Site icon Portal informacyjny STRAJK

Transformacja dla wybranych

prof. Monika Płatek

Strajk.eu przedstawia recenzję książki Małgorzaty Fidelis „Kobiety, komunizm, i industrializacja w powojennej Polsce” autorstwa prof. Moniki Płatek. W założeniu recenzja była stworzona dla „Nowych Książek” – wydawnictwa, które samo o sobie pisze, że jest „narodową instytucją kultury”. Recenzja w kształcie zaproponowanym przez prof. Płatek została skrócona przez redakcję NK o fragmenty, które w poniższym tekście zaznaczyliśmy kursywą. Zdaniem Autorki, które redakcja strajk.eu podziela w całości, proponowane skróty nie mają charakteru merytorycznego, lecz cenzurujący. Dlatego też prof. Monika Płatek zwróciła się do portalu strajk.eu, by recenzję tej ważnej książki opublikować na naszych łamach. Czynimy to z radością.

„Barbórka” choć imię ma dziewczyny kojarzy się z górnikami; górnicy z kilofami, z łomami. Pielęgniarki mogą całymi tygodniami tkwić przed kancelarią premiera, który usta ma pełne równościowych frazesów, ale kobiety rozgoni niewielkim zastępem policji. Z górnikami będzie inaczej. Górnikom rząd się pokłoni. Mają ciężki sprzęt i dłoń zaciśniętą w kułak, ich więc usłucha. Przemówi argument siły, siła argumentów pozostanie bez znaczenia. Dla tych w czerni będą podwyżki; dla tych w bieli bilet z kraju w jedną stronę. Za parę lat zabraknie i pielęgniarek i węgla; dobrze więc chociaż nadgonić z wiedzą. Z książki Kaari Utrio (Córki Ewy, historia kobiet europejskich, Wydawnictwo 69, Warszawa 1998) można wyczytać, że w przeszłości nie tylko kobiety, ale i dzieci zatrudniane były w kopalniach. I nie tylko na powierzchni, także pod ziemią. Kobiety górniczki? To współcześnie wydaje się równie prawdziwe jak bajka o „czarnym ludzie”. Czasy powojenne kojarzą się z osmalonym górnikiem ciężko pracującym w głębinie, aż za często w warunkach niebezpiecznych. To nie praca da kobiety. Zdanie wypowiadane jest z tak autorytarną siłą, że trzeba chwili i odwagi, by zapytać, ale… ale właściwie dlaczego? Siła mięśni? Nie, siła słowa; konkretnie przepisu. Przepisem można zakazać…i się zakazało. Kobiety na rynku pracy, bywają wciąż jeszcze, traktowane przedmiotowo. Tak jakby rynek tej pracy za którą płaci się gotówką był zarezerwowany dla mężczyzn. Kobiety mogą się na nim pojawiać, gdy mężczyzn brakuje i mają szybciutko znikać, gdy wracają. Praca kobiet może być równie ciężka, who cares! ale nazywać się będzie opieką, „naturalnym instynktem”. Kto widział, żeby za to, co instynktowne płacić.

Michael Kimmel w dopiero co wydanym po polsku Społeczeństwie Genderowym, pisze już na wstępie, że „kobiety są na straconej pozycji, kiedy wkraczają do miejsca pracy, wojska, polityki czy sportu – obszarów ustanowionych, aby reprodukować i podtrzymywać męskość – do tego stopnia, że aby osiągnąć sukces, stają one <takie jak mężczyźni>” (s. 36). Kimmel nie pisze jak do tego dochodzi. Robi to w swojej książce Małgorzata Fidelis W sposób niezwykle przejrzysty i obrazowy opisuje ten proces i jego społeczne i polityczne skutki.

Książka wypełnia lukę nie tylko na amerykańskim rynku, i nie tylko faktograficzną, choć i pod tym względem jest świetna. Fidelis opisuje to, co dotychczas nieopisane; proces wykorzystania płci biologicznej do tworzenia hierarchii społecznej w powojennej Polsce. Sama pisze we wstępie skromnie, że „książka jest próbą zrozumienia, jak zwykli przywódcy i zwykli obywatele rozumieli równe prawa oraz jak postrzegali i reagowali na nowość, jaką była czynna kampania ze strony państwa na rzecz promowania kobiet w hierarchii społecznej” (s. 21). Tymczasem książka przynosi dużo więcej.

