Nigeryjki i jej męża nie wpuścili Francuzi: pierwsze, ogłoszone wyniki śledztwa wskazały przyczynę tragedii. Francuscy żandarmi porzucili ją chorą, w środku nocy, na przygranicznym, włoskim dworcu w Bardonnecchia. Miała raka, chciała dokończyć ciążę u siostry we Francji. Zmarła w szpitalu w Turynie. Włoskie media wypominają Francuzom, że to nie pierwszy raz.
31-letnia Beauty, nigeryjska migrantka, odkryła swego chłoniaka wraz z ciążą, gdy mieszkała z mężem pod Neapolem. Granica między Włochami a Francją nie należy już do Schengen, jest pilnowana. Francuzi chcą powstrzymać w ten sposób napływ imigrantów, którzy lądują we Włoszech po przekroczeniu Morza Śródziemnego.
Była w szóstym miesiącu ciąży, kiedy stanęła z mężem na francuskiej granicy. Została zaakceptowana, ale nie mąż, którego wzięto na przesłuchanie. Postanowiła na niego czekać. Miała trudności z oddychaniem z powodu chłoniaka, ledwo żyła. Znaleziono ją na dworcu, odwieziono do szpitala i zrobiono cesarskie cięcie, zanim umarła. Wcześniak spędził tydzień na brzuchu ojca, będzie żył, ma na imię Israel.
Włoskie media przypominają przy okazji kłopoty francuskiego wolontariusza, który pomógł nigeryjskiej rodzinie przedostać się do Francji przez Alpy. Wśród migrantów była kobieta w ciąży, a żandarmi mieli specjalnie opóźniać wezwanie dla niej pomocy. Jej męża i małe dzieci wydalono do Włoch.
Miniona zima była bardzo ciężka dla migrantów zmierzających z Włoch do Francji. Temperatura na górskich szlakach dochodziła do -15, nawet do – 30 stopni. Okoliczni mieszkańcy zorganizowali się, by odnajdywać wędrowców i pomagać im przeżyć. Powstało nawet specjalne schronisko w górach, gdzie ich opatrywano i żywiono. Dla migrantów legalne przekroczenie granicy nie wchodzi w grę, a wolontariusze są oskarżani o „wspieranie w nielegalnej imigracji”.