Jarosław Pucek będzie ubiegał się o mandat senatora w Poznaniu. Byłego dyrektora Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych wystawi Prawo i Sprawiedliwość. Nominacja ta pokazuje w pełnej krasie fałsz opowieści o „prospołecznej” partii, za jaką próbuje uchodzić PiS. Marka „Pucek” stanowi bowiem w stolicy Wielkopolski symbol brutalnej, antyludzkiej polityki z początku bieżącej dekady.
Pucek to w Poznaniu postać doskonale znana. W latach 2009-13 piastował funkcję dyrektora poznańskiego ZKZL Były to ciężkie czasy dla lokatorów. Miastem rządził Ryszard Grobelny – prezydent, który żył w znakomitej komitywie z familią Kulczyków i deweloperskim biznesem. Pucek był jego prawą ręką na polu dyscyplinowania biednych mieszkańców. Jako szef instytucji zarządzającej miejskimi mieszkaniami stworzył i zrealizował projekt pierwszego w Poznaniu osiedla kontenerowego.
Do położonych na obrzeżach miasta, nieprzystosowanych do stałego zamieszkania blaszanych baraków wysyłani byli zarówno tzw. kłopotliwi lokatorzy, jak i ci, których w czasach kryzysu gospodarczego nie było stać na opłacenie coraz wyższych opłat czynszowych. Dyrektor Pucek zesłańców nazywał zbiorczo „patologią”, a siebie przedstawiał jako szeryfa, który wziął się za porządki w mieście. Etyczne i społeczne skutki powstania kontenerowego getta poddawali krytyce działacze miejscowego skłotu Rozbrat, a także socjologowie i lokalne środowiska aktywistyczne i artystyczne.
Jarosław Pucek w tamtych czasach był również zapalonym kibicem miejscowego Kolejorza. Jako prominentny członek stowarzyszenia „Wiara Lecha” wielokrotnie usprawiedliwiał nienawistne występki spatologizowanej części bywalców stadionu przy ul. Bułgarskiej. W jednym z takich przypadków bronił nawet neonazistowskich przyśpiewek. Kiedy część kiboli podczas meczu z łódzkim Widzewem śpiewała m.in. „Waszym domem Auschwitz jest, cała Polska o tym wie, że czerwona armia ta cała pójdzie do pieca!”, „Jazda z Żydami!” czy„Do gazu RTS!”, Pucek tłumaczył, że to element tradycji i stadionowego folkloru.
– Oczywiście takie śpiewy mogą się komuś wydać niesmaczne, ale one są elementem animozji między kibicami obu klubów. Nie ma to nic wspólnego z antysemityzmem – mówił w rozmowie z Głosem Wielkopolskim w październiku 2013 roku.
Społeczność akademicka Poznania była wstrząśnięta postawą miejskiego urzędnika.
– Pan Pucek rozgrzesza i legitymizuje antysemityzm. Jego wypowiedź jest absolutnie karygodna i kompromitująca. W moim przekonaniu powinien stracić zajmowane stanowisko – komentował dr Piotr Forecki z UAM.
Pucek stanowiska jednak z tego powodu nie stracił, a w kolejnych latach rozwijał swoją polityczną karierę. Bez powodzenia startował w wyborach w 2014 roku do sejmiku województwa wielkopolskiego z listy komitetu Ryszarda Grobelnego. W ubiegłym roku walczył o fotel prezydenta Poznania. Zajął czwarte miejsce uzyskując 7,44% głosów mieszkańców.
W przeszłości Jarosław Pucek był członkiem m.in. Unii Wolności i Platformy Obywatelskiej. Teraz przyszła pora na obecną partię władzy.
Mikołaj Iwański, związkowiec i nauczyciel akademicki brał udział w protestach przeciwko polityce Pucka, a także opisywał skutki jego działalności. Teraz nie ma wątpliwości, że Pucek jako kandydat to pokaz słabości poznańskich prawicowych elit. – Dzięki wielkiej mobilizacji społecznej, protestom w których brali udział aktywiści, naukowcy, artyści ten antyspołeczny zwrot w polityce Poznania zakończył się z wielkim hukiem, którym była druzgocąca przegrana Ryszarda Grobelnego – tłumaczy w rozmowie z Portalem Strajk.
– Jarosław Pucek nabrał wówczas apetytu na wielką politykę – próbował startować z własnym komitetem do rady miasta oraz kandydował na prezydenta otrzymując oszałamiające 6%. Jego kandydowanie do Senatu z listy Prawa i Sprawiedliwości nie powinno dziwić, nikogo kto zna poznańską politykę – elity tego miasta złożone głównie z ambitnych średniaków i konformistów, lubią zmieniać barwy polityczne nie zmieniając poglądów – a Jarosław Pucek da się pokroić za to żeby w końcu ktoś pozwolił mu być kimś ważnym – komentuje Mikołaj Iwański