Akcja protestacyjna rozpoczęła się w poniedziałek 24 września i potrwa do piątku 28 września włącznie. Aż sześć domów pomocy społecznej jest w sporze zbiorowym z dyrektorami placówek.
Pod koniec sierpnia jeden z protestujących domów pomocy społecznej wywalczył podwyżki. Ale o pozostałych władze miasta zapomniały. Protestujący twierdzą, że DPS-y są traktowane niesprawiedliwie, odkąd zarządzanie nimi przejął miejski Wydzałl Zdrowia.
– W jednym domu pomocy przy ul. Przybyszewskiego pracownicy dostali podwyżki po 600 zł brutto, a w innych ani złamanej złotówki. Nie jesteśmy także równo traktowani jako związki zawodowe. Pani prezydent Hanna Zdanowska zauważa tylko jeden związek – Solidarność, z nami nie chce w ogóle rozmawiać – mówi przewodniczący sekcji pracowników DPS przy OPZZ Mateusz Kropidłowski dziennikarzom „Expressu Ilustrowanego”. – Na DPS-y nie ma pomysłu. Nie udała się reforma prezydent Zdanowskiej polegająca na łączeniu DPS-ów kosztem zwolnień pracowniczych.
#Łódź Dziś rano protestowali na Aleksandrowskiej. To ponoć jeszcze nie koniec manifestacji… https://t.co/gkpn8ax13E
— ESKAINFO.pl (@ESKA_INFO) 24 września 2018
Związkowcy z innej placówki, działacze Samorządnego Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników Domu Pomocy Społecznej Spadkowa 4/6 napisali list otwarty do mediów, który ujawnił „Express”:
„Chcielibyśmy zwrócić uwagę prasy na skandaliczne wynagrodzenia w naszej placówce, jak i w podobnych ośrodkach Pomocy Społecznej. Jako, że Wydział Zdrowia UMŁ swoje działania ogranicza do obietnic, niezbyt jasnych restrukturyzacji mających na celu bliżej nieokreślone oszczędności, nieustannie zwodzi nas opowieściami o lepszych czasach, które nadejdą. W praktyce nierówno traktuje placówki jednym przyznając podwyżki innym nie i nie robi nic w celu podniesienia głodowych pensji pracowników DPS-ów. W wyniku zaistniałej sytuacji, załogi i związkowcy DPS-ów na ulicy Spadkowej, ul. Krzemienieckiej, ul. Podgórnej i ul. Narutowicza zamierzają rozpocząć protest polegający na blokowaniu ulic w okolicach tych placówek”.
Zgodnie z zapowiedzią od poniedziałku 24 września rano pracownicy wymienionych 4 DPS-ów blokowali ulice pod miejscami swojej pracy (przechodzili ciągle przez pasy). W przyszłym tygodniu zamierzają protestować wspólnie przed urzędem miasta.
W poniedziałek 24 września z protestującymi spotkał się zastępca dyrektora Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych łódzkiego magistratu.
– Usłyszeliśmy, że nie możemy w tym roku liczyć na podwyżki. Zaproponowano nam zróżnicowane podwyżki 200- 300 złotych, ale dopiero po pierwszym kwartale przyszłego roku. Nie zgadzamy się na to i protestujemy dalej – powiedziała „Faktowi” Renata Kowalska z DPS przy ul. Spadkowej.
Pracownicy domagają się 1200 zł podwyżek do pensji zasadniczej. Większość z nich pracuje za najniższą krajową. Podwyżek nie widzieli 8 lat. Ale na to, że miasto spełni ich żądania, praktycznie nie ma szans.
– Podwyższenie wynagrodzeń wszystkich pracowników wynosiłoby 14 mln złotych. Miasta na to nie stać. Będziemy sukcesywnie zwiększać wynagrodzenia. W październiku, po analizie, zaczniemy od placówek, w których zarabia się najmniej. Będą to DPSy przy Dojazdowej, Paradnej i Krzemienieckiej – twierdzi Szymon Kostrzewski z Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych.