Site icon Portal informacyjny STRAJK

„Wolimy umrzeć w Syrii, niż tutaj z głodu” – dramat uchodźców w Polsce

Bez pracy, bez pieniędzy, ściśnięci w 30-metrowej klitce – syryjscy uchodźcy skarzą się na warunki życia nad Wisłą. Twierdzą, że Fundacja Estera, która sprowadziła ich do Polski, teraz pozostawiła ich na pastwę losu. Władze fundacji zaprzeczają.

Uchodźcy w Polsce / wikipedia commons

Antoine Char, obywatel Syrii mieszkający wraz z rodziną w podwarszawskim Pruszkowie, deklaruje, że on i jego rodzina znajdują się w katastrofalnej sytuacji. Ponoć otrzymali dotychczas tylko tysiąc złotych wsparcia. – Nie mamy co jeść. Przyjechałem z odrobiną oszczędności, ale już wszystko wydałem – mówi Syryjczyk, który twierdzi również, że osoby z Estery, które miały udzielać im codziennej pomocy, obecnie nie odbierają już nawet telefonów od uchodźców. Char skarży się także na warunki mieszkaniowe. Fundacja zakwaterowała jego rodzinę w 30-metowym lokalu. – Jest nas szóstka; śpimy na podłodze – mówi zrozpaczony uchodźca.

Zarzuty wobec Fundacji Estera potwierdza również inny Syryjczyk, Adam, mieszkający od lat w Warszawie. – Oni oczekiwali zupełnie czegoś innego, a zastali zupełnie coś innego. Co więcej, są zostawieni na pastwę losu – zauważa, dodając jeszcze, że władze organizacji, wbrew obietnicom, nie zagwarantowały uchodźcom nauki języka polskiego ani nie wytłumaczyły działania sieci komunikacji miejskiej, co przyczynia się do ich głębokiego wykluczenia społecznego. Syryjczycy nie mają szans na znalezienie pracy, nie nawiązują znajomości, nie integrują się ze społeczeństwem. Czują się oszukani.

Zupełnie inną wersję podaje Miriam Shaded, prezeska Fundacji Estera. Jej zdaniem organizacja zapewniła uchodźcom komfortowe warunki: nocleg w hotelach w Libanie, wysokie wsparcie finansowe (3 tys. zł) oraz przestrzeń mieszkalną, w ramach której nie zostało zakwaterowanych więcej niż dwie osoby na jeden pokój. Shaded twierdzi, ze przepełnienie musi wynikać z tego, że Syryjczycy sami się przeprowadzają w obrębie swoich rodzin i znajomości. Narzekania na niewystarczające wsparcie finansowe szefowa fundacji interpretuje jako przejaw niezaradności. – Jeśli kupują jogurt za 12 zł, a nie za 2 zł, to w tym przypadku fundacja nie ponosi odpowiedzialności – uważa Shaded, która dodaje również, że uchodźców „nikt nie zmuszał do przyjazdu do Polski”.

Exit mobile version