Najpierw przedstawię bohaterów tego tekstu. Bez tego zrozumienie wagi omawianego wydarzenia będzie utrudnione.
Sergiej Karganow: politolog i ekonomista. Do 2018 roku dziekan wydziału światowej gospodarki i polityki Naukowego Instytutu Badawczego Wyższej Szkoły Ekonomicznej, renomowanej państwowej uczelni. Obecnie dyrektor naukowy tego wydziału. Wieloletni ekspert i doradca w strukturach prezydentów Jelcyna i Putina. Od 2001 roku był doradcą szefa administracji prezydenta Władimira Putina, od 2004 roku członek Rady ds. rozwoju struktur społeczeństwa obywatelskiego i ds. praw człowieka.
Karaganowa, gdy z nim rozmawiałem w Moskwie w 2014 roku (a niełatwo było się do niego dostać), przedstawiono mi jako jednego z głównych doradców Putina. To możliwe. Jego artykuły i prace niemal zawsze odbijały się szerokim echem i z uwagą były czytane nie tylko w Rosji. Jedno jest Pewne – Karaganow nie jest tym typem politologa, który niesie społeczeństwu idee, przekazane mu z kręgów władzy, nie świeci światłem odbitym. Przeciwnie, jest tym typem naukowca, którego rola w formowaniu kierunków polityki zagranicznej Rosji jest nie do przecenienia. Może nie pije codziennie rano kawy z Putinem, ale z pewnością jego teksty są z uwagą na Kremlu czytane.
„Rossijskaja Gazieta”, to oficjalny organ prasowy rządy Federacji Rosyjskiej. Nakład papierowy – około 120 000 egzemplarzy, zasięg przez sieci społecznościowe ponad 3 mln odbiorców.
I właśnie w „Rossijskoj Gazietie” ukazał się 1 marca br. artykuł Siergieja Karaganowa dotyczący perspektyw polityki rosyjskiej w ciągu najbliższych lat w oparciu o wnioski wynikające z wojny na Ukrainie, a także stosunku Zachodu do Rosji jako państwa. To ważny artykuł, ponieważ na jego podstawie można wyciągnąć wnioski dotyczące nie tylko kierunków myślenia w szeroko rozumianych kręgach rosyjskiej władzy, ale też atmosfery, jaka tam panuje.
Tytuł artykułu od razu pozycjonuje stanowisko autora: „Niedopuszczalne jest zachowanie państwowości ukraińskiej na bazie mieszaniny rusofobii i niesłychanego kompradorstwa jej elit”. Ale nie tylko Ukrainy, a nawet nie przede wszystkim Ukrainy dotyczy tekst Karaganowa.
Autor na początku odnosi się do wypowiedzi Władimira Putina przed Zgromadzeniem Narodowym zastrzegając od razu, że prezydent nie może mówić swobodnie, bowiem skrępowany jest ograniczeniami piastowanego stanowiska, zatem Karaganow dopowie to, czego Putinowi nie wypada.
Zdaniem Karaganowa obecna sytuacja jest wynikiem błędów popełnionych przez Rosję, a nawet wcześniej przez ZSRR w swojej polityce zagranicznej. Chodzi głownie o to, że nadzieje i rachuby związane z integracją z Zachodem jako suwerenne państwo nie tylko się nie spełniły, ale były przeciwskuteczne. Walczyć o swoje interesy, łącznie z przedstawianiem ultimatum, by Zachód uwzględniał interesy i bezpieczeństwo Rosji trzeba było, zdaniem autora, wysunąć o wiele wcześniej „nie dając Zachodowi [czasu] na przygotowanie antyrosyjskiego uderzenia na Ukrainie i dopóki metastazy odradzającego się w Europie faszyzmu nie wniknęły tak głęboko”.
Oznacza to, że rosyjski politolog jest zdania, że Rosja działała w obronie swoich interesów zbyt późno, a jej ofensywa dyplomatyczna, wsparta militarną groźbą, powinna zacząć się dużo wcześniej. Pytanie wprawdzie, czy wcześniej Rosja była gotowa na zwiększoną swoją aktywność. Moim zdaniem nie i stąd jej ultimatum zostało przedstawione w takim, a nie innym terminie.
