Prokuratura w Zamościu po miesiącu zastanawiania się uznała, że jednak zbada, czy przypomnienie o zbrodni polskiego podziemia na Ukraińcach, zwykłych mieszkańcach wsi Sahryń (region hrubieszowski) było obrazą narodu polskiego. Doniesienie w tej sprawie złożył wojewoda lubelski Przemysław Czarnek.
Chodzi o wypowiedź Grzegorza Kuprianowicza, historyka i działacza ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce, z ubiegłego miesiąca. Podczas uroczystości w Sahryniu z udziałem prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki historyk powiedział, iż 10 marca 1944 r. żołnierze Armii Krajowej zamordowali mieszkańców wsi, gdyż ci mówili innym językiem i przynależeli do innego wyznania religijnego. Stwierdził, że tym samym wyczerpane zostały przesłanki, by uznać zbrodnię w Sahryniu i sąsiednich wsiach, której ofiarą padło ponad 600 osób, za zbrodnię przeciw ludzkości.
Kuprianowicz nie przedstawił żadnych zupełnie nowych ustaleń w stosunku do tego, o czym sam wielokrotnie pisał i co można przeczytać również w doskonale udokumentowanych pracach Grzegorza Motyki czy Mariusza Zajączkowskiego. Wśród rzetelnych badaczy historii nie budzi wątpliwości, że Sahryń został spalony przez AK, gdyż dowództwo okręgu tomaszowskiego organizacji, wiedząc o rzezi trwającej po drugiej stronie Bugu postanowiło dać Ukraińcom z ziemi chełmskiej i zamojskiej odstraszający przykład. W Sahryniu polscy partyzanci nie tylko więc zniszczyli posterunek kolaboracyjnej policji pomocniczej, ale i zabijali wszystkich napotkanych Ukraińców, także kobiety i dzieci.
Wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, który zawiadomił prokuraturę o słowach Kuprianowicza, nie mógł jednak pogodzić się z faktem, że padły one w rocznicę rzezi wołyńskiej. Polityk uznał to za znieważenie narodu polskiego, chociaż ukraiński historyk w żadnym momencie nie zaprzeczył, że na Wołyniu i w Galicji Wschodniej doszło do rzezi Polaków zgotowanej przez ukraińskie formacje nacjonalistyczne (OUN i jego zbrojne ramię UPA) ani też nie sugerował, że liczby ofiar po obu stronach są zbliżone (tu można zapoznać się z całym tekstem jego przemówienia).
W pierwszej chwili wydawało się, że prokuratura nie podejmie się badania sprawy, poinformowano, że zamojscy śledczy uznali, iż stosowniejszym organem do jej podjęcia będzie lubelski IPN. Ostatecznie jednak prokuratura w Zamościu zdecydowała się wszcząć śledztwo w kierunku art. 133 kodeksu karnego, czyli publicznego znieważenia narodu polskiego. Grzegorzowi Kuprianowiczowi groziłaby za ten czyn kara do 3 lat więzienia.
Czy konsekwentnie prokuratorzy zainteresują się następnie historykami, którzy pisząc o stosunkach polsko-ukraińskich wspominają nie tylko o przerażających zbrodniach nacjonalistów ukraińskich, ale i o polskim odwecie, który pociągał za sobą przypadkowe, niewinne ofiary? A może potępią także Lecha Kaczyńskiego, który w 2006 r. wziął udział w uroczystościach w Pawłokomie, nad grobem innych Ukraińców zabitych przez polską partyzantkę, i mówił o wzajemnym odpuszczeniu win?