Władająca doskonale co najmniej sześcioma językami obcymi, pierwsza na świecie kobieta minister, potem pierwsza kobieta w randze ambasadora. Ta piękna pani była zarazem bohaterką licznych plotek związanych zarówno z jej życiem osobistym, jak i propagowanymi ideami, oskarżana wręcz o demoralizowanie obywateli radzieckich. Jan Ratuszniak w pierwszej wydanej w Polsce biografii rewolucjonistki przybliża czytelnikom jej burzliwe życie.
Aleksandra Kołłontaj jak wiele innych rewolucjonistów i rewolucjonistek pochodziła z tzw. dobrej, czyli szlacheckiej rodziny. Urodziła się w 1872 r. jako córka oficera Michała Domontowicza i Aleksandry Massalin, córki bogatego, uszlachconego, zamieszkałego w Wielkim Księstwie Finlandii przedsiębiorcy drzewnego.
Szczęśliwa rodzina
Niewątpliwie na poglądy Kołłontaj wywarł wpływ fakt, że jej rodzice byli małżeństwem z miłości. W dodatku jej matka była rozwódką z trojgiem dzieci, a decyzja o odejściu od męża w latach 70. XIX wieku była dowodem wielkiej odwagi. Aleksandra była pod względem prawnym przez pewien czas nieślubnym dzieckiem, bowiem decyzja Świątobliwego Synodu w sprawie rozwodowej zapadła już po jej narodzinach. Jak pisała we wspomnieniach, biologiczny ojciec musiał ją adoptować. Aleksandra Kołłontaj pochodziła więc z rodziny, którą według dzisiejszych pojęć nazwalibyśmy patchworkową. Świadczy o tym m.in. fakt, że kiedy w 1881 r. Konstanty Mrawiński (pierwszy mąż matki) został oskarżony o współpracę z Narodną Wolą w przygotowywaniu zamachu na cara, Domontowicze wstawili się za nim, dzięki czemu zamiast na Syberię został zesłany do Królestwa Polskiego.
Zamążpójście w 1893 roku za inspektora fabrycznego Władimira Kołłontaja i urodzenie syna Michaiła nie przerwało jej chęci kształcenia się. Studiowała ekonomię w Szwajcarii, jednak nie uzyskała dyplomu. To właśnie tam zapoznała się z pracami Róży Luksemburg czy Karla Kautskiego (już wcześniej ogromne wrażenie wywarła na niej lektura Manifestu Komunistycznego) i przełożonej w 1895 roku na rosyjski książki Augusta Bebla „Kobieta a socjalizm”. W latach 1904-1905 uczęszczała także na tzw. kursy bestużewskie będące odpowiednikiem studiów uniwersyteckich dla kobiet.
W rewolucyjnym podziemiu
Przełomowym wydarzeniem w jej życiu była wizyta z mężem w fabryce włókienniczej w Narwie w marcu 1896 roku. Okazało się tam, że większość pracowników była niepiśmienna, a na funkcjonujące kursy pisania i czytania uczęszczało zaledwie kilkudziesięciu robotników spośród 10 tysięcy. Wśród nich nie było ani jednej kobiety, mimo, że stanowiły one zdecydowaną większość załogi.
Kołłontaj udało się wówczas zamienić kilka słów z robotnikami na halach produkcyjnych, mimo iż wielu z nich nie chciało rozmawiać obawiając się zwolnienia. Aleksandra ze zdumieniem usłyszała, że młodsi robotnicy chętnie rozwijaliby swoje kompetencje zawodowe, przede wszystkim przez naukę matematyki i innych przydatnych umiejętności. Jednak jak pisze Ratuszniak, największe wrażenie wywarła na niej wizyta w robotniczych barakach. „Do najgorszego wydarzenia doszło jednak pod koniec wycieczki. Aleksandra zobaczyła pokój, w którym bawiła się grupa dzieci w wieku jej syna. Jedno z nich nie poruszało się i bezwładnie leżało w kącie. Jak się okazało, było martwe”. Dwa lata po wizycie w Narwie Kołłontaj porzuciła męża, by zająć się publicystyką i polityką.