Karaganow nie pozostawia złudzeń: „to, co, być może zostanie z obecnej Ukrainy” powinno być rozbrojone („zdemilitaryzowane”) i „zdenazyfikowane” rozumiane jako usunięcie z przestrzeni publicznej przyszłej Ukrainy wszelkich wpływów związanych ze skrajną, nacjonalistyczną prawicą. Zaś mentalność mieszkających na tych terenach ludzi należy zmienić podobnie, jak uczyniono to w NRD, po podziale Niemiec na dwa państwa. To „niełatwa i daleka, ale obowiązkowa perspektywa”.
Następnie Kraganow koncentruje się na wewnętrznej sytuacji w Rosji. Jest zdania, że wojna na Ukrainie pomoże Rosji pozbyć się „piątej kolumny”, co oznacza tych spośród kręgów władzy różnego szczebla, którzy powiązani są kapitałowo, rodzinnie, a co dla Karaganowa ważniejsze, mentalnie z Zachodem.
O tym problemie mówi się od dłuższego już czasu, ale działania władzy były, jak do tej pory, dość anemiczne. Gdy o to pytałem Rosjan, ci odpowiadali, że nie sposób byłoby jednym ruchem zacząć czystki w aparacie urzędniczym i kręgach władzy, bo państwo rosyjskie stanęłoby wtedy przed zagrożeniem implozji. „Zachodniocentryzm”, jak określa ten mentalny stan Karaganow, swego czasu był dla Rosji korzystny, niosąc swego czasu idee modernizacyjne i mający wpływ na jej kulturę, ale obecnie jest „przestarzały, ciągnący do tyłu”.
Karaganow zwraca też uwagę na wzajemne relacje między Rosją a Zachodem. Ten ostatni, zdaniem autora, osiągnął swoje bogactwo, korzystając z przepływu do bogatych krajów światowych zasobów, a obecnie zaczął wojnę z Rosja widząc w niej, słusznie, jeden z korzeni swoich problemów. Obecna agresywna postawa Rosji w „obronie swojego bezpieczeństwa, wolności i suwerenności” zniszczyła fundament „wielowiekowego systemu dominacji kulturowej, politycznej gospodarczej, grabieży, dominacji militarnej”.
Takie nowe rozstawienie akcentów w państwie rosyjskim, skutkuje m.in. samooczyszczeniem rosyjskich elit, ich przeformatowania i konsolidacji, sądzi Karaganow.
Od siebie dodam, że optymizm rosyjskiego politologa wydaje mi się nieco przedwczesny. O problemach z prozachodnim oligarchatem i tysiącami ludzi rosyjskiej władzy na różnych szczeblach (w tym najbardziej trudnym do zwalczenia – samorządowym) mówi się w Rosji od lat, a lud szemrze od co najmniej połowy dziewięćdziesiątych. I nic z tego nie wynika. Nawet jeśli uwzględnić lęk przed radykalnym rozwiązaniem problemu, w którym pisałem dwa akapity wyżej, to i tak walka z ową „piąta kolumną” jest, z mojego punktu widzenia, nieskuteczna. Dowodem na to są m.in. działania wojskowe na terytorium Ukrainy. Liczba błędów, nierozsądnych decyzji, a nawet wprost akcji sabotażu utrzymuje się na niezmiennie wysokim poziomie i grozi po prostu przegraniem Rosji w tej wojnie. No, ale nie wykluczam, że Sergiej Karaganow ma lepsze dane niż moje, pochodzące z bezpośrednich obserwacji i lektury różnych rosyjskich źródeł.
Co będzie dalej, po wojnie, co do pozytywnego rezultatu której Karaganow nie ma wątpliwości? Otóż, zdaniem politologa, czeka świat i Rosję 20 lat życia w świecie rozpadającego się dotychczasowego porządku „z nieuniknionymi konfliktami, powszechnym [politycznym] trzęsieniem ziemi”. Przejść przez ten trudny okres Rosja będzie mogła tylko mając jasno określony system wartości, dokonując wymiany swoich elit i ich mentalności. Służba ojczyźnie, ma być jedną z najważniejszych tych wartości. Jednak, jak podkreśla Karaganow, potrzebna będzie i zmiana systemu rządzenia. W tym celu należy wykorzystać energię, która pojawiła się przy okazji wojny na Ukrainie. Przede wszystkim w celu odwrócenia się od Europy.
