Site icon Portal informacyjny STRAJK

Turecki odwet za zamach w Ankarze

Śledztwo w sprawie zamachu terrorystycznego w Ankarze dopiero się zaczęło, ale rząd turecki wie swoje. Tragedię wykorzystał jako pretekst do nowego ataku na Kurdów.

Tereny Irackiego Kurdystanu / Wikimedia Commons

Dziewięć F-16 i dwa F-4 zbombardowały pozycje Kurdów w górach Kandil w północnym Iraku. Działają tam oddziały wywodzące się z Partii Pracujących Kurdystanu, tej samej, która od kilkudziesięciu lat walczy o autonomię dla Kurdów w ramach państwa tureckiego i jest z tego powodu traktowana w Ankarze jak organizacja terrorystyczna. Turkom nie przeszkadzał fakt, że w północnym Iraku Kurdowie walczą z Państwem Islamskim nie tylko o wolność, ale o fizyczne przetrwanie. Ich bojowymi osiągnięciami nie raz zachwycali się nawet Amerykanie, którzy zresztą kierowali do nich nie tylko ciepłe słowa, ale i dostawy broni. Recep Tayyip Erdogan pokazał już jednak nie raz, że wykorzysta każdą okazję, by osłabić Kurdów i w rezultacie nie dopuścić do tego, by kiedykolwiek zdobyli niepodległe państwo. Amerykańscy sojusznicy mogą mówić dobrze o Kurdach. Rząd turecki po zaledwie kilkugodzinnym (sic!) śledztwie w sprawie zamachu w Ankarze stwierdził, że z całą pewnością jego autorami są działacze Partii Pracujących Kurdystanu.

Wskutek nalotu w północnym Iraku zniszczone zostały partyzanckie schrony i magazyny amunicji. O ofiarach w ludziach nie wiadomo. Tureckie siły porządkowe zaatakowały Kurdów również w samej Turcji. W Stambule do aresztów trafiło 15 osób podejrzewanych o związki ze zbrojnymi formacjami kurdyjskimi, w południowej Adanie – 36 „terrorystów”. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział również dziś rano, że jego kraj ma dowody na to, że tureckie wojsko, wbrew prawu międzynarodowemu, przekroczyło syryjską granicę o kilkaset metrów. Rosyjski dyplomata twierdzi, że w ten sposób Turcy przygotowują się do frontalnego ataku na Kurdów w wypadku, gdyby ci wyrwali z rąk dżihadystów kolejny fragment północnej Syrii.

Exit mobile version