Wiele wskazuje na to, że wieloletnie wysiłki Zachodu, by odepchnąć Rosję od Europy, przynoszą właśnie skutki. Pytanie tylko, czy aby na pewno USA i UE dobrze na tym wyjdą?
W dniach 5-7 czerwca trwa wizyta lidera Chin Xi Jinpinga w Rosji. Wizyta otrzymała niezwykle bogatą oprawę, padło wiele ważnych słów i wzajemnych komplementów z ust prezydentów obu krajów. Podpisano ważne porozumienia.
Wizyta Xi Jangpinga przypada w ważnym okresie dla obu państw. Chiny znajdują się w pełni wojny handlowej z USA, prezydent Trump nie skąpi gróźb pod adresem chińskich partnerów. Rosja zaś tradycyjnie jest na celowniku amerykańskiego czarnego PR-u. Jednocześnie USA wywierają bezprzykładne naciski na Unię Europejską, by szła ich śladem. Wszystko to razem sprzyja zbliżeniu dwóch wielkich mocarstw.
Głównym oficjalnym motywem wizyty chińskiego lidera jest 70-lecie handlowych stosunków między oboma krajami. Nieoficjalnie zaś próby dogadania się, jak stawić czoła amerykańskiej wojnie, na razie handlowej. Rocznie obrót handlowy Rosji i Chin wynosi ok. 100 miliardów dolarów, choć być może to ostatni raz, kiedy do opisu wzajemnych rozliczeń używa się oficjalnej waluty USA. Obaj liderzy porozumieli się bowiem co do tego, by wzajemne rozliczenia były dokonywane w krajowych walutach obu krajów. Oznacza to, że Rosja i Chiny odchodzą od dolara jako waluty rozliczeniowej we wzajemnym handlu. Putin, poza sformułowaniami pod adresem chińskiego przywódcy „mój przyjacielu” oznajmił też, że Chiny są „strategicznym partnerem” dla Rosji. To wyraźny sygnał pod adresem Stanów Zjednoczonych. Pytanie tylko, czy będą one w stanie to właściwie odczytać.
„Treściwie porozmawialiśmy o aktualnych tematach międzynarodowych, potwierdziliśmy, że pozycje Rosji i Chin w zakresie kluczowych światowych problemów są bliskie, lub, jak mówią dyplomaci, zbieżne. (…) Na tle polityki sankcji USA stosunki Moskwy i Pekinu są coraz bliższe”, powiedział Władimir Putin.
Te słowa wskazują na „sukces” zachodniej polityki (pod egidą USA) odpychania Rosji jak najdalej od Zachodu. To się właśnie udaje, ale problem polega na tym, że na oczach USA i pod bokiem Unii Europejskiej powstaje sojusz dwóch strategicznie ważnych w świecie mocarstw, które razem mogą wywrócić stolik, przy którym toczy się gra oparta na regułach wymyślonych przez USA.