U progu swojej rewolucyjnej aktywności nawiązała współpracę z „Obwoźnym Muzeum Podręczników do Nauki”. Oficjalnie instytucja ta, miała kształcić robotników, jednak nieoficjalnie, przy pomocy książek przemycanych z Finlandii uprawiano tam socjalistyczną propagandę. To właśnie przy współpracy z Muzeum poznała jedną z pierwszych bolszewiczek w Rosji, Jelenę Stasową oraz Nadieżdę Krupską. W 1906 roku, gdy udała się do Finlandii na spotkanie z Różą Luksemburg, poznała także Lenina. Aż do 1915 roku, Kołłontaj była mienszewiczką, zwolenniczką zdecentralizowanej formy partii.
Sprawa bochenka chleba
Kiedy w 1903 roku Kołłontaj oddawała w szwedzkim wydawnictwie rękopis swojej pierwszej książki „Życie fińskich robotników”, wzięto ją za posłańca, a redaktorzy uznali, że autorem był mężczyzna, bowiem tekst został podpisany inicjałami. Takie epizody uświadamiały jej wagę „sprawy kobiecej” i tego, że jest ona częściowo autonomiczna względem czynników czysto ekonomicznych. Nigdy jednak nie uzznawała siebie za feministkę, czy sufrażystkę, była bowiem przekonana, że socjaliści nie powinni rozpatrywać spraw kobiet jedynie przez pryzmat przyznania im praw politycznych, ale przez pryzmat ekonomii i kryteriów społecznych.
Dzięki umiejętnościom językowym i działalności publicystycznej została w 1907 roku zaproszona na Kongres II Międzynarodówki do Stuttgartu, gdzie wygłosiła swoje pierwsze zagraniczne wystąpienie. Wtedy po raz pierwszy zaatakowała feministki – w jej przekonaniu kwestia kobieca dotyczy głównie kwestii chleba i bytu; o przyznaniu praw wyborczych nawet nie wspomniała. Podobne stanowisko zajęła w 1908 roku podczas pierwszego Wszechrosyjskiego Kongresu Kobiet, gdzie wygłosiła referat „Robotnica we współczesnym świecie”. W jej przekonaniu kwestia kobieca nie powinna się sprowadzać do praw wyborczych, ale było to „zagadnienie bochenka chleba”. W tym samym roku, w obawie przed aresztowaniem, udała się na emigrację. W Niemczech wstąpiła do SPD i odbyła tournée z odczytami. Już wtedy żyła z gaży za występy oratorskie. Miłym dodatkiem były dochody z dzierżawy 500 ha majątku po ojcu, równe uposażeniu dyrektora szkoły średniej. To właśnie w Niemczech zapoznała się z ideą wolnej miłości, która wywarła znaczny wpływ na jej poglądy. W następnych latach bywała między innymi we Włoszech, Szwecji, Szwajcarii, Belgii czy Anglii. Zaprzyjaźniła się między innymi z małżeństwem Lafargue, Jeanem Jauresem oraz przywódcą Szwedzkiej Partii Robotniczej Hjamarem Brantingiem.
Wojna przyniosła przełom w poglądach Kołłontaj. Rewolucjonistka stanęła wówczas na stanowisku pacyfizmu i antymilitaryzmu, co zbliżyło ją do bolszewików i Lenina. W 1914 r. została przejściowo internowana w Niemczech, ale szybko ją wypuszczono, bowiem jej niemieccy przyjaciele wytłumaczyli władzom, że „socjalistka nie może być zwolenniczką rosyjskiego cara”. Wkrótce udała się do Szwecji, gdzie rozwinął się jej romans z poznanym w 1911 r. Aleksandrem Szlapnikowem, późniejszym przywódcą Opozycji Robotniczej. W listopadzie 1914 roku, z powodu swoich antywojennych i antymilitarystycznych wystąpień została deportowana ze Szwecji do Danii, skąd w 1915 roku udała się do Norwegii, gdzie stworzyła kanał przerzutowy literatury bolszewickiej, a także pieniędzy niemieckiego wywiadu do Rosji. To właśnie w Norwegii Aleksandra Kołłontaj wstąpiła w szeregi bolszewików. Jak sama twierdziła, pogodziła się z widmem klęski Rosji jako „mniejszym złem dla robotniczego świata”.
