Amnesty International alarmuje: Stany Zjednoczone nie tylko handlują bronią z państwami, które potem wspierają zwyczajnych terrorystów, ale i zwyczajnie tracą z oczu sprzedany za granicę sprzęt.
Według raportu broniącej praw człowieka organizacji amerykański Departament Obrony zwyczajnie nie wie, co dokładnie stało się z wartą ponad miliard dolarów bronią sprzedaną Kuwejtowi i Irakowi. Do takich wniosków Amnesty International doszło po przeanalizowaniu dokumentów z amerykańskiego audytu za 2016 rok, który został już odtajniony. USA straciły z oczu m.in. broń ręczną, karabiny maszynowe, moździerze razem z amunicją. Sprzęt ten trafił do Iraku w ramach programu Iraq Train and Equip, który miał przygotować tamtejsze siły zbrojne, a także milicje kurdyjskie i mniejsze ugrupowania tworzone przez lokalnych szejków, do walki z Państwem Islamskim. Kuwejt natomiast kupował broń w ramach zwykłych umów, takich samych, jakie Donald Trump zawierał kilka dni temu w Arabii Saudyjskiej.
Organizacja zarzuca Departamentowi Obrony, że nie prowadził nawet starannej dokumentacji w tej sprawie, zadawalając się niekompletnymi raportami i odręcznymi notatkami. – Audyt daje niepokojący wgląd w obarczony wadami system, za pomocą którego Armia Amerykańska kontroluje transfery broni do skrajnie niestabilnego regionu, warte miliony dolarów – skomentował jeden z autorów raportu Patrick Wilcken.
Co mogło się stać ze znikającą bronią? W Iraku – praktycznie wszystko. Amnesty International wyraża obawę, że przy jej użyciu walczą teraz proirańskie Siły Mobilizacji Ludowej, ale to tylko jedna z możliwych opcji. Równie dobrze sprzęt może być obecnie wykorzystywany przez Państwo Islamskie lub inną skrajną bojówkę. Nieco łatwiejsze jest wnioskowanie o losach broni wysłanej do Kuwejtu – to państwo w sprawie konfliktów na Bliskim Wschodzie stanowisko ma jasne, od lat popiera tzw. „syryjską opozycję”, i tę, która deklaruje umiarkowanie, i tę jawnie ekstremistyczną. Amerykanie, sprzedając sprzęt do tego kraju, też wiedzieli.