W wigilię tegorocznego dnia kobiet polskojęzyczny internet obiegło zdjęcie z występu młodziutkich gimnastyczek artystycznych przed, między innymi, prezydentem Andrzejem Dudą, szefem „Solidarnosci” Piotrem Dudą, wiceministrem kultury oraz jednym z polskich biskupów. Dziewczynki zaprezentowały swoje umiejętności na początku tego roku z okazji setnej rocznicy odzyskania przez kraj niepodległości. Przy okazji, w tym samym roku, w którym upamiętniana jest setna rocznica nadania kobietom praw obywatelskich.
Widząc je po raz pierwszy byłam przekonana, że to głupi, mało zabawny żart. Funkcjonujemy w kulturze patriarchatu, jedną z jej cech jest przedmiotowe traktowanie kobiet oraz marginalizacja ich podmiotowości. Zdając sobie z tego sprawę nietrudno o myśl, że zmontowanie wyjątkowo nieszczęśliwego kadru z pokazów gimnastycznych z losowym ujęciem z uroczystości państwowej jest zwyczajnym średnio udanym żartem politycznego mainstreamu, który nadal nie wyrósł z dowcipów o kobiecych piersiach i innych częściach ciała.
Tymczasem zdjęcie okazuje się prawdziwe, jego autorem jest reporter Agencji Gazeta Dawid Żuchowicz. Fotografia przedstawiająca reprezentantów kilku najważniejszych instytucji w państwie – z wysoko postawionym w hierarchii członkiem konserwatywnej grupy religijnej oraz prezydentem kraju na czele – patrzących z zadowoleniem na wyginające się u ich stóp, jedenastoletnie dziewczynki w strojach przeznaczonych dla znacznie starszych gimnastyczek, jest prawdziwa. W roku, w którym polskie kobiety obchodzą stulecie przyznania prawa do współdecydowania o losach kraju, przedstawiciele władz państwowych i kościelnych zabawiani są jedenastolatkami rozkładającymi przed nimi nogi.
Głos kobiet w debacie publicznej w ostatnich latach jest coraz lepiej słyszalny. Mówimy o sobie i w swoim imieniu; chociaż zmiana zachodzi powoli coraz częściej jesteśmy wysłuchiwane. Koniec mijającego roku minął w polskich i światowych mediach pod hasztagiem #metoo – ujawniającym skalę przemocy seksualnej wobec kobiet. Spacerujemy po mniejszych i większych miastach w Polsce, domagając się respektowania naszego głosu w walce o dostępność aborcji; mieszkanki Stanów Zjednoczonych maszerują na Waszyngton, protestując przeciwko zmianom wprowadzanym przez Trumpa.
Zdjęcie Żuchowicza jest dzisiaj dosadną metaforą sytuacji kobiet w Polsce: władze państwowe, wspierane przez jedną z grup religijnych, bez cienia wstydu zaglądają kobietom między nogi, ciesząc się władzą, jaką nad nami posiadają.
Mam jednak wrażenie, że panowie w swoim zadowoleniu zapominają o jednym. Kiedy maszerujemy pod czarnymi parasolkami robimy to nie tylko dla nas samych, ale również – a może przede wszystkim – dla tych jedenastoletnich gimnastyczek, ich rówieśniczek, młodszych i starszych koleżanek, by nie bały się powiedzieć „dość”, kiedy naruszane są ich granice. Dzisiaj rubasznie chichoczecie oglądając ich występ, ale jutro te dziewczynki wykopią was z ciepłych posadek, sejmowych ław i gabinetów ginekologicznych.