Site icon Portal informacyjny STRAJK

Co miała w planach Armia Czerwona?

Trocki, 1931 - wikipedia

Rocznica wydarzeń 17 września 1939 r. to cykliczne, rytualne momentum dla pop-prawicowego festiwalu emocji, który w Polsce pełni faktycznie rolę substytutu polityki. Rozpoczyna się festiwal martyrologii oraz płaczu i pomstowania na zbrodnię komunistyczną, mającą na celu wynarodowienie i fizyczną eksterminację Polaków.

Antykomunistyczny obłęd jest w nas tak umocowany, że zadanie podstawowego pytania, a mianowicie: „Czy naprawdę celem Armii Czerwonej było zniszczenie narodu polskiego i czy była to okupacja porównywalna z hitlerowską?” – jest zawsze interpretowane jako zaprzeczanie stalinowskim zbrodniom. Niemniej, postawić je warto, podkreślając jednocześnie, że w żadnej mierze nie jest to próba „wybielania” Stalina czy umniejszania ludobójczych rezultatów totalitarnej polityki jego samego i jego akolitów.

Żołnierze Armii Czerwonej pod Kronstadt – wikipedia

W tym kontekście warto odtworzyć historyczny spór, jaki pojawił się w międzynarodowym antystalinowskim środowisku marksistów. Debata ta jest tym bardziej interesująca, że pojawiają się w niej także dające do myślenia świadectwa pochodzące z ówczesnej prasy – zarówno wydawanej przez emigracyjnych socjaldemokratycznych przeciwników radzieckiego komunizmu, mienszewików, jak też tytułów prasowych wydawanych w krajach kapitalistycznych. Są to treści, których w żaden sposób nie da się zakwalifikować jako stalinowski punkt widzenia. Jedną z osób, które analizowały te wydarzenia, był nieprzejednany wróg Stalina – Lew Trocki.

Przeprowadzone przez niego analizy tego zagadnienia mocno podkreślały podwójną naturę państwa radzieckiego. Z jednej strony Rewolucja Październikowa przyczyniła się do powstania systemu, który – niezależnie od oceny późniejszego biegu wydarzeń – zapamiętany został jako wyższe stadium rozwoju społecznego. Z drugiej jednak strony, nawiązując do krytyki biurokracji radzieckiej, zapoczątkowanej jeszcze przez Lenina i do wskazanego przezeń ciągu przyczyn tego stanu rzeczy – Trocki tłumaczył, że kontrolę nad ZSRR przejęła dyktatorska warstwa biurokratyczna. Jej priorytetem było zaspokojenie własnych potrzeb i interesów – kosztem radzieckich robotników.

Początkiem konfliktu były tezy zawarte w artykule Trockiego „ZSRR w wojnie” z 25 września 1939 r. Pisząc o wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie, Trocki dowodził, że proletariat je zamieszkujący może i powinien odnieść z tej sytuacji społeczne korzyści, a także, że mógłby to być impuls do obalenia prywatnej własności, co według Trockiego było godne poparcia. Nie oznaczało to rzecz jasna poparcia dla totalitarnej biurokracji, zwłaszcza w kwestii porzucenia przez nią rewolucyjnego pryncypium samostanowienia narodów sformułowanego jeszcze w 1903 r. W ten sposób zinterpretowali to jednak adwersarze Trockiego, na czele z amerykańskim marksistą Maxem Sachtmanem. Twierdził on, że zarówno działania Armii Czerwonej, jak i ogólna polityka zagraniczna Stalina dowiodły faktycznej restauracji kapitalizmu w ZSRR. W związku z tym – argumentował – należy porzucić jakiekolwiek poparcie dla państwa radzieckiego, a jego działania zaklasyfikować jako imperialistyczne. Trocki odpowiedział na to krytyczną polemiką z 15 grudnia 1939 r. – „Drobnomieszczańska opozycja w Socjalistycznej Partii Robotniczej Stanów Zjednoczonych”:

„Wulgarny drobnomieszczański radykał podobny jest do liberalnego postępowca pod tym względem, że bierze ZSRR w całości, nie rozumiejąc jego wewnętrznych sprzeczności i ich dynamiki. Kiedy Stalin zawiązał sojusz z Hitlerem, wtargnął do Polski, a potem do Finlandii, wulgarni radykałowie triumfowali – tożsamość metod stalinizmu i faszyzmu została udowodniona! Okazali się jednakże w kłopocie, kiedy nowe władze zaczęły wzywać ludność do wywłaszczenia obszarników i kapitalistów – takiej możliwości w ogóle nie przewidywali. Tymczasem społeczno-rewolucyjne kroki, podejmowane wojskowo-biurokratyczną drogą, nie tylko nie naruszyły naszego dialektycznego określenia ZSRR, jako zwyrodniałego państwa robotniczego, lecz przeciwnie, dały mu najbardziej bezsporne potwierdzenie”.

Z kolei w artykule opublikowanym 24 stycznia 1940 r. pod tytułem „Od zadrapania do niebezpieczeństwa gangreny”, Trocki przeprowadził obszerną analizę spornych kwestii, przywołując m.in. cytaty z paryskiej emigracyjnej prasy mienszewickiej i wypowiedź politycznego lidera tego stronnictwa Fiodora Dana z amerykańskiego „New York Timesa” z 17 stycznia 1940 r., wskazując, że nawet przeciwnicy polityczni komunistów nie są w stanie przemilczeć pewnych aspektów związanych z obecnością Armii Czerwonej na Kresach (jak np. tego, że „przy zbliżaniu się wojsk radzieckich chłopi zaczynali brać ziemie obszarnicze i stwarzać komitety chłopskie”).

