Trzeba przyznać, że wizyta amerykańskiego prezydenta wzbudziło spore zainteresowanie wśród Polaków. W okolicach Placu Krasińskich, gdzie zaplanowane zostało przemówienie Donalda Trumpa, już od rana gromadziły się spore grupy złaknione widoku najpotężniejszego człowieka na świecie.
Wśród nich byli mieszkańcy stolicy, grupy ze wspólnot oazowych i modlitewnych, związkowcy z Solidarności, wyznawcy religii smoleńskiej, działacze ruchów antyaborcyjnych. Niestety, trąbki, transparenty, plecaki, krzesła, selfie-sticki oraz inne przedmioty musieli pozostawić przed bramkami. Tłum był barwny i pełen folkloru, zobaczyć można było górali w tradycyjnych strojach, polonusów przebranych za kowbojów. Najbardziej kuriozalna była jednak kobieta przebrana za indiankę, z pasją i wyraźną dumą trzymająca flagę Stanów Zjednoczonych. Strajk.eu zapytał ją, jak sobie radzi z redukcją sprzeczności. Okazało się, że strój dostarczyli jej organizatorzy ceremonii powitania. – Przyjechaliśmy z Krakowa, cieszymy się, że Donald Trump jest w Polsce, bo to prezydent naszego ważnego sojusznika – wyrecytowała “indianka”. A przebranie? – No ładne jest, takie sobie wybrałam. A co? Panu się nie podoba? – zapytała z uśmiechem. Ta pani, podobnie jak wiele innych osób, została sprowadzona do stolicy w ramach mobilizacji zarządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Partia ściągnęła z całego kraju sporą grupę swoich członków i sympatyków.
Na przywitaniu Donalda Trumpa panowały raczej nastroje pielgrzymkowe niż polityczne. Wśród uczestników zgromadzenia nie sposób było znaleźć osoby skłonnej powiedzieć coś krytycznego na temat obecnego rezydenta Białego Domu. Członka “Solidarności”, zapytaliśmy o stosunek Trumpa do praw pracowniczych i organizacji związkowych. – To nie jest ważne, USA jest naszym przyjacielem, a ten prezydent to dobry chłop, robi tam porządek. I nam też na pewno pomoże, jak będzie trzeba – powiedział z pełnym przekonaniem. A zapowiedzi ograniczenia swobody działalności związków zawodowych?
– Reagan też nie przepadał za związkowcami, a jakim był prezydentem! – usłyszeliśmy.
Spotkaliśmy też kobietę z różańcem, której Donald Trump imponuje nieprzejednaną postawą w zakresie „obrony życia nienarodzonego”. Czy nie przeszkadza jej jednak maczystowskie emploi i skrajnie seksistowskie zachowania? – To bzdury, które głoszą lewackie media, niech pan w to nie wierzy – przekonywała.
Około godziny 12:30 przedostanie się na Plac Krasińskich było już praktycznie niemożliwe, mimo, że przemówienie prezydenta miało się odbyć dopiero ponad godzinę później. Drogi wiodące do miejsca ceremonii – ulica Długa i Miodowa zostały zamknięte już w południe. Szybko zapełniły się, mimo, że policja nie wpuszczała na plac już nikogo, nawet pracowników mediów. Polacy chcieli być jednak możliwie jak najbliżej Donalda Trumpa. Co bardziej złaknieni widoku amerykańskiego przywódcy próbowali przeskakiwać przez płot Ogrodu Krasińskich. Dla jednego z nich zakończyło się to bolesnym upadkiem i koniecznością skorzystania z pomocy medycznej.
Ilości wazeliny, jakie od rana wylewały polskie media na głowy swoich odbiorców, ludziom starszym przypominały podobne harce za czasów PRL i wizyty kolejnych sekretarzy generalnych KPZR. Miejsce na podium z pewnością zapewnił sobie portal onet.pl, który relacjonując minuta po minucie każdy krok Trumpa, oddzielnym wpisem zaznaczył godzinę 9:17 i zdaniem: „Donald Trump macha do ludzi zgromadzonych na trasie przejazdu”. Jednak śmiało może konkurować o palmę pierwszeństwa w wazeliniarskich tekstach niezawodny minister Macierewicz. Powiedział on: „Wiele przemówień słyszałem w życiu, wiele też wygłosiłem sam, ale takiego przemówienia na cześć cywilizacji zachodniej, cywilizacji chrześcijańskiej, na cześć serca i duszy Europy, jaki została ukazana Polska w przemówieniu prezydenta Trumpa, nie słyszałem. Ten dzień przejdzie do historii Polski”.
Telewizje i radio raczyły nas wypowiedziami warszawiaków, którzy w pątniczym szale opowiadali a to o miłości do Ameryki („jak był Obama, to stałem tu do pierwszej w nocy”), a to konieczności obejrzenia choćby sylwetki prezydenta na własne oczy i zdaniu potem relacji znajomym, a to zachwyt nad przemówieniem Trumpa („czuć było szczerość i bezpośredniość”). Były nawet śmiałe paralele między przemówieniem przywódcy Ameryki i Jana Pawła II.
Oczekiwanie, jak relacjonował na swoim Twitterze red. Bartosz Węglarczyk, że Trump wygłosi przemówienie, które będzie „filozoficzną rozprawą o obronie cywilizacji”, było jednak nieco przesadzone. Ludność frenetycznie oklaskująca prezydenta USA i deklarująca się z miłością do chrześcijaństwa, skupiona była również na tym, by wygwizdać Lecha Wałęsę i obrzucić wyzwiskami posłów opozycji.
Profesor Lewicki, amerykanista, powiedział dla TVN-u, że nie widzi tego, by Polska padła przed Trumpem na kolana.