Urząd miasta zaproponował pracownikom włocławskich DPS-ów podwyżki w wysokości 200 zł brutto. Oni jednak domagają się tysiąca złotych i piszą do prezydenta list otwarty. Pracownicy DPS przy ul. Nowomiejskiej i Dobrzyńskiej wyszli również na ulicę, aby zaakcentować, że nie zawahają się uciec do strajku, jeśli miasto nie ulegnie.
„Po szerokich konsultacjach ze skarbnikiem miasta zaproponowano wstępnie 7-procentową regulację płac od 1 stycznia 2019 roku i powrót do rozmów po pierwszej połowie tego roku na temat kolejnej regulacji płac w 2019 roku” – można przeczytać w komunikacie urzędu miasta wydanym 21 lutego po spotkaniu władz z dyrektorami placówek, pracownikami i związkami zawodowymi. Uczestniczyła w nim Domicela Kopaczewska, zastępca prezydenta miasta. Spotkanie jednak nie zakończyło się sukcesem.
W najbliższych tygodniach pracownicy dwóch miejskich DPS-ów chcą podjąć kolejną turę rozmów. Jeśli to się nie uda, nie wykluczają strajku.
W weekend pracownicy wyszli na ulicę z transparentami. Do mediów w imieniu protestujących z DPS przy ul. Nowomiejskiej przemówił Krzysztof Masłowski, który podkreślił, że w przeciwieństwie do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, DPS-y pozostają bez podwyżek, w większości z pensjami na poziomie płacy minimalnej.
Dariusz Langa, jego kolega z DPS „Na skarpie” przy ul. Dobrzyńskiej dodał, że ostatnie spotkanie z przedstawicielami urzędu miasta miało „charakter informacyjny” – miasto poinformowało, że podwyżki będą symboliczne i temat uważa za zamknięty.
– Od kilkunastu lat nikt się nami nie interesuje – powiedziała lokalnym mediom Justyna Krzeszewska, zatrudniona jako pielęgniarka w jednym z DPS-ów we Włocławku. – Pracujemy naprawdę rzetelnie. Nikt z nami tak naprawdę nawet nie próbował negocjować.
Pracownicy DPS-ów czują się zlekceważeni, odważyli się więc napisać list do prezydenta miasta Marka Wojtkowskiego.
Dokument w całości opublikowała „Gazeta Pomorska”.
„Panie Prezydencie! Domy pomocy społecznej to nie umieralnie” – piszą zdesperowani pracownicy. – „Nasi włodarze, nie znają specyfiki pracy w podległych im placówkach, nie widzą co dzieje się z mieszkańcami, jak są traktowani, czy usługi dla nich świadczone są wystarczające. Obojętność na los osób starych, chorych z niepełnosprawnościami to niezbyt dobra cecha władz, mających za zadanie zapewnienie im usług najwyższej jakości. W obydwu włocławskich domach pomocy społecznej borykamy się z brakiem personelu, zarówno wykwalifikowanego jak też podstawowego. Brakuje pielęgniarek i opiekunów medycznych, którzy zwalniają się przechodząc do lepiej płatnej pracy. Nie powinno to nikogo dziwić, skoro różnica w wynagrodzeniu pielęgniarki to ponad tysiąc złotych. W tej sytuacji nie mamy wątpliwości, iż w najbliższym czasie zostaniemy bez odpowiedniego personelu medycznego. Władze dostrzegą problem o wiele za późno. Komunikowaliśmy o tym problemie już w listopadzie 2018 roku, kiedy to Pan Prezydent, Marek Wojtkowski osobiście usłyszał od pielęgniarek pracujących w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Dobrzyńskiej, że będą odchodziły od łóżek mieszkańców, gdyż „wolontariatem” nie wyżywią swych rodzin. (…) Chcielibyśmy, aby Pan Prezydent wyobraził sobie, że w placówce przebywa jego matka lub ojciec. Pomyślał jak wygląda ich życie, co się z nimi dzieje. Zastanowił się jakiej opieki oczekiwałby i na jakim poziomie? W włocławskich domach pomocy pracownicy oczekują podwyżek, ale także remontów, doposażenia w sprzęty, a przede wszystkich dodatkowych etatów dla personelu medycznego”.