Tradycji stało się zadość – 1 marca skrajna prawica epatowała nienawiścią na ulicach, policja torowała jej drogę. Zupełnie jawnie gloryfikowano „wyklętych” morderców, którzy w swojej „walce o wolną Polskę” nie mieli litości dla nikogo, nawet dzieci. Szczególnie odrażające widowiska miały miejsce w Warszawie i Białymstoku.
ONR, Młodzież Wszechpolska i Ruch Narodowy, ze swoimi transparentami i pochodniami przeszli w stolicy z ulicy Rakowieckiej do Placu Trzech Krzyży. Gwiazdami wieczoru byli Robert Winnicki, Janusz Korwin-Mikke oraz Kaja Godek. Działaczka znana dotąd głównie z działalności antyaborcyjnej i ataków na homoseksualistów tym razem oburzała się na fakt, że w Warszawie nadal istnieje ulica Armii Ludowej, podczas gdy nie upamiętnia się w ten sposób „Inki” czy Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.
Maszerujący wykrzykiwali typowe hasła z gatunku „Precz z komuną”, ponadto z grona „wyklętych” wyróżnili szczególnie kata podlaskich Białorusinów „Burego”, którego nazywali swoim bohaterem, a także NSZ, również winne zbrodni na cywilach i atakujące mniejszości narodowe. Skandowano również o polskim Wilnie i Lwowie, przeciwko Unii Europejskiej, a także: „Żadnych wojen za Izrael” i „Reżim pisowski jest prożydowski”.
Protestować przeciwko wychwalaniu morderców próbowali natomiast Obywatele RP – ich kilkudziesięcioosobowa grupa usiadła na jezdni jeszcze na ul. Rakowieckiej z transparentami „Bury nie jest bohaterem”, „Faszyzm stop”. Policja wyniosła blokujących z jezdni i wylegitymowała. Nacjonaliści poszli dalej. Urzędnicy warszawskiego ratusza, którzy obserwowali marsz, nie zgłosili policji żadnych uwag co do jego przebiegu.
Podobnie bez problemów przeszedł marsz ulicami Białegostoku, organizowany przez różne grupy nacjonalistyczne i środowiska kibicowskie. Tam skandowano nie tylko o walce z komuną, ale i o budowaniu wielkiej Polski od Pomorza do Śląska. Nie mogło zabraknąć wychwalania „Burego”.
– To są nasi bohaterowie. Oni wykonywali rozkazy, likwidowali agentów współpracujących z Sowietami zainstalowanych szczególnie w wioskach prawosławnych, ale nie tylko. Likwidowali również Polaków, którzy robili to samo – mówił do 300-osobowego zgromadzenia Mieczysław Korzeniewski ze Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Z największym entuzjazmem zebrani powitali jednak 94-letniego byłego partyzanta z oddziału „Burego”, który uczestniczył m.in. w pacyfikacji wsi Zanie. Ludzie Romualda Rajsa spalili tam domy prawosławnych rodzin, zostawiając w spokoju te należące do katolików, a także zastrzelili 24 osoby, które uciekały z płonących budynków.
Jedynie wrocławski marsz ku czci „wyklętych” nie pozostał bez reakcji obserwatorów z urzędu miasta. Został rozwiązany, gdy uczestnicy pochodu prowadzonego przez Jacka Międlara zaczęli wykrzykiwać okrzyki antysemickie, jak „Precz z żydowską okupacją!”.