Site icon Portal informacyjny STRAJK

To są ludzie, nie jabłka

fot. wikimedia commons

Strajk.eu rozmawia z Pawłem Kukizem-Szczucińskim, doradcą Ruchu Kukiz’15, lekarzem w Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej, aktywnie działającym na rzecz niesienia pomocy humanitarnej poszkodowanym przez konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie.

Paweł Kukiz-Szczuciński fot. goldenline.pl

Popierał Pan pomysł, żeby Kukiz stworzył własne ugrupowanie? Nie lepiej, żeby zajął się śpiewaniem, czyli tym, na czym naprawdę się zna?

Współpraca z Pawłem rozpoczęła się w czerwcu 2015, czyli w okresie, w którym decyzja budowy ugrupowania była podjęta. Nie wypowiadałem się w tej sprawie. Sam, jak wiadomo, odmówiłem startu w wyborach, bo gdybym wystartował, ludzie głosowaliby na nazwisko, a przez to niejako żerowałbym na nie swoim dorobku. Popieram tu w pełni stanowisko Włodzimierza Cimoszewicza. Pragnę jednak zwrócić uwagę na fakt, że wprowadzenie do sejmu nowego ugrupowania jest bardzo skomplikowanym zadaniem, nie udało się to wielu doświadczonym politykom – zatem gdyby Paweł Kukiz tak naprawdę nie znał się na polityce, to by tego projektu nie zrealizował. Można się z nim nie zgadzać, ale nie należy lekceważyć jego potencjału, również organizacyjnego.

Kto jest w Ruchu Kukiza? Bo dla przeciętnego wyborcy to jakaś bezimienna masa, prezentująca skrajne poglądy, ksenofobię, nacjonalistyczne ciągoty. Widzi Pan tam jakieś postaci, które wyróżniają się in plus, mogą dawać nadzieję?

To ugrupowanie przede wszystkim osób o poglądach wolnościowych. Większości najbliżej do klasycznych republikanów. Przeciwstawiają się nadmiernej biurokratyzacji, ingerencji państwa w wiele sfer życia. Ruch Kukiza dobrowolnie, w myśl realizacji swoich postulatów, jako jedyny nie pobrał dotacji z budżetu, nie przyjmując formuły partyjnej. To w większości bardzo dobrze wykształceni ludzie, plus najniższa średnia wieku spośród klubów sejmowych. Osobiście szczególnie cenię wice marszałka Tyszkę – wykładowcę akademickiego, absolwenta prestiżowej uczelni z Florencji. Bardzo duży potencjał ma Agnieszka Ścigaj, socjolog, współpracująca z wieloma instytucjami w zakresie polityki społecznej. Posłanka Małgorzata Zwiercan – ekspert w zakresie terapii uzależnień – to również bardzo ciekawa postać. Wysokie kwalifikacje mają prawnicy – Tomasz Rzymkowski i Jacek Wilk. Z kolei Elżbieta Borowska i Jakub Kulesza to dwudziestoparolatkowie o bardzo dużym potencjale rozwojowym. Mało kto wie, że kojarzony z Ruchem Narodowym Sylwester Chruszcz, jest wysokiej klasy architektem. Dr Wójcikowski – wykładowca akademicki – ma obecnie w Sejmie markę świetnego specjalisty w zakresie finansów publicznych. Z kolei w plebiscycie „Gazety Wyborczej” na człowieka 25-lecia wysokie miejsce zajął Piotr „Liroy” Marzec. Bardzo dobrą orientację w sprawach międzynarodowych ma również niespełna 30-letni Piotr Apel. I tak mogę długo wymieniać. Ważną postacią w klubie, autorytetem, jest oczywiście Kornel Morawiecki.

Co to jest za antysystemowość, co we wszystkim popiera rządzących? Jakim cudem PiS Was jeszcze nie wchłonął?

Klub w większości przypadków głosuje przeciw projektom PiS. Głosował przeciw wotum zaufania dla rządu. Jest przeciwny inwigilacji obywateli. Nie zgłosił własnych, ani nie poparł kandydatów PiS do TK. Był przeciw zmianom w służbie cywilnej.

W klubie Kukiz’15 panują zupełnie inne zwyczaje niż w PiS – przede wszystkim poseł może być sobą. Nie jest maszynką do głosowania. Dyscypliny prawie nigdy nie ma. Nikt nikogo nie przymusza, nie są łamane sumienia. Wiemy, że w innych klubach tego posłom Kukiz’15 zazdroszczą.

Jak się rozmawia o uchodźcach z kukizowcami? Jest Pan głosem wołającego na puszczy?

Jestem lekarzem, pracuję m.in. w Indiach, Kurdystanie, Libanie, na Ukrainie. Pomagam uchodźcom oraz trędowatym. Robię to od lat. To jest moje życie. Nie polityka. Dlatego staram się prezentować moje doświadczenia koleżankom i kolegom. Część osób podziela moje poglądy, cześć zmodyfikowała swoje spojrzenie na problem uchodźców, część nie. Dla mnie, jako dla lekarza, a w szczególności lekarza pediatry i psychiatry – problem migracyjny jest przede wszystkim tragedią ludzi. Wielkim wielowymiarowym dramatem. Szczególnie dzieci i ich często zdesperowanych rodziców.

