Instrumentalne podejście obu prawicowych partii do TK może doprowadzić do zmarginalizowania Trybunału.
Obecnie sytuacja wygląda następująco: z jednej strony, niektórzy konstytucjonaliści uważają, że prezydent Duda powinien zaprzysiąc bezzwłocznie nowych, wybranych przez poprzedni Sejm sędziów. Z drugiej – zostali oni wybrani na podstawie zaskarżonej ustawy, a rozstrzygnięcie tej skargi nie będzie łatwe.
Po pierwsze: rozpatrzenie wniosku PiS musi być zawieszone na pół roku. Taki tryb obowiązuje wnioski złożone przez posłów kończącej kadencji – to czas na to, żeby nowi posłowie zdecydowali, czy chcą podtrzymać wniosek.
Po drugie – jeżeli wniosek zostanie podtrzymany, trudno ocenić, kto miałby go rozstrzygać. Z orzekania winni się wyłączyć się zarówno sędziowie wybrani na podstawie zaskarżonej ustawy, jak i prezes oraz wiceprezes TK, którzy uczestniczyli w jej uchwalaniu. W sumie – 7 sędziów. Zostaje 8, a to znaczy, że nie da się powołać tzw. „pełnego składu”, koniecznego do rozstrzygania spraw „o szczególnej zawiłości lub doniosłości” – wymaga on 9 sędziów.
Całe to zamieszanie jest jak najbardziej pomyśli Prawa i Sprawiedliwości, które od dawna zmierza do osłabienia pozycji TK – i ma w tej mierze znakomity przykład węgierski, gdzie premier Orban skutecznie odebrał zmarginalizował sąd konstytucyjny.
„W państwie o dobrze zakorzenionej demokracji podobna sytuacja nie miałaby prawa się wydarzyć” – komentuje dla strajk.eu prof. Ewa Łętowska, sędzia TK w stanie spoczynku.