Pierwsza kobieta, która zasiadła w rządzie
Podczas pobytu w USA (na przełomie 1915/1916 r.) Aleksandra agitowała w duchu pacyfistycznym i przeciwko przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do wojny. Jej zamorska działalność była dla Rosji na tyle kłopotliwa, że władze carskie złożyły jej propozycję powrotu do ojczyzny w zamian za zaprzestanie agitacji. Kołłontaj faktycznie wróciła do Rosji, ale dopiero po rewolucji lutowej. Była jedyną działaczką bolszewicką, która bez zastrzeżeń poparła tezy kwietniowe Lenina już w momencie ich przedstawienia.
W okresie bezpośrednio rewolucji październikowej objęła jako pierwsza kobieta w dziejach świata posadę ministra, a dokładnie komisarza ludowego opieki społecznej. Organizowała między innymi pomoc dla sierot, których liczba szła w miliony, i dla setek tysięcy inwalidów wojennych. Nadzorowała przekształcanie prywatnych domów dziecka w państwowe, tworzenie domów starców i systemu emerytalnego, zakładanie instytucji edukacyjnych dla młodych dziewcząt. To za jej sprawą wprowadzono cywilne śluby i rozwody oraz zdekryminalizowano homoseksualizm. Warto jednak podkreślić, że aborcję zalegalizowano dopiero 19 listopada 1920 roku.
Podczas burzliwych dni październikowych Aleksandra nawiązała romans z młodszym od niej o 17 lat Pawłem Dybienką, komisarzem do spraw morskich. Związek ten, z racji wieku wybranka i jego czysto proletariackiego pochodzenia oraz szorstkich manier budził wiele kontrowersji ówczesnych elit partii bolszewickiej. Był to zresztą jeden z pierwszych cywilnych ślubów wśród radzieckiego mainstreamu (śluby niereligijne również wprowadziła dopiero rewolucja). Jak głosiły plotki, zalegalizowanie związku wymusił Lenin, zniesmaczony ”niemoralnymi” relacjami Kołłontaj z dużo młodszym marynarzem. Innym razem, kiedy Kołłontaj i Dybienko wyjechali na Krym, lekceważąc ważne rządowe zebranie, Lenin miał zażartować, że skazuje parę na 5 lat wierności. Nie wytrzymali ze sobą tak długo…
Właśnie sprawy seksu i miłości najczęściej wiążą się w popularnej literaturze z nazwiskiem Kołłontaj. Nazywa się ją apostołką „wolnej miłości”, błędnie przypisuje przekonywanie, że seks jest jak szklanka wody, a jego zaspokojenie jest niezbędne do życia i powinno być natychmiastowe. Prawda jest dużo mniej sensacyjna – rewolucjonistka po prostu sądziła, że kobiety i mężczyźni mają w miłości równe prawa…
Komunistyczna rodzina, moralność i seks
Niestety Ratuszniak kwituje poglądy Kołłontaj na kwestie moralności i miłości jedynie kilkoma okrągłymi zdaniami. Tymczasem dla prawidłowego rozeznania sprawy kluczowe są dwa artykuły: „Tezy o komunistycznej moralności w sferze relacji małżeńskich” z 1918 r. i „Stosunki między płciami a walka klas” z 1921 r. Kołłontaj opowiadała się w nich przeciwko patrzeniu na rodzinę niezależnie od ekonomicznych wymiarów życia społecznego. Rodzina była dla niej przede wszystkim jednostką ekonomiczną, z czego miał wynikać fakt jej stopniowego obumierania w warunkach zbliżającego się komunizmu. To nie rodzina, a państwo powinno materialnie zabezpieczać dzieci.
