenie ma potężne wsparcie w postaci całej propagandowej machiny związanej i inspirowanej przez PiS. Pompowanie przez tą machinę obrazków i zrozpaczonych rodziców i niemal zapłakanych uczniów, obawiających się o egzaminy i swoją przyszłość musiało robić wrażenie na zmęczonych i poddanych ogromnemu stresowi strajkujących. I rzeczywiście, po skutecznym przeprowadzeniu egzaminów gimnazjalnych odnosiłem wrażenie, że nauczycielski protest się zachwiał. Pewnie złożył się na to słabo skrywany ton triumfalizmu, przebijający z wypowiedzi różnych polityków związanych z obozem władzy. Oni już widzieli się z wieńcami zwycięzców, co to z grzbietów pokonanych będą na koń siadać. Przesadzam, ale niewiele. W każdym razie stało się jasne, że nie o żadne wypracowywane w trudzie i znoju porozumienie tu chodzi, tylko o bezwarunkową kapitulację.
Specjalnie pomijam wątek poparcia ze strony opozycyjnych, neoliberalnych środowisk i mediów. To całkowicie niewiarygodna i fałszywa pomoc. Kłamią, że popierają strajkujących nauczycieli i oświatę, bo sami doprowadzili ją do obecnego stanu. PiS tylko kończy ich dzieło. Środowiska neoliberalnej opozycji traktują nauczycieli tak, jak traktowali ich przez wszystkie lata swoich rządów – pogardliwie i instrumentalnie. O prawa pracowników troszczą się ci, którzy latami wcielali w życie najgorsze antyzwiązkowe hasła. Dość obrzydliwy obrazek.
A teraz nagle okazało się, że protestujący zapali drugi oddech. Na to z kolei miały przede wszystkim wpływ oddolnie formowane komitety strajkowe – dowód ogromnej determinacji ludzi, którzy wiedzą, że do stracenia nie mają nic. Bo ich klęska nie będzie tylko sędziowskim wskazaniem, po którym wszystko będzie takie jak przedtem. Nie, wtedy do szkół wrócą złamani, z zerowym poczuciem wartości i pozbawieni resztek autorytetu ludzie. I nie mam wątpliwości, że ich klęska byłaby paliwem dla niesłychanego triumfalizmu PiS, które poczułoby, że jest niezwyciężone i, co gorsza, bezkarne, bo nie ma żadnej siły, która jest w stanie im stanąć na drodze. Razem dałoby to mieszaninę niesłychanie szkodliwą dla społeczeństwa w ciągu najbliższych lat.
Jest to tym bardziej możliwe, że nagle stał się całkiem realny rozłam wśród protestujących. Stanowisko Ogólnopolskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego, że jego członkowie wezmą udział w klasyfikowaniu uczniów spowodowało, że część lokalnych komitetów odmówiła przyłączenia się do tej akcji. Pozycja OMKS podyktowana została prawdopodobnie wiarą, że ta część społeczeństwa, która dziś przyłącza się do haseł PiS o „braniu uczniów na zakładników” doceni poczucie odpowiedzialności za młodzież. Swoje zrobiło również przekonanie, że matury, tak jak egzaminy gimnazjalne, i tak zostaną przeprowadzone, choćby za cenę podważenia obowiązujących procedur. Dlatego, sądzę, uznano, że warto wykonać kolejny gest.
Problem w tym, że ten rząd gra bezwzględnie i nie ma w jego strategii miejsca do postępowania według jakichkolwiek zasad. Krok w tył i osłabienie jedności strajkujących spowoduje zdwojoną w w swej sile ofensywę strony rządowej. Tu honorowej kapitulacji nie będzie. Jeśli przegracie, to totalnie.
To jest bardzo trudny moment tego strajku. Nie lubię stadnych zachowań, ale dzisiaj bez wahania przyłączam się do zawołania: „Trzymajcie się!”