Od dziś Zbigniew Ziobro jest Prokuratorem Generalnym i Ministrem Sprawiedliwości w jednej osobie. Co nam grozi?
Szeryf powrócił! Od dziś ma w kraju władzę, jak twierdzą niektórzy parlamentarzyści – większą nawet niż prezydent i premier. Zbigniew Ziobro jako Prokurator Generalny i Minister Sprawiedliwości ma w ręku prokuratorów i sędziów. Dla resortu sprawiedliwości w Polsce oznacza to wysokie prawdopodobieństwo nacisków politycznych, wpływania na orzecznictwo, prokuraturę wojskową i IPN.
Takiej władzy nie ma żaden minister sprawiedliwości w żadnym kraju na terenie Unii Europejskiej. Ziobro nie tylko od dziś jest szefem wszystkich prokuratorów, ale również sprawuje nadzór nad prokuraturą wojskową, co daje nieskończone pole manewru w kształtowaniu od nowa śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.
Ziobro sprawuje pieczę nad „policją historyczną”, czyli pionem śledczym IPN. To również pewna nowość. Będzie mógł decydować o tym, czy śledczym z Instytutu wolno wejść do domu i przeszukać obywateli będących na celowniku polityki historycznej prawicy spod znaku PiS.
Prócz tego Ziobro chce legalizacji „owoców z zatrutego drzewa” na salach sądowych, czyli dopuszczenia nielegalnie zdobytych dowodów. Co trudne nie będzie, zważywszy na fakt, iż popiera szeroko pojętą inwigilację w internecie, a także telefoniczną obywateli. Jak dotąd wypowiedzenia złożyło 150 prokuratorów. Nie chcą pracować pod Ziobrą. Nowa ustawa autorstwa PiS zmienia zakres działania prokuratur i obliguje prokuratorów na wszystkich szczeblach – od krajowych po okręgowych do prowadzenia postępowań.
Media przebąkują, że w PiS padł blady strach nawet na członków jedynie słusznej partii. „Newsweek” sugeruje, jakoby pisowcy nie ufali Ziobrze, który jest wszak synem marnotrawnym. Już dwa razy odchodził jako buntownik z partii Jarosława Kaczyńskiego.
[crp]