I to, jak się zdaje, jest myśl przewodnia tekstu Sergieja Karaganowa.
Uczony jest zdania, że to, co można było od Europy wziąć z szeroko rozumianą korzyścią dla Rosji, zostało już wzięte. Karaganow ocenia, że w ciągu najbliższych dziesięcioleci Europa pozostanie wroga wobec Rosji, choć „nierównomiernie”. Jednocześnie będzie nader niestabilna. Unia, zdaniem politologa, jest w trakcie rozpadu, a rusofobia jest jednym ze środków dla jej sztucznej konsolidacji. Rozpad UE powinien poprawić nieco sytuację. „Otrzymamy kłębek historycznie określonych krajów z elementami faszyzmu o różnych odcieniach, choć miejmy nadzieję, nie nazizmu z jego nienawistną wobec człowieka ideologią, w tym antysemityzmem. Obecna Ukraina będzie nie tyle mostem łączącym nas z bogatymi rynkami, ile raczej buforem, oddzielającym od niestabilności, zagrożeń wojennych i różnego rodzaju moralnej zarazy. Zresztą mam nadzieję, że Europa nie pójdzie tą, zarysowaną powyżej drogą”, pisze Karaganow.
Rosyjski politolog jest zdania, że najkorzystniejsza perspektywą jest rozwiniecie „zwrotu na wschód”. I to z punktu widzenia gospodarczego, geopolitycznego i ideowego.
To prawda, ów zwrot zaczął się już jakiś czas temu, ale był dokonywany w sposób niezdecydowany. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był brak pewnej idei, która mogłaby porwać przede wszystkim młode pokolenie. Pomijano w tym zwrocie kwestie wschodniej i południowej Syberii, co Karaganow uważa za podstawowy błąd, ponieważ takie podejście podzieliło Syberię na tereny będące w polu zainteresowania państwa rosyjskiego i na te, traktowane po macoszemu. I ten stan, jak uważa uczony, wciąż trwa. Skutki mogą być dla Rosji opłakane.
Zdaniem Karaganowa, zwrot na Wschód powinien być całościowy, obejmować kwestie materialne i duchowe. Rosja bez Syberii nie istnieje.
To może być odpowiedź na pojawiające się od pewnego czasu na Zachodzie wypowiedzi o koniecznym podziale Rosji na kilka terytoriów, w tym na oderwanie od niej Syberii właśnie. Polska wiedzie prym w tych harcach, co dość skutecznie pozycjonuje nasz kraj jako nieprzejednanego wroga Rosji i jest tam zauważane od dawna. Z wszystkimi wynikającymi z tego wnioskami. Na wschód powinna przesunąć się nie tylko gospodarka, ale też i centra administracyjne. Oczywiście nie chodzi o zmianę stolicy, ale o doścignięcie, jeśli chodzi o znaczenie, przez syberyjskie miasta Moskwy i Petersburga.
Rosja wraca do domu, określa ten trend Kaganow.
Z powyższego wynika jeszcze jedna sprawa, o której Sergiej Karaganow nie wspomniał. Zwrot ku Syberii, na szeroko rozumiany wschód, niesie ze sobą zmianę priorytetów w rosyjskiej polityce zagranicznej. Centrum i głównym partnerem Rosji przy realizacji powyższej koncepcji będą Chiny. Na pewno ekonomicznie. Pytanie, mające ogromne znaczenie brzmi: czy również militarnie? Jeśli tak (a jest to wielce prawdopodobne) powstanie sojusz, przeciwko któremu mało kto będzie mógł stanąć. Ale jak się ułożą relacje wewnątrz takiego sojuszu? To też ważne pytanie. Jednej, jasnej odpowiedzi na to nie ma.
Jeżeli idee Sergieja Karaganowa będą wprowadzane w życie, świat oczywiście się zmieni. Ale jedna jego część na tym straci – to Europa. Tylko ona jeszcze o tym nie wie, bo karmi się wyhodowanymi we własnej głowie bajkami.