7 tys. ludzi to dużo? Polska broni się przed przyjęciem uchodźców rękami i nogami. A tak naprawdę więcej ludzi mieszka na moim osiedlu…

Przyjęcie kilku tysięcy ludzi absolutnie nie rozwiązuje problemu. Zresztą uważam, że adaptacja tych ludzi w Polsce będzie bardzo trudna. Powstaną getta. Dlatego trzeba, tak jak to robi m.in. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, możliwie pomagać na Bliskim Wschodzie. W moim odczuciu politycy powinni bardziej akcentować ten wątek pomocy. Należy podkreślać, że Syryjczycy, Irakijczycy, Kurdowie itd., to są ludzie. Nie jabłka. Nie można o ludziach myśleć w kategoriach przedmiotowych. To bardzo niebezpieczne. Te słowa adresuję do wszystkich polityków, ale też hierarchów kościelnych. W przeciwnym razie, ci w większości Bogu ducha winni ludzie staną się współczesnymi trędowatymi. Wrócimy do czasów kategoryzacji, etykietowania ludzi – a to prosta droga do katastrofy.

Co Panu najbardziej zapadło w pamięć z pracy przy syryjskiej granicy?

Dziecko po serii skomplikowanych operacji ortopedycznych, które już nie mogą być kontynuowane, bo szpital w Syrii dawno został zniszczony. Kobieta w domku z dykty z nowoczesnym rozrusznikiem serca – wszczepionym przed laty. Oczy matki miesięcznego dziecka, gdy badaliśmy je w strugach deszczu… Teraz jestem w Kurdystanie. Wczoraj jedna z ciężarnych straciła dziecko w wyniku wypadku, przeciążona służba zdrowia nie była w stanie jej pomóc. To są dramatyczne sytuacje. Lekarz organizacji humanitarnej jest w oku tego cyklonu.

Jak to jest z tymi bandami „dorosłych mężczyzn”, zdolnych do walki? Kto ucieka? Kto zostaje? Kto nie ma szans w starciu z wojną?

Z pewnością łatwiej jest podróżować zdrowemu chłopakowi niż matce z dziećmi. Dlatego pomoc powinna być udzielana tam, gdzie są rodziny i koncentrować się na najsłabszych. Dzieci powinny być pod szczególną ochroną. Być może uda nam się sprowadzić do polski dziecko wymagające skomplikowanej operacji kardiochirurgicznej, niemożliwej do wykonania dziś w Kurdystanie czy Iraku.

Dlaczego Polacy mylą prawdziwych terrorystów (tych z IS) z ludźmi, którzy masowo przed nimi uciekają? Co można zrobić, żeby przestali?

Robić reportaże z Bliskiego Wschodu, ukazujące dramatyzm sytuacji. Podkreślać, że w narodzie który uważa się za chrześcijański – pomoc potrzebującym jest fundamentalna wartością. Odwoływać się do dziedzictwa Jana Pawła II, który pielgrzymował właśnie do najbiedniejszych tego świata. Podkreślać, że pomagając innym, uczymy nasze dzieci – uczymy je miłości.

„Muzułmański nastolatek zgwałcił wychowawczynię w ośrodku dla uchodźców” – należy nagłaśniać takie historie czy lepiej zachować daleko idącą poprawność polityczną?

Należy mówić prawdę. Uchodźcy też są różni. Zło trzeba piętnować, ale nie uogólniać. Ludzi dobrej woli jest więcej.

Będzie islamizacja Europy?

Jestem lekarzem, nie do mnie należy odpowiedź na to pytanie. Problem jest skomplikowany. Szanuję inne religie, ale nie jestem ślepy. Pozycja kobiety w świecie muzułmańskim, znaczna ze strony tej społeczności nietolerancja – to poważne problemy. Swego czasu świat arabski był oburzony, gdy w Szwajcarii przeprowadzono referendum i ograniczono możliwość budowy minaretów. Jednocześnie przedstawiciele islamu nigdy by się nie zgodzili na budowę kościołów w wielu swoich miastach. Powinna obowiązywać zasada wzajemności. Bez wyjątku. Ja mogę przyjąć gości w swoim domu, ale oczekuję, że nie będą mi przestawiać mebli.

Jak jest Pan postrzegany przez kolegów z klubu – jako czarna owca, dziwak, idealista, lewak?

Jak mnie postrzegają? Proszę ich spytać. W ruchu panuje pluralizm światopoglądowy, każdy może wyrazić swoje zdanie. Trudno mnie zaszufladkować, z pewnością jednak w bardzo wieku kwestiach mam lewicowe poglądy.

Jak rozwiązać nierozwiązywalne? Zwrócić się w stronę Rosji i modlić się, żeby Putin spuścił bombę na IS czy czekać na Wujka Sama? Jak to się wszystko skończy?

Z mojej perspektywy – należy udzielać pomocy humanitarnej na miejscu. Na terenach zajętych przez IS mieszkają miliony zwykłych ludzi. Bomba tu nic nie da. W analizy politologiczne nie wchodzę, bo to nie moja działka. Niech każdy stara się zmieniać świat na swoim odcinku, a będzie dobrze.

Rozmawiała Weronika Książek

 

 

Exit mobile version