Słuchając polskiej debaty publicznej, mam czasem wrażenie, że jest ze mną bardzo źle. Jeśli czujesz, że wszyscy bredzą, to znak, że jednak ty masz problem.
Kiedy polskie media i politycy rozmawiali o Grecji, nie podawali takich danych jak np. udział płac w PKB, średnia liczba godzin, przepracowanych przez przeciętnego Greka w tygodniu czy średnia emerytura. Rwałam włosy z głowy i przeglądałam się raz w lustrze, a raz w danych Eurostatu, szukając u siebie objawów szaleństwa albo zidiocenia, niestety – jak pewnie wszystkie zaburzone osoby, potrafiłam je odnaleźć raczej u rozmaitych ekspertów od nawozów i świata oraz, co bardziej niepokojące, u premier Ewy Kopacz.
Dokładnie to samo wrażenie mam przy okazji dyskusji o uchodźcach. Mówi się – zupełnie na poważnie i bez zająknięcia – o muzułmanach jako o homogenicznej grupie społecznej. Grupie, która stanowi jedną czwartą ludzkości, żyje na trzech różnych kontynentach, w dziesiątkach krajów i porozumiewa się dziesiątkami języków. Snucie tezy – mocno ugruntowanej w głowach polskich komentatorów i polityków – że uchodźcy, pochodzący z krajów muzułmańskich, mają skłonność do terroryzmu ze względu na swoje wyznanie, to jak uznanie, że cechą Polaków jest gwałcenie dzieci; wszak kraje katolickie, takie jak Dominikana czy Filipiny to światowe centra dziecięcej prostytucji… Ba – ostatnio gwiazdą światowych mediów stał się Józef Wesołowski, Polak, katolik i pedofil. Wszystko się zgadza, prawda?
Gwiazdą prawicowych mediów stała się Miriam Shedad – kobieta opowiadająca dające się natychmiast zweryfikować bzdury, np.o tym, że w Syrii nie giną muzułmanie. Naprawdę, ludzie, którzy uważają, że mają legitymację, żeby wypowiadać się o wojnie w Syrii, nie słyszeli o ostrzale Homs w 2012 roku, o bombach beczkowych, spadających na przedszkola w Aleppie, nie widzieli relacji z dramatycznej obrony Kobane? Wierzą, że 80 tysięcy ofiar cywilnych tego konfliktu to wyselekcjonowani przez złych muzułmanów chrześcijanie? Czy naprawdę mówimy o tej samej wojnie, która zmusiła 7 milionów ludzi (z 18 milionów mieszkańców Syrii) do ucieczki ze swoich domów, w tym 4 miliony do ucieczki za granicę? Nie do Europy, nie, nie martwcie się. Do obozów w Turcji, w Jordanii i w Libanie, bez szans na dostęp do jakiejkolwiek edukacji, pracy zawodowej, bez nadziei na normalne życie. Uciekli przed wojną i islamskim terroryzmem, ratując życie swoje i swoich dzieci.
Mam czasem takie wrażenie, że o ile na tematy krajowe można nas robić w balona tylko trochę – każdy jednak wygląda przez okno i do swojego portfela i wie, że nie jesteśmy zieloną wyspą – o tyle w kwestiach międzynarodowych można sobie pozwolić na każde kłamstwo i manipulację. Wszyscy grzecznie uwierzą, że Grecy zasłużyli na kryzys, a syryjskie dzieci na śmierć w falach Morza Śródziemnego. Myślącym inaczej powoli pozostaje jedynie psychiatra i stabilizatory nastroju.