W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku akcja protestacyjna rozpoczęła się 14 sierpnia. Właśnie zakończyły się mediacje z dyrekcją szpitala. Porozumienia nie wypracowano. Prawdopodobnie następnym krokiem będzie referendum strajkowe.
– Od 9 lat nie ma podwyżek dla wszystkich grup zawodowych w rybnickim szpitalu. Mówimy tu o wszystkich pracownikach działających w służbie zdrowia – od osób sprzątających po lekarzy i obsługujących administrację – mówił miesiąc temu Piotr Rajman, przewodniczący akcji.
– To mocno zaskakujące, że nad tymi postulatami w ogóle musimy się pochylać i dyskutować. To powinno być realizowane z automatu. A tu trzy spotkania i właściwie nie potrafimy się dogadać nawet, co do tych postulatów, które powinny być oczywiste, tak dla nas, a przede wszystkim dla dyrekcji, która powinna zapewniać obsadę podczas operacji i dbać o bezpieczeństwo pacjenta – dodawała Wiesława Frankowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Bloku Operacyjnego Anestezjologii i Intensywnej Terapii. – Od 2009 roku nie było podwyżek. Bo trudno mówić o upokarzających 30 złotych, które gdzieś tam się pojawiło. Nasze wynagrodzenie zasadnicze od tego czasu się praktycznie nie zmieniło, pozostało na tym samym poziomie, co wtedy. Efektywność pracy wzrasta, czym pani dyrektor bardzo szeroko się szczyci, ale za tym nic nie idzie.
Dyrekcja już wtedy bezradnie rozkładała ręce i sygnalizowała, że podwyżki mogą „rozłożyć” też szpital.
Zaproponowano podwyżki w wysokości 100 zł dla lekarzy, pielęgniarek oraz ratowników medycznych, 150 zł dla pozostałego personelu medycznego oraz 150 zł dla pozostałych pracowników. Ale protestujący nie przyjęli oferty. Mieli inne żądania, których szpital nie był w stanie spełnić:
„Pracodawca informuje, iż nie widzi możliwości zrealizowania postulatów podwyżek wynagrodzeń dla całej załogi szpitala w wysokości 1200 zł brutto (wraz z ich coroczną waloryzacją o % podwyżek stawki płacy minimalnej). Ta podwyżka w skali roku wygenerowałaby dodatkowe ok. 27 milionów złotych kosztów dla szpitala (przy rocznym kontrakcie Szpitala na poziomie 150 milionów złotych). Na tę chwilę brak jest źródeł finansowania takiej podwyżki, a także zwiększenia kontraktu NFZ w takiej wysokości” – napisała dyrekcja w oficjalnym komunikacie.
W rozmowie z lokalną prasą dyrekcja stwierdziła, że „przyznanie takiej podwyżki skutkowałoby w krótkim czasie doprowadzenie do załamania finansów szpitala, a w konsekwencji do likwidowania miejsc pracy”.
Akcja protestacyjna ma trwać do 20 września. Przewodniczący nie chce jeszcze składać konkretnych deklaracji, póki związki zawodowe nie podpisały protokołu kończącego mediacje. Ale strajk jest niewykluczony:
– Będziemy korzystać z prawa. Najpierw referendum strajkowe, a potem zobaczymy co dalej. To nie znaczy, że strona społeczna nie jest gotowa do rozmów, bo jesteśmy gotowi. Szpital musi jednak podać poważne propozycje, a nie 100 czy 150 złotych podwyżki – powiedział Piotr Rajman.