Site icon Portal informacyjny STRAJK

USA: co wolno wojewodzie…

twitter.com/Shaftan/status

Wszyscy pamiętają szok, jaki wywołała groźba prezydenta USA, Donalda Trumpa, że rakiety amerykańskie są wycelowane w 52 cele na terytorium Iranu, w tym takie o szczególnym znaczeniu dla jego kultury.

Wydawałoby się, że przymierzanie się do zniszczenia miejsc o szczególnym znaczeniu dla historycznego i kulturalnego dziedzictwa nie tylko kraju, ale i świata (Iran to jedna z kolebek kultury ludzkości) charakteryzuje nieokrzesanych łajdaków lub prymitywnych barbarzyńców. Niedawno zresztą pokaz takiego barbarzyństwa dawali, ku słusznemu oburzeniu całego świata, terroryści Państwa Islamskiego. Okazuje się, że przywódca USA, uzurpujący sobie prawo do nauczania innych, jak maja żyć i jakie wartości wyznawać, stanął w jednym rzędzie z wyżej wymienionymi i świetnie się z tym czuł. Uważał widocznie, że jemu takie plany snuć wolno.

Kiedy jednak profesor uniwersytetu w Babson, Asheen Phansey, na swoim profilu na FB zażartował, że teraz Iran powinien wybrać obiekty kulturowego dziedzictwa USA do zniszczenia, został z miejsca zwolniony. Na nic się zdały zapewnienia wykładowcy, że to był „humor niskiej próby”, o czy miałyby świadczyć propozycje, że do takich obiektów należą jeden z centrów handlowych Mall of America czy dom celebryckiej rodziny Kardashian.

Sprawa zapewne na tym się nie skończy, gdyż zwolniony wykładowca nie bez racji uważa, że zwolnienie go naruszyło jego prawo do swobodnego wyrażania opinii. Mimo, że post został przez autora szybko usunięty w odpowiedzi na usunięcie wpisu Trumpa, ktoś usłużny zdążył go skopiować i pokazać w sieciach społecznościowych, a na wykładowcę zwaliła się fala hejtu. Część nadawców pytała władze uczelni, jak długo „zamierza tolerować zwolennika terroryzmu”. Rodzima uczelnia Phansey’a zareagowała błyskawicznie – potępiła „groźby w dowolnej formie”, „działania pochwalające przemoc”, a także stwierdziły, że opinie wykładowcy to jego prywatne opinie, które nijak nie odpowiadają wartościom, którymi kieruje się uniwersytet w Babson.

Władze uczelni w ten sposób udowodniły, że jeden z filarów amerykańskiego ustroju, czyli wolność słowa, jest tylko nic nie znaczącym zbiorem liter i wydmuszką, zaś hipokryzja niezmiennie pozostaje jedną z najważniejszych cech amerykańskiej demokracji. Co gorsza,  sztandarem wolności powiewa się tym mocniej, im więcej krwi przy okazji załatwiania swoich interesów przelewa.

Ten świat dojrzał do diametralnej zmiany.

Exit mobile version