– Miałem na myśli to, że Polska stała się ofiarą własnej polityki laty trzydziestych. Mamy różne poglądy na historię i nie należy się obrażać – powiedział po wyjściu z MSZ rosyjski ambasador, Sergiej Andrejew.
Spotkanie w MSZ to efekt wywiadu, jakiego rosyjski ambasador udzielił stacji TVN24. Andriejew przedstawił w nim rosyjski punkt widzenia na kwestie sporne w historii obu narodów, rolę ZSRR i Polski w drugiej wojnie światowej. Powiedział między innymi: – W ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim z udziałem Związku Radzieckiego. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu.
Rozmowa wzbudziła wielkie emocje. Dziennikarze prześcigali się w interpretacjach, dochodząc do wniosku, że według Kremla to właśnie Polska jest odpowiedzialna za wybuch II Wojny Światowej. Rzecznik rządu, Cezary Tomczyk sugerował nawet, iż ambasador rosyjski może zostać wydalony z Polski.
– Nie byłem wystarczająco precyzyjny – powiedział, zaraz po opuszczeniu MSZ, ambasador Andriejew – Zostałem źle zrozumiany, a kontekst w jakim to przedstawiano był nadinterpretacją – podsumował.
Z kolei w Moskwie, polska ambasador Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz tłumaczy się ze zdewastowania nagrobków na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Milejczycach na Podlasiu.