Rok więzienia bez warunkowego zawieszenia kary – to wyrok, jaki zapadł dziś, 18 listopada, w sprawie pobicia lewicowego publicysty i wykładowcy akademickiego Przemysława Witkowskiego we Wrocławiu w lipcu tego roku. Sąd nie miał wątpliwości: atak był motywowany światopoglądowo i to pokrzywdzony przedstawił wiarygodną wersję wydarzeń.
29-letni Maciej K. zaatakował Przemysława Witkowskiego na bulwarach nad Odrą, gdyż lewicowy publicysta głośno i z dezaprobatą skomentował homofobiczne i ksenofobiczne napisy na murze. Były to teksty typu „Stop pedofilom z LGBT, reaguj”, symbole skrajnego środowiska Autonomicznych Nacjonalistów oraz krzyże celtyckiego.
– Stanął mi na drodze. Zapytał: „co, nie podobają ci się napisy?” – relacjonował pokrzywdzony, cytowany przez „Gazetę Wyborczą”. – Przestraszyłem się, ale powiedziałem, jak myślę. Próbowałem dalej iść, prowadząc rower. On nie ruszył się z miejsca. Zapytał: „i co teraz”. Próbowałem iść dalej. Wtedy mnie popchnął. Upadłem z rowerem na bok. Kiedy próbowałem wstać, zaczął krzyczeć „i co, lewacka kurwo” i zadał mi dwa, trzy ciosy pięścią w twarz.
Sprawca przez cały proces utrzymywał, że to Witkowski sprowokował bójkę i że w zasadzie należałoby opisać ją jako „pojedynek”. Sąd jednak nie dał mu wiary, uznając, że dowody podtrzymują wersję pokrzywdzonego. Nie miał także wątpliwości, że wyrok w sprawie musi być ostrzeżeniem dla tych, którzy zamierzają „spierać się o poglądy” za pomocą pięści.
Ogłoszony 18 listopada wyrok brzmi: rok więzienia bez warunkowego zawieszenia kary. Ponadto Maciej K. ma zapłacić pokrzywdzonemu 5 tys. nawiązki.
– Żałuję, że ten człowiek nie zrozumiał, co zrobił, nie wykazał skruchy – powiedział Portalowi Strajk Przemysław Witkowski. – Polskie więzienia nie są dobrym miejscem na resocjalizację i nigdy nie cieszę się, gdy ktoś idzie do więzienia. Chciałbym, żeby w więzieniu ktoś, na przykład psycholog, z nim pracował, żeby pomóc się pozbyć agresywnego nastawienia.
Witkowski zauważył jednak, że człowieka, który go zaatakował, otoczyło już opieką środowisko wrocławskiej skrajnej prawicy. – Jeden z jego prawników to były publicysta „Opcji na Prawo” – powiedział nam Witkowski, badacz polskich prawicowych ekstremistów. Stwierdził, że nie spodziewa się, by wyrok wywołał wśród tych ludzi jakąś refleksję. – Ta sprawa miała dla nich wymiar honorowy. Usiłowali udowodnić, że ja jestem osobą przemocową, w tym celu wygrzebali i interpretowali po swojemu różne stare wpisy z Facebooka, starali się mówić o jakimś „pojedynku”, chociaż nie ma takiej kategorii w polskim prawie.
– Jeśli już mam satysfakcję, to dlatego, że w uzasadnieniu wyroku jasno wybrzmiał paragraf 119: to było pobicie motywowane poglądami. Takich sytuacji w Polsce jest wiele, ludzie są bici na ulicy za swoje przekonania, przynależność do organizacji. Z tego punktu widzenia wyrok oceniam pozytywnie – podsumował Przemysław Witkowski.