Słowa Mahmuda Abbasa wygłoszone wczoraj w palestyńskiej Ramalli pod adresem Davida Friedmana, ambasadora Stanów Zjednoczonych w Izraelu, wywołały żywą reakcję w Waszyngtonie i Tel-Awiwie. Zarówno przewodniczący Autonomii Palestyńskiej, jak i ogół Palestyńczyków znajdujących się pod okupacją izraelską zostali zakwalifikowani przez Friedmana jako „antysemici”.
„Ambasador amerykański w Tel-Awiwie to kolonista i psi syn” – powiedział Abbas omawiając politykę amerykańską wobec konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
Jason Greenblatt, Izraelo-Amerykanin wybrany przez prezydenta USA Donalda Trumpa na swego „specjalnego wysłannika” ds. tego konfliktu, odpowiedział z Waszyngtonu: „Nadeszła pora, by prezydent Abbas wybrał między nienawistną retoryką, a wysiłkami na rzecz poprawy jakości życia swego narodu”.
Mający poważne problemy z policją premier izraelski Benjamin Netanjahu również potępił „antysemickie” słowa Abbasa: „Pierwszy raz od kilkudziesięciu lat administracja amerykańska przestała pieścić się z kierownictwem palestyńskim i mówi im „dość”. Ten szok prawdy sprawia, że tracą rozum”.
Izraelo-Amerykanin David Friedman, ambasador USA w Izraelu, to były nowojorski adwokat biznesowy Donalda Trumpa, ortodoksyjny żyd i skrajny nacjonalista izraelski. Według niego, Palestyńczycy przeciwni terrorowi okupacji, zaborowi ziem i kolonizacji żydowskiej to „antysemici”.
Jest zwolennikiem aneksji przez Izrael ziem okupowanych, nielegalnego skolonizowania ich, „transferu” Palestyńczyków poza granice i przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy (Al-Kuds) . Nawet w Izraelu uważa się go za przedstawiciela skrajnej prawicy. Friedman utrzymuje uprzywilejowane stosunki z rasistowską, ultranacjonalistyczną partią Żydowski Dom pod wodzą ministra edukacji Naftali Bennetta, reprezentującą nurt fanatycznego, religijnego syjonizmu.