„Nasza ziemia – nasi bohaterowie”, „Precz z polskimi szowinistami” takie hasła towarzyszyły pikiecie nacjonalistów partii Swoboda pod polskim konsulatem w Łucku na Ukrainie.
Był też baner z napisem „Mazur pamiętaj – na Wołyniu narodziła się UPA (Ukraińska Powstańcza Armia)”. Nacjonaliści zwracali się w nim bezpośrednio do polskiego konsula generalnego w Łucku Wiesława Mazura, kierującego placówką od kwietnia.
Mazur podpadł nacjonalistom ukraińskim za niegdysiejsze skomentowanie faktu nadania w 2010 roku przez prezydenta Ukrainy Juszczenkę tytułu Bohatera Ukrainy Stefanowi Banderze, szefowi OUN.
– Na pytanie dziennikarza, co ja o tym sądzę, odpowiedziałem wprost: jak może być bandyta bohaterem. Te rzeczy muszą być nazwane po imieniu, nie mamy co głowy w piasek chować – mówił Mazur.
– Rozmowa, współpraca i nasza otwartość spowoduje, że oni jednak uznają i nauczą się, że jednak to zrobili – dodawał pracownik polskiej dyplomacji.
Mazur, który wtedy pracował we Lwowie, został w trybie pilnym wezwany do ukraińskiego MSZ gdzie przekazano mu „stanowisko strony ukraińskiej mówiące o niecelowości zaostrzania dyskusji publicznej na temat skomplikowanych kwestii wspólnej historii oraz braku akceptacji dla dalszego upolityczniania tej problematyki w celu zapobiegania nasilenia napięcia społecznego między ukraińskim i polskim narodem i pogorszenia stosunków dwustronnych”. Jednak wycofania Mazura do Polski od naszego MSZ nie zażądano.
Sprawa wróciła teraz wraz z objęciem przez Mazura konsulatu w Łucku. Ukraińscy narodowcy demonstrowali tak przeciwko polskiej polityce, która – ich zdaniem – nie wykazuje „szacunku dla ukraińskiej historii i bohaterów narodowych”, jak i osobiście przeciwko konsulowi Mazurowi – domagając się jego odwołania.