Site icon Portal informacyjny STRAJK

Temat Dnia: WOT – zabawka czy pistolet Macierewicza?

https://www.flickr.com/photos/jristaniemi/

Szczerze powiedziawszy, odpowiedź na każdy z wariantów sugerowanych w pytaniu tytułowym nie napawa optymizmem. Jeśli zabawka, co łatwo stwierdzić, posłuchawszy ministra obrony narodowej wypowiadającego się w charakterystycznej dla niego poetyce, to kompromitująca dla niego, armii i całego państwa. Jeśli osobista broń, o czym oczywiście minister nie mówi, ale na co wskazują jego krytycy i historyczne doświadczenia, to niebezpieczna dla wszystkich, z Macierewiczem włącznie. Tak źle i tak niedobrze.


Zacznijmy od łagodniejszej wersji. Łagodniejszej, bo lepiej być skompromitowanym niż martwym. Kiedy słuchało się przemówień pana ministra, to łatwo było nabawić się zajadów od śmiechu. Weźmy choćby taki fragment:

– Odbudowujemy dzisiaj polską armię, a wy jesteście solą tego procesu, a wy macie być fundamentem tej odbudowy, a wy macie uzupełnić, odtworzyć nie tylko siłę polskiej armii, ale i dumę, dążność, potrzebę, konieczność polskiego wysiłku zbrojnego i polskiej determinacji – brnął Macierewicz w nieznośny patos, skierowany do uczestników zlotu organizacji proobronnych i klas mundurowych czyli ludzi, dla których dzieciństwo nie skończyło się jeszcze, z powodu wieku lub przywiązania do zabaw w wojnę. Udawaną, a nie prawdziwą. Albo taki: – Warto podkreślić, że WOT są odpowiedzią na powszechne dążenia Polaków, którzy widząc zagrożenia, jakie narastały z zewnątrz, uznali, że trzeba wspomóc Wojsko Polskie i działania w strukturach paramilitarnych, zostaną ujęte w organizację obronną – budował swój mokry sen minister, bo jako żywo, niezależnie od poglądów obywateli, trudno dostrzec gdziekolwiek owe „powszechne dążenia” do zorganizowania się w struktury militarne. Nie licząc oczywiście miłośników zabaw z bronią, wspomnianych wyżej.

Do kategorii ludycznych należy też dodać przekonanie ministra obrony narodowej, że wojska obrony terytorialnej sprawdzą się zwycięsko z bojach z jednostkami rosyjskiego specnazu oraz szeroki gest w opowieściach o ilości oraz jakości uzbrojenia, którym władać będą te jednostki. Liczba dronów używanych przez formacje OT miała iść w setki, mnóstwo miało też być czołgów i samochodów terenowych. Na posiedzeniu komisji obrony w sejmie okazało się, że dronów będzie zaledwie 20-30, a co do reszty, to też jakoś skromnie pan minister zmilczał. Z drugiej strony, po co dawać wysoko nowoczesny sprzęt ludziom, których podstawową zaletą będzie przede wszystkim ich liczba? Wojska Obrony Terytorialnej mają liczyć około 53 tysięcy żołnierzy. A system szkolenia też raczej nie zapowiada wykształcenia wysokiej rangi specjalistów, skoro szkolenie kadry oficerskiej trwać będzie na pierwszy stopień rok, zaś żołnierze tej formacji kształcić się będą na kursach weekendowych, 16 dniowych lub na zasadzie dyspozycyjności. Wojska obrony terytorialnej poza funkcjami czysto wojskowymi mają też być szkołą wychowania patriotycznego oraz działać „na rzecz społeczności lokalnych” cokolwiek to oznacza. Nie można też inaczej niż w kategoriach klechd i legend traktować zapewnień ministra, że WOT „nie będą uszczuplały ani ograniczały” środków przeznaczonych na wojska profesjonalne, skoro koszt „pociesznych pułków” Macierewicza ma wynieść ponad 3,5 mld złotych.

O koncepcji Wojsk Obrony Terytorialnej rozmawiałem z emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego, który poprosił Strajk.eu o anonimowość.

Wszyscy tak się rzucili na biednego Macierewicza, ale to może nie takie głupie: wykształcić zdolności obronne w cywilnych członkach społeczeństwa?

Pan nie wie, co mówi. Panu wolno, dziennikarze raczej nie słyną z profesjonalizmu, ale Macierewiczowi nie wolno gadać bezkarnie takich rzeczy.

W Szwajcarii się jednak jakoś sprawdza.

