Site icon Portal informacyjny STRAJK

Radość dla PiS, wstyd dla PO. Sondaż prezydencki

youtube.com

Zaskoczenia nie ma: w sondażach prowadzi pisowski prezydent. Nieprzyjemną jednak niespodzianką dla partii Kaczyńskiego jest prognozowana frekwencja wyborcza.

Radość Andrzeja Dudy i jego promotorów, czyli środowiska Zjednoczonej Prawicy, jest o tyle zrozumiała, że na kilka – kilkanaście dni przed wyborami prezydenckimi, prowadzi on przed pozostałymi o kilka długości. 52 proc z tych, którzy wyrażają pewną lub prawdopodobną chęć uczestnictwa w wyborach zagłosuje na Andrzeja Dudę. Potem długo, długo nic i jest kandydat Szymon Hołownia, skrzyżowanie człowieka znikąd, kandydata niezależnego i publicysty katolickiego. Ten otrzymałby 14 proc.

Następnie, kłębi się plankton polityczny, który zbiera mniej niż 10 proc. głosów. Są wśród nich: nacjonalista Krzysztof Bosak – 7 proc., Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydat PSL (6 proc.) i łeb w łeb mkną Małgorzata Kidawa-Błońska, która w różowych snach liberałów miała zagrozić, albo nawet wygrać z Dudą (5 proc.) i kandydat Lewicy Robert Biedroń – tyleż samo.

Ten rozkład głosów na poszczególnych kandydatów byłby niepełny, gdyby nie rzucić go na tło prognozowanej frekwencji. Pewny udział w wyborach zadeklarował co piąty Polak (21 proc.), prawdopodobny – 16 proc., co razem daje dużo mniej niż połowę uprawnionych do głosowania. O wiele więcej, bo aż 46 proc deklaruje, że do wyborów nie pójdzie. 16 proc jest niezdecydowanych.

Powstaje zatem sytuacja, w której PiS prze do wyborów nie bacząc na to, jak wybrany prezydent Duda będzie wyglądał po wyborach – ze słabą legitymacją, bagażem upokorzenia i pod ostrzałem międzynarodowej krytyki. Ale jeżeli się na to nie zdecyduje, PiS może stracić jeśli nie wszystko, to bardzo wiele.

Jedno jest pewne – wybory prezydenckie kompromitują cała klasę polityczną w Polsce.

Exit mobile version