Nie ustają protesty po rasistowskim zabójstwie dokonanym przez policję 25 maja. Ludzie domagają się oskarżenia i aresztowania policjantów, którzy zamordowali 46-letniego George’a Floyda. Minęła trzecia noc manifestacji i rozruchów w Minneapolis, zaznaczona nowymi pożarami.
Manifestacje w Minneapolis i w sąsiednim Saint Paul (stolicy stanu Minnesota) rozpoczęły się już po południu i były na ogół pokojowe, lecz wieczorem wielki tłum zebrał się pod miejskim komisariatem nr 3. Budynek był otoczony barierami i policjantami – to nie pomogło. Manifestanci po kolei pokonywali bariery, mimo gazów łzawiących. Gdy zaczęły lecieć pierwsze szyby, podjęto decyzję o ewakuacji wszystkich policjantów. Wkrótce komisariat zapłonął.
Sytuacja w aglomeracji Minneapolis jest ciągle tak napięta, że gubernator Minnesoty Tim Walz podpisał dekret o sprowadzeniu Gwardii Narodowej (wojska) i śmigłowców, do miasta ściągają też policjanci federalni. Nie tylko komisariat palił się minionej nocy: doszło do napadów na wielkie sklepy, część z nich obrabowano, część spalono.
Michelle Bachelet – Wysoka Komisarz Praw Człowieka ONZ – wydała komunikat: „To ostatnie z długiej serii policyjnych morderstw na Afroamerykanach domaga się sprawiedliwości. Władze USA powinny podjąć środki prawne, by zakończyć tę haniebne zabójstwa.” Z kolei znany kaznodzieja Jesse Jackson, który przyjechał do miasta, wzywa do kontynuowania manifestacji. Potępił „lincz w biały dzień” na George’u Floydzie i podobnie jak rodzina zabitego domaga się oskarżenia policjantów.
„Wszyscy cierpią, to dlatego są zamieszki. Mam dość patrzenia, jak giną Czarni. Wolałabym, żeby manifestacje były pokojowe, ale nie mogę nikogo zmusić, to trudne” – mówił w telewizji brat George’a Floyda Philonise. Wszystko wskazuje, że to nie koniec protestów.