Rzecznik burmistrza miasta, Maciej Chłodnicki, oznajmił, że Rzeszów został wyzwolony przez Armię Czerwoną i władze nie mają zamiaru fałszować historii. Odmawiają demontażu radzieckich pomników.
– Pomników nie trzeba demontować. Tym, że zdemontujemy pomnik, historii nie zmienimy… Kto wyzwolił Rzeszów? Armia Czerwona. Jest to fakt historyczny. Oczywiście, to co się wydarzyło później, jest już inną sprawą. Fakt pozostaje faktem, Armia Czerwona nas wyzwoliła. Zginęły miliony młodych ludzi, którzy zupełnie nie interesowali się polityką – powiedział rzecznik, stanowczo odmawiając poparcia inicjatywy Europejskiego Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich.
Jak podaje RIA Novosti, wydarzenie to odnotowało Polskie Centrum Kultury w Kaliningradzie. To nie pierwszy raz, kiedy powraca temat wyburzenia rzeszowskiego pomnika – z tym, że do tej pory prawicowi politycy domagali się likwidacji Pomnika Czynu Rewolucyjnego, zaś teraz na celownik wzięli Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej.
8 kwietnia podkarpacki działacz PiS i dyrektor lokalnego oddziały Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich, Włodzimierz Nowak, napisał list do przewodniczącego Rady Miasta Andrzeja Deca. „Szyderstwem z historii i Narodu Polskiego jest trwanie tego pomnika w Rzeszowie. Bolszewicy wyzwolili Rzeszów 2 sierpnia 1944 roku i do 19 stycznia 1945 stacjonowali w naszym mieście. Wszem wiadomo, że mordowali oni tysiące polskich patriotów. Plac Ofiar Getta jest najstarszym w Rzeszowie kirkutem zniszczonym przez faszystów i komunistów. Trwanie pomnika profanuje to święte miejsce” – wywodził Nowak. Działacz ma też własne propozycje, co postawić na miejsce starych monumentów. Na miejsce Pomnika Wdzięczności zaproponował kamień spod synagogi, zaś na miejsce Czynu Rewolucyjnego… Matkę Boską. Swych pomysłów na szczęście nie objawił w oficjalnym liście do radnych, a jedynie na Facebooku.
Napisał również na swojej tablicy: „Jeśli Rosjanie mają życzenie czcić te pomniki, to polecam, by je zabrali i robili to na własnej ziemi. U nas gloryfikacji przestępców i zbrodniarzy nie będzie”. Póki co włodarze miasta, choć ewidentnie nie są sympatykami Radzieckiej Rosji, nie dają się sterroryzować. – Czy to się komuś podoba, czy nie, pomnik wrósł w nasz rzeszowski krajobraz. Ta sprawa wraca jak bumerang. Osoby, które ją wywołują, chcą się znaleźć w mediach, zaistnieć – mówią urzędnicy i proponują, aby pomnik „wykorzystać edukacyjnie”. Co się zaś tyczy drugiego monumentu – stoi on na działce, której właścicielem nie jest miasto, a zakon Bernardynów. To jednak nie znaczy, że mogą zrobić z nim, co zechcą. – Takie decyzje wymagają zgody naszego wydziału architektury, konserwatora zabytków. To nie jest tak, że bernardyni mogą wszystko wyburzyć. To nie takie proste, że ktoś sobie przyjdzie z kilofem i młotkiem, by rozwalić pomnik. Są pewne procedury, które trzeba zachować – mówi rzecznik burmistrza.