Sekcja zwłok wilka, którego odstrzelono po tym, jak zaatakował dwoje dzieci w Przysłupie, wykazała, że był to osobnik całkowicie oswojony, prawdopodobnie wychowany przez człowieka. Nie miał wścieklizny. To stawia w zupełnie nowym świetle prośby myśliwych o umożliwienie odstrzału tego chronionego gatunku.
Spełniły się przewidywania przyrodników: wilk, który zaatakował dzieci w Przysłupie (i prawdopodobnie jednak również wcześniej w Wetlinie), był oswojony, a jego zachowanie nie było typowe dla całego gatunku. Sekcja zwłok zwierzęcia wykazała, że brakowało mu dwóch przednich kłów – prawdopodobnie stracił je, usiłując wydostać się z miejsca, w którym był przetrzymywany.
Ekolodzy ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” mają hipotezę, że za szczeniaka wilk ten został zabrany z lasu i wychowywany razem z psami, a potem porzucony. Zatem jego zachowania są wyłącznie skutkiem działań człowieka. „Relacje naocznych świadków oraz nagrany 10 czerwca przez przypadkowego obserwatora filmik, który został opublikowany w Tygodniku Sanockim, pokazuje bardzo nietypowe zachowanie tego wilka, co może wskazywać na to, że miał on od szczenięcia kontakt z człowiekiem” – piszą eksperci.
„Bardzo wiele wskazuje na to, że było to zwierzę wychowane przez ludzi, być może mieszaniec. Nie ma żadnego powodu do niepokoju i strachu przed wilkami i naprawdę nie ma co słuchać typowych myśliwskich bredni w stylu, że populację trzeba redukować, że wilków za dużo i że przestały bać się człowieka, bo się na nie nie poluje” – napisał na swoim profilu na Facebooku Adam Wajrak.