Fidelis dostrzegła i opisała jak podtrzymanie różnic między kobietami i mężczyznami służy utrwaleniu patriarchalnego autorytarnego systemu, pomimo oficjalnej egalitarnej narracji. Co umknęło Andrzejowi Lederowi w „Prześnionej Rewolucji” i co Jan Sowa przeoczył w „Fantomowym ciele króla” zauważyła i oddała Małgorzata Fidelis. W powojennej rzeczywistości próba budowania nowej rzeczywistości mierzyła się nie tylko z postkolonialną przeszłością i zaszłościami wynikającymi z polskiej wieloetniczności; mierzyła się także z tradycyjnym podporządkowaniem kobiet męskim interesom, ignorowaniem ich autonomii, ambicji i potrzeb.

Równość jest na sztandarach i w słowach. W praktyce istnieje w formie szczątkowej. Fidelis przywraca to, co wymazane wcześniej z historii górnictwa. Pokazuje, że kobiety oczywiście także pracowały w kopalniach, i rzecz nie o nadziemnej administracji, ale o podziemnym fechtowaniu. Działo się to do czasu. Do czasu, gdy słowo stało się przepisem, a ten możliwość pracy kobiet w kopalniach odebrał. Tam, gdzie dobrze płacą, gdzie przywilejów jak pączków w maśle, i gdzie wcześniejsza sowita emerytura, tam pojawiał się przepis, że to dla kobiet niezdrowe, a więc niedopuszczalne. Trzeba było długiego procesu, by znieść to wykluczenie. W Polsce zbiegł się z czasem, w którym większość kopalni stała się nierentowna. „W maju 2008 roku polski rząd na nowo zezwolił kobietom na pracę w kopalniach pod ziemią. Podobnie jak w latach pięćdziesiątych, spotkało się to ze sprzeciwem górników i związkowców” (s. 278).

Kluczowe tu jest pytanie dlaczego mężczyźni protestowali? Czy rzeczywiście chodzi tylko o pieniądz i przywileje? Pielęgniarki na widok pielęgniarzy nie twierdzą, że to obraza i powrót czasów stalinizmu. Pielęgniarkom nie przeszkadza, że dołączą do nich mężczyźni. Co szkodzi górnikom? Miejsce pracy? Byłoby za proste. Z górnictwa uczyniono kwintesencję męskiego zawodu; z górnika kwintesencję męskości. Kobieta górniczka wprowadza dysonans podwójny; sobą i tym jak jest postrzegana. Jest kobietą, a więc przeczy wyłączności zawodu. Jest kobietą, esencją „gorszości” w porównaniu z mężczyzną; czymś słabym, emocjonalnym, „rozbebeszonym”.  Nie tylko więc uwłacza górnikowi, staje się zamachem na męskość.

Cóż więc, zdawałoby się, prostszego niż odrzucić uprzedzenia oraz utrwalić nowe stereotypy pozytywnie wartościujące kobiety? Nie jest to jednak takie proste. Nie chcę czytelniczkom/czytelnikom odbierać przyjemności lektury, która jest niezwykle ciekawa i wyjaśnia polskie związki męskości, honoru i różnicy płci. Odsyłam do książki z kart której wyłaniają się dzielne, często świadome, jeszcze częściej spolegliwe kobiety dążące do pełni życia i samodzielności niełatwej, gdy tak wielu innych wie lepiej co dla nich dobre, i poświęci ich dla męskiego honoru.

Z badań Eurostatu od lat wynika, że Polski w porównaniu z Polakami mniej zarabiają, mniej znaczą w polityce, mniej korzystają z funduszy na edukacje, częściej doznają przemocy, i częściej od mężczyzn mają dużo mniej wolnego czasu. Statystyki są równie trwałe, jak wzorce, które różnicują. Wiemy, że tak jest; książka Fidelis wyjaśnia jak i dlaczego się to dzieje. Autorka opisuje technologię wykorzystania płci biologicznej do tworzenia kulturowej hierarchii społecznej w powojennej Polsce. Promowanie kobiet w hierarchii społecznej nie mogło zakłócić samej hierarchii. „Kluczowa rola, jaką koncepcje różnicy płci odegrały w relacji między państwem, a społeczeństwem pokazuje, że to, co kulturowe, było również fundamentalnie polityczne” (s.20). Autorka dostrzega, to co przez innych pomijane, że szanse na sukces systemu zależały w dużym stopniu od utrwalenia przez władzę widocznych granic między kobietami i mężczyznami w wielu obszarach życia społecznego, gospodarczego i politycznego. Książka tylko pozornie mówi o przeszłości i tym bardziej jest warta lektury.

Małgorzata Fidelis

„Kobiety, komunizm i industrializacja w powojennej Polsce”

przełożyła z angielskiego Maria Jaszczurowska

[tyt org. Women, Communism, and Industrialization in Postwar Poland]

wyd.I WAB Warszawa 2015

Exit mobile version