Internet obiegają od wczoraj drastyczne zdjęcia z Al-Dżiny, wioski położonej ok. 45 km od granicy syryjsko-tureckiej. Nawet 50 osób mogło zginąć w bombardowaniu miejscowego meczetu. Najprawdopodobniej to kolejne „przypadkowe” ofiary Amerykanów.
Uderzenie z powietrza na meczet miało nastąpić w porze wieczornej modlitwy, gdy świątynia była pełna. W mediach społecznościowych, a w ślad za nimi w serwisach informacyjnych pojawiły się informacje o 40, 50, a może nawet ponad 70 zabitych cywilach. Prędko pojawiły się także sugestie, że to „kolejna rosyjska zbrodnia wojenna w Syrii”, jednak miejsce ataku wymusiło na komentujących większą ostrożność. Pogranicze prowincji Aleppo i Idlib, gdzie doszło do tragicznego wydarzenia, jest bombardowane zarówno przez lotnictwo syryjskie i jego sojuszników z Rosji, jak i Amerykanów. To bowiem teren, gdzie bardzo aktywny jest jawnie terrorystyczny Front Wyzwolenia Ludności Lewantu (Dżabhat an-Nusra), syryjska gałąź Al-Ka’idy aktualnie maskująca się pod nazwą Organizacji Wyzwolenia Lewantu.
Naczelne Dowództwo US Army podało wczoraj informację o przeprowadzeniu ataku, którego celem miało być zebranie członków an-Nusry właśnie. Przekonuje, że „zginęło kilku terrorystów” i nie wspomina nic o ofiarach cywilnych. Stanowisko Amerykanów od początku było niejasne. Początkowo podawali, że uderzenie nastąpiło w prowincji Idlib, czyli kilka kilometrów dalej. Jednak w kolejnym komentarzu, cytowanym przez „Al-Dżazirę”, płk John Thomas, jeden z rzeczników amerykańskiego Naczelnego Dowództwa, przyznaje, że jednak o Al-Dżinę chodzi. Argumentuje jednak, że celem nie był meczet, a położony ok. 15 metrów od niego budynek, w którym znajdowali się terroryści, sama świątynia stoi dalej, a doniesienia o ofiarach cywilnych trzeba dopiero sprawdzić. Potem ze strony US Army pojawił się następny komunikat, którego autorzy mętnie tłumaczą, że meczet w żadnym wypadku nie został zniszczony, zabici to z całą pewnością terroryści z an-Nusry, a poza tym wszystkie okoliczności trzeba dopiero sprawdzić, i tak dalej.
A suspected U.S missile strike hit a mosque full of 300 people tonight in Al-Jinah, west #Aleppo.
57+ killed so far.#Syria pic.twitter.com/EwjDF0frm5
— Charles Lister (@Charles_Lister) 16 marca 2017
Tymczasem w mediach społecznościowych obok drastycznych zdjęć ruin meczetu, spod których wydobywane są kolejne zwłoki i ciężko ranni ludzie, pojawiły się fotografie obiektu, który poważnie przypomina resztkę amerykańskiego kierowanego pocisku rakietowego AGM-114 Hellfire.
Photo shows the remnants of a bomb used in the airstrike on the ‘Umar ibn Al-Khaṭṭāb mosque in the rebel-held village of al-Jinā, w-Aleppo. pic.twitter.com/aGsqMjcWIJ
— Sakir Khader (@sakirkhader) 16 marca 2017
Wszystko wskazuje na to, że tragedii nie da się zwalić na wojsko Baszszara al-Asada ani Rosjan, a zatem możemy spodziewać się kolejnych doniesień o tym, że zginęli tylko wyjątkowo groźni członkowie Al-Ka’idy, Amerykanie przeprowadzili atak z chirurgiczną precyzją, a źródła takie jak Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, które normalnie nigdy się nie mylą przy podliczaniu „ofiar syryjskiego reżimu”, tym jedynym razem są w błędzie. Sprawę celnie skomentował politolog Wojciech Szewko.
Ofiary nalotu pierwotnie określane jako cywile ( bo nalot Ros/Syr) automatycznie teraz awansowały na czł Al Kaidy https://t.co/YSmqVDNAyH
— Wojciech Szewko (@wszewko) 17 marca 2017