Tym razem policja wstrzymywała się od szarż – było pokojowo. „Zabierzcie kolano z naszej szyi” – skandował olbrzymi tłum w amerykańskiej stolicy. Waszyngton był wczoraj miejscem największej demonstracji w USA przeciw policyjnej przemocy. Antyrasistowskie manifestacje odbyły się też m.in. w Nowym Jorku, Filadelfii i Minneapolis, jak w wielu innych miastach Ameryki i świata, w tym w Warszawie.
W Waszyngtonie ludzie zaczęli się zbierać na ulicach prowadzących do Białego Domu i mauzoleum Abrahama Lincolna, gdzie 57 lat temu Martin Luther King wygłosił swe słynne przemówienie „I have a dream”. „Walczymy przeciw instytucjonalnemu rasizmowi” – głosił wielki transparent. Na ogrodzeniu Białego Domu, strzeżonego przez dodatkowe oddziały służb bezpieczeństwa, zawisły portrety zabitych przez policję w ostatnich latach: George’a Floyda, Michaela Browna, Trayvona Martina, Breonny Taylor… Trump w tym czasie nadawał tweety, nie wspominając jednym słowem o tym, co dzieje się na zewnątrz, choć musiało docierać doń głośne skandowanie „No Justice, No Peace, No racist Police!”
W ostatnich dniach w amerykańskim internecie pokazało się wiele filmów z bardzo brutalnego tłumienia manifestacji po śmierci George’a Floyda, co wzmogło gniew protestujących. Odniosło to pewien skutek: w Seattle policja nieoczekiwanie ogłosiła, że przez 30 dni nie będzie używała gazów łzawiących, a władze Minneapolis zakazały odtąd stosowania przez policjantów „techniki duszenia”.
Sobota była dniem manifestacji antyrasistowskich w wielu krajach, na wszystkich kontynentach. W Paryżu, podobnie jak w Warszawie, ludzie manifestowali pod ambasadą amerykańską, mimo policyjnego zakazu. W innych miastach Francji również doszło do masowych protestów przeciw rasizmowi i bezkarności policji, do zamieszek doszło jednak tylko w Lille i Metzu. W brytyjskim Londynie manifestanci skandowali przy akompaniamencie bębnów „Zjednoczone
Królestwo nie jest niewinne!”, a w Manchesterze wielki tłum apelował o „skończenie z pandemią rasizmu”. Manifestowano też w Tunezji, w Niemczech, w Australii, we Włoszech i m.in. w Kanadzie, gdzie ludzie wygwizdali premiera Justina Trudeau, który zabawiał się niegdyś w „blackface”.
Tymczasem szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo oskarżył Chiny o „odrażające wykorzystywanie” wyczynów amerykańskiej policji do „autorytarnej propagandy”. Zaznaczył, że w przeciwieństwie do „chińskiej dyktatury” prasa
w Ameryce jest wolna (choć ciągle przemilcza bilans rannych i zabitych w ostatnich zamieszkach). Kilka dni temu rzecznik chińskiego MSZ, mówiąc o „chronicznym rasizmie” w USA pytał publicznie, dlaczego Stany Zjednoczone nazywają „używających przemocy” z Hongkongu „bohaterami”, a protestujących przeciw rasizmowi w Ameryce „chuliganami”…