Nie mogę tego spokojnie słuchać. Tam jest zupełnie inny system szkoleń, inne tradycje, inna jest rola i położenie Szwajcarii w Europie, inny teren, mentalność, wszystko inne. Polska oczywiście może sobie kształcić pewną formę militarnego oporu społecznego, ale nie trzeba nazywać tego wojskiem. Poza tym, Macierewicz wypowiada się o tej strukturze tak, jakby mogła konkurować z najlepszymi jednostkami świata, a tak naprawdę będzie tylko, kosztem ogromnych ofiar, ewentualnie opóźniać przemieszczanie się jakichś niewielkich jednostek, bo o związkach taktycznych nie ma co mówić. Jeśli oczywiście, będą mieli okazję sprawdzić, jak wygląda wojna konwencjonalna. Bo jeśli komuś przyjdzie do głowy zacząć wojnę z użyciem broni atomowej, to nie będzie miało znaczenia, w jakiej formacji kto służy, bo nas po prostu nie będzie.

Czyli jednak jakaś przydatność Wojsk Obrony Terytorialnej jest?

Iluzoryczna. Jak się komuś podoba wysyłanie ludzi na pewną śmierć, to proszę bardzo.

Ale na razie powinniśmy się skupić na tym, jakie szkody przynosi pomysł ministra Macierewicza w czasach pokoju. Nie wiem czy pan zauważył, z jaka emfazą i niemal miłością Macierewicz mówi do kandydatów na żołnierzy i oficerów tej formacji. Nie mogę tego odczytywać inaczej jak tylko próbę podzielenia ludzi w armii. Chciałbym się mylić, ale może być tak, że na każdym kroku Macierewicz będzie podkreślał, jakimi patriotami i w ogólne ludźmi o wysokim morale są żołnierze WOT, co niejako automatycznie wywoła podziały w samej armii: na lepszych i gorszych. Nawet jeśli teraz na promocji oficerskiej mówił do nowych oficerów jakieś gładkie propagandowe banały, to i tak jest jeszcze ogromna grupa oficerów którzy zaczynali w latach 90. Czyli w czasach, kiedy rządziły elity Okrągłego Stołu, z założenia postrzegane przez obecną władzę jako podejrzani, bo służyli u zdrajców. Muszę koniecznie mówić, do czego taka atmosfera może doprowadzić armię? Ale to drobiazg. Jeszcze gorsze jest jawne pokazywanie wroga, z którym WOT ma walczyć. To opowiadanie o specnazie, wiązanie pomysłu o nowej formacji z wojną w Gruzji, Ukrainą, mówienie wprost o zagrożeniach płynących ze strony Federacji Rosyjskiej, no i oczywiście wplecenie wątku smoleńskiego w to wszystko, ze słabo schowanymi aluzjami, że to był atak terrorystyczny, to nie jest ani zabawne, choć pan się śmieje, ani specjalnie mądre. Rosjanie mogą przestać udawać, że nie słyszą tych bzdur, tym bardziej, że chodzi o wojsko, a na trym punkcie są wrażliwi. To niemądre działanie, bo naruszające nasze bezpieczeństwo.

Chyba poważni ludzie nie traktują tego odpowiedzialnie?

Mogą potraktować. I to wystarczy, by się denerwować. Poza tym, jest jeszcze jedna sprawa. Zawsze jednostki wyjęte poza ramy ministerstwa obrony stwarzają możliwość, że ktoś będzie chciał ich użyć dla swoich, czasem bardzo partykularnych interesów. Załatwienia swojej sprawy, celów politycznych, przeforsowania koncepcji politycznej… chwyta pan?

Mówi pan o możliwości czegoś w rodzaju zamachu stanu?

To pan powiedział.

Idąc tropem rozumowania mojego rozmówcy, w pierwszym odruchu uznałem, że to niemożliwe. A jednak…

Swego czasu Lech Wałęsa opowiadał, że za rządu Jana Olszewskiego, w którym Macierewicz był ministrem spraw wewnętrznych, szykowano jego, Wałęsy, aresztowanie i właśnie zamach stanu. Odsyłał do książki ostatniego PRL-owskiego dowódcy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, podporządkowanych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, gen. Edwarda Wejnera. Generał Wejner w swojej książce sugerował, że po zdymisjonowaniu go przez ministra Macierewicza 4 maja 1992 roku, wojska wewnętrzne postawiono w stan podwyższonej gotowości, rozdano ostrą amunicję. Wiązać to się miało z ogłoszeniem tzw. „listy Macierewicza”, rzekomego spisu agentów PRL-owskich służb specjalnych, który miał wstrząsnąć scena polityczną. Jednym z nazwisk z listy był sam prezydent Wałęsa. Szykowano podobno jego internowanie i w ogóle akcje wojskową, którą miało przeprowadzić wojsko resortu spraw wewnętrznych, podległego wówczas Antoniemu Macierewiczowi. Wtedy podobno akcja się nie udała, bo Wałęsa zachował się inaczej, niż oczekiwano.

Dzisiaj sytuacja jakby się powtarza, bo WOT jest podporządkowany bezpośrednio ministrowi obrony narodowej – Macierewiczowi. Zresztą na ten aspekt istnienia WOT zwracała uwagę opozycja, ale minister obrony narodowej odrzucał te sugestie z oburzeniem.

Nie ma podstaw, by nie wierzyć oburzeniu ministra, ale pewien niepokój pozostaje.

Exit mobile version