Negocjacje w sprawie pokoju w Syrii (jeszcze) nie zostały zerwane. Ale do przełomowych rozwiązań też jeszcze bardzo daleko.
Staffan de Mistura, specjalny wysłannik ONZ w Syrii, dalej stara się być optymistą. Stwierdził, że rezygnacja z bezpośrednich rozmów sprawiła, że obie strony przestały przerzucać się oskarżeniami i grozić zerwaniem negocjacji. Musiał jednak przyznać, że żądania stron są kompletnie rozbieżne. Łatwiej było zaprowadzić zawieszenie broni na froncie, niż doprowadzić do zbliżenia politycznych stanowisk.
Umiarkowaną satysfakcję z przebiegu rozmów wyrazili delegaci rządowi. Niezadowolona nadal jest za to delegacja opozycyjna. Pozbawiona podstawowego dotąd argumentu (sprowadzającego się do „Nie będziemy negocjować, bo Rosjanie bombardują cywilów”), teraz krytykują negocjatorów przysłanych przez drugą stronę. Według opozycyjnych negocjatorów kierujący drugą delegacją Baszar al-Dżafari gra na zwłokę i nie odnosi się poważnie do żadnych argumentów dotyczących przyszłego rządu Syrii. Salim al-Muslit, który stoi na czele delegacji opozycyjnej, stwierdził wprost, że Damaszek powinien przysłać do Genewy człowieka, który sam podejmie decyzje dotyczące przyszłych wyborów w Syrii i składu rządu tymczasowego. Oczywiście złożonego wyłącznie z przeciwników obecnej ekipy.
– Będziemy kontynuować walkę polityczną, aż osiągniemy cele naszej rewolucji – powiedziała inna negocjatorka opozycyjna, Basma Kudmani. Innymi słowy: opozycji nie zależy na kompromisie, ale na tym, by po prostu podano jej władzę w Syrii na tacy. Warto pamiętać, że podobny scenariusz całkiem niedawno na Bliskim Wschodzie już testowano. Po obaleniu Saddama Husajna (bez dwóch zdań krwawego dyktatora) pod patronatem amerykańskim dokonano nie tylko całkowitej wymiany elity władzy, ale wyrzucono z pracy w instytucjach państwowych każdego, kto miał związek z rządzącą dotąd partią Baas. Nowa elita oparta na partiach szyickich rozkręciła spiralę przemocy wymierzoną w sunnitów – do tego stopnia, że wielu z nich z radością przyłączyło się do fundamentalistów, którzy w dodatku zyskali profesjonalnych dowódców wojskowych w osobach wyrzuconych z wojska irackich oficerów. Efekt znamy – jest nim Państwo Islamskie.