Na Dworcu Gdańskim w Warszawie 15 maja odsłonięto mural, na którym widniała twarz Zygmunta Baumana, światowej sławy polskiego uczonego. Wczoraj został zniszczony.
Gorzkiego posmaku sprawie dodaje fakt, że była to inicjatywa Muzeum Żydów Polskich „Polin” i Fundacji Klamra. Przypomnimy, że z Dworca Gdańskiego w 1968 roku odjeżdżali obywatele polscy żydowskiego pochodzenia, którzy padli ofiarą antysemickiej czystki. Portretów takich miało być pięć, pod wspólnym tytułem „Witamy w domu”.
Na odsłonięcie muralu zareagowały emocjonalnie środowiska prawicowe, a ogólny ton dobrze oddaje wpis na portalu wprawo.pl: „Na Dworcu Gdańskim w Warszawie powstał mural upamiętniający komunistycznego politruka i prześladowcę Żołnierzy Wyklętych Zygmunta Baumana. Prowokacja obyła się z inicjatywy Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i Fundacji Klamra”.
Wczoraj na muralu z Baumanem pojawił się czerwony napis „Morderca” i „mjr UB”. Zniszczono w tej sposób całe dzieło być może bezpowrotnie, ponieważ twórca muralu, Dariusz Paczkowski, oznajmił, iż nie zamierza odtwarzać swojej kompozycji. Dla prawicowych środowisk dewastacja to jedynie „poprawka”.
– Zamalujemy postać Zygmunta Baumana, skoro takie są oczekiwania społeczeństwa. Pozostanie wyłącznie mozaika – powiedział.
Oczywiście kwestią dyskusyjną jest, czy grupa troglodytów i oszalałych z nienawiści wandali to „społeczeństwo”, jednak artysta miał prawo do własnych ocen. Polakom pozostaje tylko wstyd, że ktoś nie potrafi inaczej dyskutować z poglądami, które mu nie odpowiadają, jak tylko niszczyć. Udowadniając, że antysemityzm i szalejący antykomunizm w Polsce mają się dobrze.