Oczywiście, trzeba mieć na uwadze, kto zamawiał, a więc płacił, ale zostawmy to: pracownia Kantar opublikowała ciekawe ustalenia przedwyborcze.
Pracownia wskazuje, że część wyborców zmieniła swe preferencje, jak opisuje portal Gazeta.pl. Najważniejsze ustalenia są takie, że wobec wyrównanych szans obu kandydatów, nawet niewielka grupa wyborców, która opowie się za jednym lub drugim, może mieć wpływ na ostateczny wynik. Owszem, 69 proc. pozostało, jak twierdzi, przy swoich wyborach i preferencjach. Kolejnych 18 proc. zostało umocnionych w swych wyborach dzięki kampanii wyborczej. To niezły wynik. Jednak 5 proc. odpowiedziało, że choć głosowali w I turze, to na druga już nie pójdą, ponieważ ich faworyci skutecznie ich zniechęcili. A jeśli zmienią zdanie?
Dwie grupy, każda po 4 proc., są tymi, którzy mogą zadecydować o tym, kim będzie prezydent Polski. Pierwsi to ci, którzy, jak odpowiedzieli, decyzje o tym, na kogo zagłosują podejmą w ostatnim momencie, nieledwie nad urną. Można oczywiście zżymać się na niedojrzałością takich wyborców, ale to nie zmienia faktu, że ich głosy mogą mieć fundamentalne znaczenie. Obok nich stoją ci, którzy zmienili zdanie. Tez można się dziwić, jak można zmienić chęć głosowania na tak różnych, przynajmniej w sferze werbalnej, kandydatów, ale ich wybory mogą przeważyć w tę lub drugą stronę.
O niepewności do ostatniego momentu świadczy fakt, że tak jednostronnie popierająca jednego z kandydatów „Gazeta Wyborcza” dała dziś na pierwszej stronie wyniki dwóch sondaży: jeden daje wygraną Trzaskowskiemu (Kantar 46,4 : do 45,9), drugi Dudzie (IPSOS 50 : 47).
Wiele też zależy od mobilizacji tzw. twardych elektoratów. W niedziele zobaczymy, czym skończył się wyścig.