Prezydent Władimir Putin będzie przewodniczył dzisiejszym uroczystościom upamiętniającym przetrwanie niemal 3-letniej blokady Leningradu. Co najmniej 800 tys. osób stało się jej ofiarami w latach 1941-1944. Głównym punktem programu będzie defilada 2500 żołnierzy i kadetów szkół wojskowych ubranych w baranie kożuszki i walonki, tj. radzieckie umundurowanie z tamtych czasów. Wywołało to pewne kontrowersje w Petersburgu.
66-letni prezydent Rosji nie będzie jednak uczestniczył w tym pokazie: ma udać się na cmentarz-pomnik w Piskariewskoje, gdzie odbędzie się koncert w hołdzie ofiarom. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślał wczoraj, że „chodzi o datę bardzo ważną dla całego kraju, dla wszystkich Rosjan i osobiście dla prezydenta Putina”. W czasie oblężenia zginął jego starszy brat, pochowany na cmentarzu w Piskarieweskoje.
Matka prezydenta, podobnie jak wielu mieszkańców Leningradu, o mało nie umarła z głodu, a jego ojciec, który walczył w szeregach Armii Czerwonej, został ciężko ranny pod Leningradem. Przed wojną miasto liczyło ok. 3 milionów mieszkańców. 872 dni oblężenia przyniosło śmierć setek tysięcy od bomb, z głodu i chorób.
Przed uroczystościami ok. 5 tys. mieszkańców Petersburga podpisało petycję z postulatem rezygnacji z defilady wojskowej, nazwanej „świętokradczym karnawałem”. Rzecznik Kremla nie skomentował tego, powiedział jedynie, że miasto jest znane z „bogactwa swej tradycji”, jeśli chodzi o kontrowersje. „Defilada jest rytuałem wojskowym, a nie wydarzeniem rozrywkowym” – mówił ze swej strony rzecznik ministerstwa obrony.
Od piątku trwają w Petersburgu koncerty i projekcje upamiętniające bohaterską przeszłość miasta. Dziś wieczorem wystrzały z dział mają zaznaczyć rocznicę przełamania oblężenia. W czasie defilady miasto uczci ofiary minutą ciszy, na tle dźwięku metronomu. W czasie niemieckiego oblężenia nadawana przez radio szybkość taktu metronomu ostrzegała mieszkańców przed zbliżającymi się bombardowaniami.
Do dziś żyje ponad 100 tys. obrońców i mieszkańców Leningradu z czasów wojny. Zarówno oni, jak i reszta mieszkańców Petersburga, zapalą świece w oknach na pamiątkę minionej tragedii.