16 proc. podwyżki wynagrodzeń domaga się załoga zakładu Volkswagena w Bratysławie. Spór zbiorowy nie przyniósł rezultatu. Przyszła więc pora na pierwszy w sięgającej 1991 roku historii fabryki strajk.
Pracownicy słowackiego VW są świadomi siły przetargowej swojego miejsca pracy. Przemysł motoryzacyjny, którego perłą jest właśnie fabryka niemieckiego koncernu jest jednym z najważniejszych ogniw gospodarki naszego południowego sąsiada. Zakład produkuje zarówno auta marki Volkswagen, jak i KIA, PSA i wkrótce Jaguar Land Rover. Zarobki nie należą do niskich, przeciętna płaca wynosi ok. 1800 euro, jednak w zestawieniu z dobrymi wynikami finansowymi spółki i wynagrodzeniami w innych krajach, słowackie zakłady kokosów nie oferują.
Przed zakładem odbyła się pikieta zorganizowana przez związki zawodowe. Widoczne były transparenty z napisami „Nie poniżajcie nas”, „Jesteśmy częścią koncernu” oraz „Wy dla nas minimum, a my dla was maksimum”. Związkowcy przekonywali, że zatrudnianie tańszych i nieuzwiązkowionych pracowników z zagranicy nie jest najlepszą receptą na problemy z skompletowaniem załogi. W ostatnim czasie Volkswagen zatrudnił 550 osób z Audi Hungaria, co poskutkowało obniżeniem średniej płacy w zakładzie.
Pomimo kompromitacji będącej konsekwencją afery spalinowej i gigantycznych kar płaconych w Stanach Zjednoczonych, Volkswagen już jest nad kreską. A na początku roku okazało się również, że w 2016 roku sprzedał najwięcej aut na świecie — 10,3 mln, wyprzedzając Toyotę.