Pisała: „Dekrety o małżeństwie wydane przez republikę robotniczą ustanawiające wzajemne prawa małżeńskiej pary (prawo, by żądać materialnego wsparcia dla siebie albo dla dziecka) i tym samym dające prawną zachętę dla separacji tej jednostki i jej interesów od generalnych interesów społecznego kolektywu robotniczego (prawo żon, by być przeniesionymi do wsi lub do miasta, gdzie ich małżonkowie pracują) są przeżytkami przeszłości, przeczą interesowi kolektywu i powinny być poddane przeglądowi i zmienione”. Jej zdaniem prawo powinno regulować stosunki nie między małżonkami, a między dzieckiem a rodzicami, a sytuacja materialna dziecka powinna być całkowicie niezależna od sytuacji materialnej rodziców. Co więcej, prawo w żaden sposób nie powinno regulować kwestii seksualnych, natomiast powinna to czynić komunistyczna moralność, przede wszystkim ze względu na dzieci i czynniki zdrowotne. „Akt seksualny nie powinien być postrzegany jako coś wstydliwego i grzesznego, ale jako coś, co jest naturalne jak inne potrzeby zdrowego organizmu takie jak głód i pragnienie. Takie fenomeny nie powinny być oceniane jako moralne albo niemoralne. Zaspokojenie zdrowych lub naturalnych instynktów przestaje jedynie wtedy być naturalne, jeśli granice higieny zostają przekroczone”. Komunistyczna moralność powinna więc zabraniać „ekscesów seksualnych” takich jak seks przed okresem dojrzewania czy seks aż do całkowitego wyczerpania organizmu, powodujący zmniejszoną wydajność w pracy. Warto zaznaczyć, że Kołłontaj była wielką krytyczką prostytucji, a za jej przejaw uznawała każdą sytuację, gdy jedna osoba oddaje się drugiej w niewolę w zamian za środki utrzymania, by uniknąć ciężkiej pracy. Nie była jednak, jak czasem się jej imputuje, zwolenniczką posyłania prostytutek do obozów pracy.
W tekście „Stosunki miedzy płciami a walka klas” krytykowała „wulgarny indywidualizm” obecny w marzeniach o „wielkiej miłości”, która dzięki porozumieniu dusz doprowadzi do sytuacji, kiedy małżonkowie będą nam bliscy „bez konieczności dawania im czegokolwiek od siebie”. Wedle niej, miłość wymaga ciągłej pracy. Chciała budowy związków w oparciu o zasady wolności, równości i szczerej przyjaźni, a nie posiadania partnera na własność. Potępiała związki oparte na zasadach „ślepej fizjologii” a jednocześnie podziwiała miłość dworską, kiedy to damy mogły mieć zarówno partnerów seksualnych, jak i platonicznych wielbicieli. Z niesmakiem odnosiła się do sytuacji, kiedy mężczyzna zawłaszcza zarówno ciało, jak i duszę kobiety. Krytykowała też „fałszywą bliskość” popartą jedynie erotycznym impulsem, a nie długoletnią przyjaźnią. Mimo obiegowych mitów w jej tekstach nie znajdziemy pochwały związków poliamorycznych.
Jednak to Kołłontaj przypisuje się, do dziś mylnie, teorię seksu jak szklanki wody. To właśnie z tą teorią, a pośrednio z Kołłontaj polemizował Lenin, który w rozmowie z niemiecką komunistką Klarą Zetkin potępił tę teorię jako „niemarksistowską i antyspołeczną” mówiąc: „Oczywiście pragnienie musi być zaspokojone. Ale czy normalna osoba w normalnych warunkach będzie leżała w rynsztoku i piła z kałuży albo ze szklanki o brzegach zatłuszczonych od wielu warg? Ale aspekt społeczny jest najważniejszy. Picie wody jest oczywiście sprawą indywidualną. Ale w miłości dwa życia są wzięte pod uwagę, a trzecie powstaje.(…)”.
Lenin zwrócił też uwagę na fakt, że libertynizm obyczajowy nie jest ani rzeczą nową ani komunistyczną. Już w połowie XIX wieku była głoszona przez romantycznych pisarzy emancypacja serca, która w praktyce burżuazyjnej sprowadzała się do emancypacji ciała. Zdaniem Lenina młodzi ludzie potrzebują sportu, nauki i rozwoju intelektualnego oraz miłości, a nie dyskusji o seksie i hipertrofii życia seksualnego.
