Pewnie już w styczniu będziemy mieć nowych prezesów publicznych mediów, czyli Polskiego Radia i TVP. Ale nowej formuły mediów publicznych długo jeszcze nie.
Rządzące PiS nie musiało zmieniać ustawy, aby już w przyszłym roku zmienić kierownictwo radia i telewizji publicznej. Wystarczyłoby, że Sejm, Senat i prezydent RP odrzuciliby corocznie przedkładane sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wtedy kadencja pięciu członków Rady wygasa. Nowych członków wybierają Sejm, Senat i prezydent RP. Nietrudno zgadnąć, że wszyscy byliby wcześniej namaszczeni przez Prezesa wszystkich Prezesów.
Następnie KRRiT wybrałaby Rady Nadzorcze radia i telewizji publicznej, a te wybrałyby Zarządy radia i telewizji. Ponieważ sprawozdanie KRRiT składane są zwykle wiosną, to nowe władze mediów publicznych zostałyby zmienione dopiero latem 2016 roku. A tak jedna szybka sejmowa ustawka – i zaraz po święcie Trzech Króli do siedzib PR i TVP wjadą nowi władcy. Ponoć Komitety Powitalne już cyzelują stosowne przemowy.
Zmiana władz nie zmieni istoty polskich mediów publicznych. Pozostaną nadal „komercyjnymi mediami państwowymi”. Za rządów prezesów związanych z Platformą Obywatelską i PSL, wspieranych przez grupy towarzyskie związane z SLD, media publiczne były bezideowe i umiarkowanie prorządowe. Tylko w czasie wyborów jednoznacznie i zdecydowanie wspierały PO i PSL.
Teraz będziemy mieć media o orientacji konserwatywnej, narodowo-patriotyczne. Jednoznacznie i cały czas wspierające PiS i ich kibiców z Kukiz15. Ale nadal media biedne, niedofinansowane. Dotyczy to przede wszystkim wszystkich kanałów radia. Bo Polskie Radio finansowane jest w 80 procentach z wpływów z abonamentu radiowo- telewizyjnego i w 20 procentach z wpływów z reklam. W przypadku TVP proporcje są inne. Abonament to prawie 40 procent, wpływy z reklam ponad 60 procent. Wpływy z abonamentu w ostatnich latach nie rosną, czyli maleją.
2013 | 650 |
2014 | 750 |
2015 | 750* |
2016 | 661* |
* – prognoza.
O reklamy PR i TVP muszą się bić z konkurencyjnymi radiami i telewizjami komercyjnymi.
To sprawia, że w TVP o wyborze przeznaczonej do emisji audycji, o jej czasie antenowym, decyduje przede wszystkim telewizyjne Biuro Reklamy. Nie prezesi, dyrektorzy anten, czy ustawowa Rada Programowa. Decyduje przewidywana „oglądalność” audycji. Konkurującej na „oglądalność” z innymi audycjami nadawanymi w telewizjach komercyjnych tego samego dnia, o tej samej godzinie. Ponieważ najbardziej „oglądalne” są audycje najgłupsze, to takie mają prymat w TVP. Telewizji dawno temu ustawowo zobowiązanej do pełnienia „misji” kulturalno-edukacyjno-informacyjnej.
PiS, przepychając przez Sejm RP „ustawkę” nowelizującą ustawę pochodząca z 1992, dostanie narzędzia do szybkich zmian kadrowych w mediach publicznych, ale nie do reformowania ich. Do uspołecznienia ich, przekształcenia z komercyjnych mediów państwowych w prawdziwą instytucję edukacji i kultury. Dla wszystkich obywateli naszego państwa.
Aby to osiągnąć, trzeba zapewnić mediom publicznym stabilne, przewidywalne źródła finansowania. Zastąpić archaiczny, coraz trudniej ściągany podatek, zwany dla oszukania społeczeństwa, „abonamentem”, podatkiem nowym – powszechnym, łatwiej ściąganym, i dlatego niższym od obecnego „abonamentu”. Podatek ten zwany jest dla oszukania społeczeństwa „daniną na media publiczne”.
I tu PiS ma problem. Chciałby wprowadzić nowy podatek, ale boi się gniewu Wyborców. Odwleka niepopularny ruch do czasu, kiedy wielodzietnym Wyborom posłodzi pięćsetkami, a seniorom przybliży wiek uprawniający do otrzymywania emerytury. Poza tym, PiS nie ma jeszcze koncepcji nowego podatku. Pilotujący ustawę poseł Krzysztof Czabański zapowiadał, że są dwa warianty tej opłaty:
„Jeden jest przy PIT i CIT, czyli opłata ściągana przez urzędy skarbowe, a drugi przy rachunkach energetycznych. Wysokość opłat ma być o połowę mniejsza niż obecnie – około 10 zł miesięcznie za radio i telewizję co powinno przynosić 1,5 mld zł rocznie przychodu, zapewniając byt mediom publicznym”.
Zapowiedzi Czabańskiego wskazują, że PiS nie ma wystarczających ekspertyz, oceniających proponowane rozwiązania. Pierwszy wariant wyklucza powszechność podatku, bo przecież wielu z obywateli RP jest poza systemem CIT- PIT. Ściąganie podatku wraz z rachunkami za prąd zapewnia jego większą powszechność, ale jest trudne, bo w naszym kraju nie ma monopolisty dostarczającego energię elektryczną obywatelom. Dochodzi też problem unikania obowiązku podwójnego płacenia podatku (jako osoba prywatna pobierająca energię i jednocześnie jako firma).
Osiem lat temu posłowie SLD opracowali optymalny wariant takiego podatku, ale PIS widać brzydzi się nim. I pewnie w 2016 roku nowego podatku medialnego nie wprowadzi.
Zatem w przyszłym roku będziemy mieli rewolucję kadrowo-programową w publicznych mediach. I spadek opłat abonamentu radiowo-telewizyjnego.
Bo po co go płacić – zapyta niejeden Obywatel – skoro ma być nowy podatek? Poza tym zniesmaczeni rewolucją zwolennicy PO i PSL będą mieli dodatkowy pretekst do niepłacenia „haraczu na TVPiS”.
W efekcie będziemy mieli publiczne media słuszne politycznie, patriotycznie i narodowo, ale jeszcze biedniejsze niż teraz. I coraz mniej oglądane.
Ku wielkiej radości komercyjnej konkurencji.