Kilkadziesiąt osób uczciło w sobotni wieczór pamięć Nigeryjczyka zastrzelonego przez policjanta 23 maja 2010 roku na ówczesnym Stadionie Dziesięciolecia. Sprawca wciąż pozostaje bezkarny.
Były znicze, przemówienia, zdjęcia oraz projekcje filmów dokumentalnych o tragedii sprzed pięciu lat i sytuacji imigrantów w Europie. Ulica sąsiadująca z budynkiem stacji została wczoraj symbolicznie przemianowana na Maxwella Itoyi.
36-letni obywatel Polski nigeryjskiego pochodzenia zginął od kuli wystrzelonej z pistoletu funkcjonariusza Artura Brzezińskiego podczas szamotaniny, do której doszło w czasie policyjnej łapanki na handlarzy podrabianymi towarami. Według zeznań świadków, policjanci używali brutalnej przemocy i w poniżający sposób traktowali rewidowane osoby. Itoya próbował obronić jednego ze swoich kolegów. Brzeziński wyciągnął broń i strzelił mu w udo. Trafił w tętnicę udową. Nigeryjczyk zmarł przed przyjazdem karetki pogotowia. Chwilę po zdarzeniu rozwścieczony tłum ruszył na policjantów. Podczas starć zatrzymane zostały 33 osoby, z których 26 usłyszały zarzuty napaści na funkcjonariuszy.
Mimo, że policjant ewidentnie naruszył obowiązujące procedury – nie oddał strzału ostrzegawczego, prokuratura ostatecznie umorzyła wobec niego postępowanie. Śledczy uznali, że Brzeziński miał prawo użyć broni w zaistniałej sytuacji. Nie dopatrzyli się również w jego zachowaniu znamion rasizmu.
Wdowa, Monika Pacak-Itoya po śmierci męża została z trójką dzieci bez środków do życia. Nie otrzymała żadnej pomocy ze strony państwa. Ostatecznie wyemigrowała do Wielkiej Brytanii. W arcytrudnej sytuacji materialnej znalazły się również rodziny aresztowanych handlarzy-imigrantów, którzy brali udział w bitwie z policją