Z frontu wojny domowej do ambasady
Karierę Aleksandry Kołłontaj jako komisarza ludowego przerwał jej sprzeciw wobec zawartego w marcu 1918 r. traktatu brzeskiego. W jej oczach była to niedopuszczalna ugoda z imperialistami, podczas gdy Lenin widział w nim niezbędny akt obrony rewolucji. Po odwołaniu z funkcji Ludowego Komisarza pracowała na froncie ukraińskim wojny domowej: była dowódcą oddziału politycznego w 1 Ukraińskiej Zadnieprzańskiej Dywizji, następnie kierowała wydziałem agitacji i propagandy w Armii Krymskiej i w całej efemerycznej Socjalistycznej Republice Krymskiej (w 1919 r.). W 1920 roku została szefową Żenotdiełu – wydziału kobiecego partii, zajmującego się głównie agitacją i propagandą wśród kobiet.
Jej kariera zyskała nieoczekiwany zwrot po tym, gdy zaangażowała się w walkę Opozycji Robotniczej, która pod przywództwem Szlapnikowa domagała się demokratyzacji i odbiurokratyzowania Partii oraz wprowadzenia samorządności robotniczej w przemyśle. Przeciwstawiała się „dyktaturze” specjalistów pochodzenia burżuazyjnego i dla przeciwwagi proponowała wzrost naboru robotników do Partii.
Po przegranej Opozycji, Kołłontaj zwróciła się do Stalina, z którym łączył ją sprzeciw wobec wprowadzanego właśnie NEP-u, o znalezienie dla niej posady dyplomatycznej.
Jednak trzeba podkreślić, że skierowanie Kołłontaj jako ambasadorki (pełnomocnego przedstawiciela dyplomatycznego) w Norwegii, Meksyku, a później w Szwecji było odsunięciem jej na boczny tor.
udało się storpedować przyznanie Trockiemu azylu przez rząd norweski. Zarówno podczas swego pobytu w Meksyku, jak i w Norwegii i Szwecji broniła też polityki Stalina, przekonując np. słynnego podróżnika Nansena, że kolektywizacja w ZSRR przynosi jedynie pozytywne rezultaty, a pogłoski o głodzie na Ukrainie są nieprawdziwe. Już po zakończeniu kariery dyplomatycznej Kołłontaj została zgłoszona do Pokojowej Nagrody Nobla.
I znowu kwestia kobieca
Książka Jana Ratuszniaka, pomimo, iż powstała w oparciu o imponującą liczbę źródeł w tym szwedzkich i norweskich, pozostawia czytelnikowi niedosyt. Autor, koncentrując się na faktach z życia Kołłontaj, niemal zupełnie pominął przedstawienie jej filozofii życiowej i ewolucji światopoglądowej. Nie znajdziemy w książce omówienia działalności publicystycznej Aleksandry Kołłontaj, której owoce do dziś budzą zainteresowanie europejskiej lewicy.
Czy współczesna lewica jest w stanie czegoś się od niej nauczyć? Na to pytanie książka niestety nie daje odpowiedzi. Trzeba jej bowiem szukać w publicystycznym dorobku, jak nazywał ją Karol Radek, „Walkirii rewolucji”. Przypomnijmy więc tylko sprawy podstawowe. Nadal aktualna jest prosta konstatacja Kołłontaj, że kwestia kobieca jest przede wszystkim kwestią ekonomiczną, sprawą „bochenka chleba”. A żeby miłość w rodzinie mogła rozkwitnąć, albo inaczej – by stworzyć nową, równościową i postępową formę rodziny, trzeba odciążyć rodziców z funkcji zapewnienia dzieciom utrzymania. Nowe formy stosunków między kochającymi się rodzicami i dziećmi nie powinny zależeć wyłącznie od bezosobowych i okrutnych praw rynku. Wreszcie pamiętajmy, że ta sama Kołłontaj, która opowiadała się za prowadzeniem walki w sferze obyczajowej równolegle z walką klas, jednocześnie przestrzegała: „Kryzys seksualny w trzech czwartych spowodowany jest przez zewnętrzne warunki społeczno-ekonomiczne, natomiast w pozostałej jednej czwartej przez naszą „wysublimowaną indywidualistyczną psyche”, hołubioną w ramach ideologii burżuazyjnej”.
Jan Ratuszniak „Nowa kobieta. Aleksandra Kołłontaj” Instytut Wydawnicza Książka i Prasa, Warszawa. 2019.