Site icon Portal informacyjny STRAJK

Cel kapitalistów: zahamować wzrost płac

fot. Zuzanna Kochel

W ostatnich latach płace w Polsce wyraźnie poszybowały. Według danych GUS przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w maju br. 4.390,99 zł i było o 5,4% wyższe niż rok wcześniej. W historii polskiego kapitalizmu to wydarzenie bez precedensu,  płace po raz pierwszy wzrastały szybciej niż przychody firm, które powiększyły się o 3,4 proc we wspomnianym okresie. Na to zjawisko złożyło się kilka czynników: dobra sytuacja gospodarcza całego kontynentu, wprowadzenie stymulującego popyt i krajową produkcję programu Rodzina 500+, a także obserwowany w wielu sektorach brak chętnych do pracy, czyli efekt masowej emigracji zarobkowej Polaków.

Część właścicieli firm zjawisko wzrostu płac przyjmuje z zadowoleniem. Do takiej interpretacji potrzebny jest jednak naddatek w postaci wiedzy o funkcjonowaniu gospodarki kapitalistycznej jako całości. Dla sprawnie zarządzanego przedsiębiorstwa wiadomość o szybujących wynagrodzeniach oznacza bowiem wzrost sprzedaży, będący skutkiem wzrostu siły nabywczej przeciętnego Kowalskiego. Dlatego właśnie wprowadzenie świadczenia 500 zł na dziecko było zbawieniem i szansą na rozwój dla firm dostarczających towary i usługi na rynek wewnętrzny. Wciąż jednak spora cześć rodzimych biznesmenów konieczność podwyższenia płac traktuje jako przejaw roszczeniowości i nieodpowiedzialności pracowników. Słyszymy wtedy groźby przerzucenia kosztów na konsumentów. „Zapłacimy za to wszyscy” – grzmią janusze biznesu.

Dobra sytuacja gospodarcza naszego kraju nie będzie oczywiście trwać w nieskończoność.  Zwiastuny nadciągających wstrząsów są już zauważalne w najbardziej rozwiniętych krajach po obu stronach Atlantyku. Jednym z warunków trwania kapitalistycznej koniunktury jest stały wzrost inwestycji, a na tym polu w 2016 roku w Polsce nastąpił jedenastoprocentowy (!) spadek. Neoliberalne ośrodki planowania i wolnorynkowej agitacji przygotowują się więc na kryzys. W mediach rozpoczęła się właśnie propagandowa ofensywa mająca na celu zahamowanie wzrostu płac i wskazanie na ten czynnik jako przyczynę przyszłej zapaści. Informacja podana przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznej, prywatną firmą konsultingową z nazwą budzącą zaufanie społeczne, mówi, że sytuacja małych i średnich przedsiębiorstw pogorszyła się już teraz i to właśnie z winy pękających w szwach budżetów płac. „Pojawiają się już jednak sygnały, że dochodzimy do ściany. Tą ścianą jest wytrzymałość firm i ich zdolność do ciągłego podnoszenia kosztów wynagrodzeń” – czytamy w omówieniu opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej”.

Dla pracowników i związków zawodowych jest to wiadomość alarmująca. Kapitaliści przymierzają się do tego, co obserwowaliśmy już podczas kryzysu ekonomicznego pod koniec ubiegłej dekady – próby przerzucenia kosztów na zwykłych ludzi. Jak w tej sytuacji zachowa się prospołeczny podobno rząd? Nie miejmy żadnych złudzeń – jego priorytetem będzie przede wszystkim ugłaskanie inwestorów. Na ostatnim Forum Ekonomicznym w Krynicy główny architekt strategii gospodarczej dobrej zmiany Mateusz Morawiecki zdradził, że marzy mu się by cała Polska była jedną wielką Specjalną Strefą Ekonomiczną. Jak pokazuje dotychczasowa praktyka – funkcjonowanie SSE sprowadza się do maksymalizacji wyzysku, zapewnienia inwestorom możliwie jak najniższych płac i ograniczenia postulatów przez dławienie swobody działalności związków zawodowych.

Exit mobile version