Ogólnopolska firma Ultimo bezwzględnie windykowała niewysoki dług od chorego psychicznie człowieka, który zmarł, jak twierdzi rodzina, na skutek stresu spowodowanego naciskami egzekutorów.
To kolejna wstrząsająca historia o tym, jak firmy windykacyjne posuwają się do barbarzyńskich metod podczas egzekucji długów, choć prawo zobowiązuje je do przestrzegania podstawowych norm. Onet.pl opisał we wstrząsającym reportażu losy niegdyś doskonale prosperującego przedsiębiorcy, który na skutek problemów zdrowotnych i alkoholizmu popadł w tarapaty, musiał zrezygnować z pracy, przejść na rentę inwalidzką i walczyć o własne zdrowie.
Dług, który miał wobec banku, przedawnił się. Nie przeszkodziło to bankowi sprzedać go firmie Ultimo, która zapewniła reprezentującego dłużnika mecenasa Lecha Obarę, że „przedawnienie roszczenia majątkowego w znaczeniu materialno-prawnym nie stanowi o wygaśnięciu roszczenia, a jedynie o przekształceniu zobowiązania w tzw. zobowiązanie naturalne”.
Znany prawnik, który pomógł już setkom ludzi bezradnych w walce z bezwzględnym systemem, starał się chronić swego klienta przed nękaniem, telefonicznym i listownym, nakazując firmie Ultimo, by korespondencję kierowała do jego kancelarii. Nic to jednak nie pomogło. Listy z ostrymi sformułowaniami wciąż przychodziły na adres dłużnika, który fatalnie na nie reagował. Zmarł 28 maja na zawał serca.
Mecenas Lech Obara jest przekonany, że działania firmy noszą znamiona przestępstwa stalkingu i skierował sprawę do prokuratury.
Prokuratura podjęła działania i jeżeli uda się postawić zarzuty przedstawicielom firmy windykacyjnej, może się to stać początkiem cywilizowania przemysłu odzyskiwania długów przy pomocy nieludzkich metod.