150 tys. zł – taką kwotę radni Sopotu zdecydowali się przeznaczyć na leczenie dzieci ze zniszczonego wojną w Syrii Aleppo. Niestety, rząd wciąż nie zgadza się na to, żeby samorząd je przyjął i im pomógł.
Na dzisiejszej sesji Rady Miasta radni PiS wstrzymali się od głosu, jednak wcześniej, w grudniu zeszłego roku, wszyscy byli przeciw przyjęciu do Polski grupy sierot z Aleppo. Pomimo ich sprzeciwu udało się przyjąć rezolucję o pomocy, wtedy jednak na drodze stanął polski rząd – Mariusz Błaszczak (zadeklarowany chrześcijanin) kategorycznie nie zgodził się na wpuszczenie do kraju potrzebujących leczenia i żyjących w zdewastowanym mieście dzieci. Władze Sopotu jednak nie ustają w wysiłkach i nie zamierzają zrezygnować ze swojego planu, który zresztą, biorąc pod uwagę skalę potrzeb w Syrii, ma znaczenie raczej symboliczne. Na razie szykowany jest przyjazd dwójki dzieci, które potrzebują pomocy protetycznej: 11-letnia dziewczynka i 10-letni chłopiec mają już zapewnione miejsce, a dzisiaj na sesji przegłosowano, że miasto m.in. na ich leczenie wyda 150 tys. zł.
– Uważam, że prezydentowi Sopotu zależy na otoczce wyborczej. Lepsze efekty przyniosłaby pomoc na miejscu, w Syrii – tłumaczył w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Piotr Meler, radny PiS. Teza ta wydaje się o tyle zaskakująca, że aż 57 proc. Polaków uważa, że jako kraj nie powinniśmy przyjmować uchodźców, co zresztą jest w dużej mierze „zasługą” kolegów radnego Melera oraz polityków związanych z Pawłem Kukizem i Ruchem Narodowym. Jak dotąd Sopot jest jedynym miastem, które podjęło w tym kierunku jakiekolwiek działania. Niedawno Jacek Majchrowski, do którego apelowali w tej sprawie działacze i działaczki partii Razem i organizacji prouchodźczych, odmówił przyjęcia i pomocy dzieciom z Syrii.