Rolnicze OPZZ forsuje w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o prawie łowieckim, która sprawi, że więcej odszkodowań popłynie do kieszeni rolników. Polski Związek Łowiecki odpowiedział ogniem. Walka trwa.
Sławomir Izdebski robi wszystko, aby przekonać posłów PiS do tego, aby głosowali projekt autorstwa OPZZiOR, zaś drugi – poselski, porzygotowywany wewnątrz PiS – wyrzucić do kosza. Podobno aprobatę dla projektu Izdebskiego wyraził sam prezes Kaczyński. Rolnikom zależy na czasie. Zapisy w ustawie, które leżą im na sercu to przeznaczenie wszystkich wpływów z tytułu gospodarki łowieckiej na odszkodowania dla rolników. Prócz tego OPZZiOR chce też, by szacowaniem szkód łowieckich zajmowała się Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a Polski Związek Łowiecki został pozbawiony statusu państwowego zrzeszenia. Miałby być zwykłym stowarzyszeniem.
Izdebski, który ma na pieńsku z PZŁ, złożył do CBA wniosek o zbadanie „wszystkich okoliczności wskazujących na powiązania korupcyjne działaczy Polskiego Związku Łowieckiego ze światem polityki, biznesu i wymiarem sprawiedliwości”. Miałoby to sens o tyle, o ile Izdebski nie szedłby w swojej ofensywie zbyt daleko – jednak on postanowił „iść na całość” i zlustrować PZŁ również pod kątem powiązań dzisiejszych kluczowych działaczy ze służbami PRL. O wiele ciekawszy wydaje się wątek profitów, które politycy z poprzedniej ekipy mieli czerpać od Związku. Izdebski twierdzi, że „politycy między innami z PO i SLD chętnie korzystali z zaproszeń PZŁ na bezpłatne polowania i przyjmowali darowizny od PZŁ w postaci trofeów, których później nie ujawniali w oświadczeniach majątkowych”.
PZŁ nie zamierza składać strzelb – w odwecie podał Izdebskiego do prokuratury, ponieważ – jak twierdzą działacze związku – jego zawiadomienie do CBA było bezpodstawne.
W całej tej wojnie pewne jest jedno – zmiany w prawie łowieckim są potrzebne, ostatni wyrok TK w tej sprawie pozostaje niezrealizowany. Zmiany miały wejść w życie od 1 stycznia 2017, tak się jednak nie stało. – Rolnicy uważają, że zadziałało lobby myśliwskie, które jest hermetyczne i nie chce żadnych zmian. Widać jednak, że Polski Związek Łowiecki nie daje sobie rady ze współczesnymi wyzwaniami, a dzika zwierzyna stała się źródłem wielu konfliktów na wsi. Ale to też jest wina ministerstwa środowiska, pewnych zaszłości. Czas najwyższy dostosować prawo sprzed kilkudziesięciu lat. – mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. – Ani myśliwi, ani rolnicy nie powinni być sędziami we własnej sprawie. Lepiej by było, gdyby straty wyrządzone przez dziką zwierzynę oceniali bezstronni specjaliści. Moim zdaniem powinny płacić dwie strony: Skarb Państwa, który jest właścicielem dzikiej zwierzyny i ma obowiązek dbać o środowisko oraz myśliwi, którzy dzierżawią obwody łowieckie i czerpią z tego korzyści.