Trocki zaznaczał, że powołuje się na mienszewików „dlatego, że oni są bardzo dobrze poinformowani ze źródeł przyjaznej im emigracji, która urządziła się we Francji, i dlatego, że skapitulowawszy przed francuską burżuazją, ci panowie nijak nie mogą być podejrzani o kapitulację przed stalinizmem”. Już po skierowaniu artykułu do publikacji, Trocki uzupełnił go o przypis z opatrzonym swoim komentarzem kolejnym wymownym cytatem z numeru „New York Timesa”, który trafił w jego ręce 17 stycznia 1940 r.:

„W przemyśle drastyczne akty wywłaszczenia nie zostały jeszcze przeprowadzone na dużą skalę. Główne centra systemu bankowego, system kolei i pewna liczba dużych przedsiębiorstw przemysłowych były państwowe od lat jeszcze przed rosyjską okupacją. W małym i średniej wielkości przemyśle robotnicy sprawują teraz kontrolę nad produkcją (…) Przemysłowcy nominalnie zachowują pełne prawo własności do swoich przedsiębiorstw, ale są zmuszeni składać sprawozdania o kosztach produkcji i tak dalej do rozpatrzenia przez delegatów robotniczych. Ci ostatni wspólnie z przedsiębiorcami ustalają płace, warunki pracy i «sprawiedliwą stopę zysku» dla przemysłowca”.

Spór o istotę zajęcia Kresów Wschodnich przez Armię Czerwoną był częścią dłuższej dyskusji w kwestii natury

Trocki na okładce „Timesa”, 1922

państwa socjalistycznego i znaczenia dialektyki. Jego konsekwencją był rozłam w środowisku zwolenników Trockiego. Historia dopisała epilog do tego sporu. W latach 50. Shachtman ostatecznie i całkowicie zerwał z marksizmem i przepoczwarzył się w jednego z pionierów ówczesnego neokonserwatyzmu. Był kluczowym doradcą antykomunistycznej biurokracji AFL-CIO i Departamentu Stanu USA, popierającym w 1961 r. inwazję w Zatoce Świń, skierowaną przeciw socjalistycznej Kubie, a następnie bombardowanie Wietnamu przez USA. Shachtman opowiadał się też po stronie Izraela, przeciw prawu do niepodległości Palestyny. Innymi słowy zbankrutował intelektualnie, politycznie i moralnie.

Drugi uczestnik sporu, James Burnham, wspólnik Shachtmana, oświadczył, że nie uważa się już za marksistę ani nawet socjalistę. Bardzo szybko zasłynął jako zwolennik prewencyjnej wojny nuklearnej przeciw ZSRR, a w latach 50. stał się jednym z głównych ideologów neokonserwatyzmu. W 1982 r. Medalem Wolności odznaczył go Ronald Reagan.

W historycznej ocenie wkroczenia wojsk radzieckich na Kresy większym realizmem wykazał się Trocki, starając się udowodnić, że klasa robotnicza tych ziem uzyskała szansę, by wykorzystać tę sytuację do przeprowadzenia dobrych, rewolucyjnych przemian. Jeśli weźmie się pod uwagę choćby tylko statystyki ofiar ludzkich w II wojnie światowej, nie sposób zignorować gigantycznych strat społecznych okupacji hitlerowskiej, związanej z planową eksterminacją, jaka na Wschodnich Kresach w tej postaci nie miała miejsca. Wśród wielu interesujących, niezgodnych z obecną IPN-owską wersją wydarzeń, wspomnień i dokumentów, warto pochylić się na koniec nad jednym z nich.

Mary Berg, autorka dziennika z Getta Warszawskiego, zanotowała spostrzeżenia swojego ojca, który 17 kwietnia 1940 r. powrócił z Kresów Wschodnich: oto „Rosjanie traktują ludność cywilną dużo lepiej niż Niemcy; przynajmniej nie ma dyskryminacji religijnej. Wielu Żydów uciekało z terytorium okupowanego przez Niemców i przeszło na stronę Rosji. Duży ich procent natychmiast wstąpił do Armii Czerwonej, a reszta poszła do pracy w fabrykach. Większość przyjęła obywatelstwo rosyjskie. Ci, którzy odmówili obywatelstwa, zostali deportowali na Syberię. Wyżywienie jest złe, bo przydziały rządowe są niewystarczające, a nie ma czarnego rynku.

Żartownisie opowiadają dowcipy o rosyjskiej armii. Mówią, że ich czołgi mają stuosobowe załogi, to znaczy: jeden żołnierz siedzi w środku, a pozostałych dziewięćdziesięciu dziewięciu pcha maszynę. Żołnierze rosyjscy są dobroduszni, choć potrafią być surowi z powodów patriotycznych. Wiele kobiet jest w służbie czynnej, najczęściej w lotnictwie. Noszą takie same mundury i mają takie same prawa jak mężczyźni. Wielu oficerów ma przy sobie żony. Patrząc na szerokie chłopskie spódnice i chusty tych kobiet, nikt by się nie domyślił, że to osoby bardzo inteligentne, w większości z wyższym wykształceniem i na ważnych stanowiskach […]

Być może nasze dowcipy o Rosjanach są wyrazem naszego niezadowolenia z faktu, że Rosja nie jest w stanie wojny z Hitlerem. Większość mieszkańców Warszawy jest pewna, nie wiedzieć dlaczego, że wojna między Hitlerem a Rosją wcześniej czy później musi wybuchnąć. Ta myśl pomaga nam znosić naszą ciężką próbę”.

Exit mobile version